Prof. Pietrzykowski o wyniku wyborów: „Coraz większa polaryzacja jest groźna dla demokracji”
Na antenie Radia Piekary wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego komentował prof. Tomasz Pietrzykowski, prorektor Uniwersytetu Śląskiego ds. współpracy międzynarodowej i krajowej. Przyznał, że pierwsze od 10 lat arytmetyczne zwycięstwo Platformy Obywatelskiej (Koalicji Obywatelskiej) nad Prawem i Sprawiedliwością to przekroczenie pewnej granicy psychologicznej.
Jego zdaniem od tego, który z wielkich bloków zajmuje pierwsze czy drugie miejsce, ciekawszy jest fakt, że zabierają one przestrzeń całej reszcie. Prof. Pietrzykowski uważa, że zjawisko to z jednej strony zabiera tlen skrajnej prawicy, z drugiej zaś zagraża cywilizowanym regułom gry politycznej, sprzyja coraz ostrzejszej polaryzacji i jako takie jest potencjalnie niebezpieczne dla demokracji.
- To podwyższa stawkę tej demokratycznej rozgrywki. Rozstrzyga się nie tylko kto będzie rządził, ale kto będzie w więzieniu. To jest zawsze niebezpieczne dla demokracji, jeśli to jest ,,gra o wszystko". Nie tylko kto przez cztery lata będzie odcięty od konfitur, stanowisk, zaszczytów i innych korzyści sprawowanej władzy - mówił Tomasz Pietrzykowski na antenie Radia Piekary.
Jak dodał, głosy o „połknięciu koalicjantów” przez KO są przedwczesne i
ze względu na specyfikę wyborów do Parlamentu Europejskiego, trudno
wysnuwać tak daleko idące wnioski. Z całą pewnością jest to jednak sygnał, że „nie są to byty polityczne, których długoterminowe trwanie jest zapewnione”.
Frazes o „najważniejszych wyborach” działa na niewielu. Koń Incitatus na jedynce listy...?
Zdaniem prof. Pietrzykowskiego frekwencja na poziomie około 40% nie jest zaskoczeniem. Eurowybory zwyczajowo cieszą się bowiem mniejszym zainteresowaniem niż wybory parlamentarne czy prezydenckie. Trudno oczekiwać, by mobilizacja z października 2023 r. utrzymywała się w kolejnych wyborach.
- Parlament Europejski jest stosunkowo najbardziej odległy od przeciętnego wyborcy, w sensie bezpośredniego kontaktu. Ta frekwencja zwykle jest niższa i wszędzie taka jest, nie tylko w Polsce. (...) Myślę, że to jest kwestia poczucia zmiany, która już została dokonana. (...) Ta fala wzmożenia, która przeszła przez Polskę w wyborach parlamentarnych, pozostawiła wielu wyborców z takim poczuciem, że co było do zrobienia zostało dokonane i teraz można się rozejść do swoich spraw i czekać na efekty.
Powtarzany przez polityków frazes o „najważniejszych wyborach od lat” działa na bardzo niewielu wyborców. Jak na razie nie dzieje się nic, co ,,stawiałoby na baczność" tych mniej zainteresowanych polityką, nietraktujących uczestnictwa w wyborach za coś oczywistego. Według prof. Pietrzykowskiego do wyborów ruszą oni wtedy, gdy ich zniecierpliwienie przekroczy poziom krytyczny.
- Jeśli jakieś szczególne wrażenie zostawiły te wybory to jakiegoś instrumentalnego, lekceważącego podejścia do wyborców. Traktowania ich jako karnych oddziałów, które bez względu na to czy konia Incitatusa się wpisze na jedynce listy, to mają po prostu iść i zagłosować. (...) Wynik niektórych komitetów poniżej oczekiwań jest efektem właśnie wrażenia wyborców, że nie traktuje się ich poważnie, że machinacje na listach przekroczyły już pewien poziom absmaku.
Jako przykłady podał słynny już exodus do Brukseli ledwie chwilę temu wybranych posłów, ministrów i wiceministrów czy układanki na Lewicy, które w województwie śląskim doprowadziły do pozbycia się z listy Łukasza Kohuta i Marka Balta.
Dodał jednak, że porażka Lewicy i Trzeciej Drogi to wynik nie tylko doraźnych czynników czy błędów w układaniu list, ale poważniejszego kryzysu. W tym kontekście przypomniał sformułowaną niegdyś przez prof. Marka Migalskiego politologiczną zasadę: „gdzie dwóch się bije, tam obu korzysta”.
Może Cię zainteresować: