PGG
Miał węglowy

Michał Wroński: Rząd nie przewidział konsekwencji odejścia od rosyjskiego węgla. Dzisiaj mamy tego efekt

Michał Wroński: Rząd nie przewidział konsekwencji odejścia od rosyjskiego węgla. Dzisiaj mamy tego efekt

autor artykułu

Michał Wroński

Wkrótce mają zostać przedstawione szczegóły programu wsparcia właścicieli ogrzewających domy węglem - zapowiedział w poniedziałek rano na antenie TVP wiceminister finansów Piotr Patkowski. Dodał, że program ma ruszyć przed najbliższym sezonem grzewczym. Dla nabywców węgla ta informacja jest zdecydowanie spóźniona.

Wojna zmienia wszystko – tak mówili w marcu górniczy związkowcy argumentując konieczność zmiany podejścia do węgla, spojrzenia nań bardziej życzliwym okiem, a kto wie, może nawet wydłużenia okresu funkcjonowania samych kopalń. Wojna zmieniła również zachowania i nawyki zakupowe samych użytkowników tego paliwa. Zwykle wiosna oznaczała wyhamowanie popytu, rozpoczynając kilka miesięcy „wakacji” na składach węgla, po których następowało gwałtowne odbicie jesienią, czego skutkiem były m.in. powtarzające się co rok medialne doniesienia o kolejkach przed składami i kopalniami.

W tym roku nie było żadnego hamowania popytu i żadnych „wakacji” na składach. Jeszcze się zima dobrze nie skończyła, a tłumy klientów ruszyły w popłochu do kupowania węgla na przyszły sezon. Przerażeni rosnącymi cenami tego paliwa, brakiem jego dostępności i obawiający się, że jesienią nie będzie go więcej, a ceny będą jeszcze wyższe, postanowili „teraz i zaraz” zgromadzić zapasy w swoich piwnicach. Wypowiedzi dystrybutorów węgla oraz górniczych związkowców, internetowa bitwa o węgiel w e-sklepie Polskiej Grupie Górniczej, czy niedawne działania Lasów Państwowych chcących ułatwić indywidualnym odbiorcom zakup drewna dla celów opałowych tylko napędzały ten strach, umacniając klientów w przekonaniu, że nie ma co czekać i warto wydać każde pieniądze (jeśli oczywiście się je ma), by zimą nie marznąć we własnym domu.

Ten popłoch trwa już od kilku miesięcy. Wiele osób kupiło już węgiel po 2500 – 3000 zł za tonę, a zanim zapowiadane przez rząd rozwiązania nabiorą kształtu i wejdą w życie, wielu pewnie go jeszcze w takich cenach kupi. Mówienie z początkiem czerwca, że coś nastąpi przed najbliższym sezonem grzewczym nie uwzględnia faktu, że w tym roku stan „za pięć minut start sezonu grzewczego” nie rozpocznie się jesienią, ale trwa już od późnej zimy. Mówienie o tym ponad dwa miesiące po tym jak rząd ustami swojego premiera zapowiedział odejście od rosyjskiego węgla oznacza, że przed podjęciem tej decyzji nikt nie dokonał analizy wszystkich możliwych jej konsekwencji.

No i wreszcie, parę pytań na koniec. Co z osobami, które już kupiły węgiel po 2500 – 3000 zł za tonę? Czy ktoś im zwróci część kwoty wydanej na ten cel? Co z osobami, które nie ogrzewają swych domów mieszkań węglem, a korzystają z wywarzanego na bazie tego paliwa ciepła sieciowego, które także drożeje? Są już w Polsce miasta, gdzie mieszkańcy usłyszeli o podwyżkach rzędu 30 proc. Kolejni odbiorcy mogą zaliczyć zimny prysznic kiedy jesienią otrzymają rozliczenia za miniony sezon grzewczy i prognozy na kolejny. Co ze stosującymi w roli paliwa np. pellet, którego ceny rosną niewiele mniej od węgla? Odpowiedzi na te pytania powinny być znane już dzisiaj. A nie wygląda, aby tak było.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon