Dwa biurowce: .KTW I (niższy) i .KTW II, połączone 3-poziomowym garażem podziemnym, powstały w miejscu wyburzonego budynku DOKP (Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych).
Czarne biurowce KTW zamiast budynku DOKP
Pierwszy obiekt, .KTW I, mierzy 66 metrów wysokości i liczy 14 kondygnacji, a jego budowa zakończyła się w 2018 roku i trwała blisko dwa lata. Drugi powstał później, budowa najwyższego obecnie budynku Katowic (133 m wysokości, 31 kondygnacji) zajęła 2,5 roku i zakończyła się na początku 2022 roku. Inwestorem .KTW jest śląska firma TDJ, a konkretnie jej odłam TDJ Estate.
Kompleks zaprojektowała bytomska pracownia architektoniczna Medusa Goup, głównym architektem był Przemo Łukasik. On w czasie 4 Design Days, odbywających się w pobliskim Międzynarodowym Centrum Kongresowym, oprowadził fanów architektury wokół biurowców, zdradzając kilka ciekawych faktów o projektowaniu i budowie tych charakterystycznych biurowców.
Przemo Łukasik przyznał, że jest rówieśnikiem Spodka (hala w kształcie statku kosmicznego została oddana do użytku w 1971 roku). - Obecność Spodka, ale Spodka z budynkiem DOKP, była dla mnie cały czas obecnością stałą. To taka prawdziwa, dobra, prawie modernistyczna kompozycja. Spodek odzyskał swoją świetność, udało się go wyremontować w sposób szanujący autorów projektu, formę budynku, jego konstrukcję. Trochę gorzej było z budynkiem DOKP, na końcu był jednym wielkim billboardem, który zamykał oś prowadzącą od strony Bytomia ulicą Chorzowską, przechodzącą później w aleję Roździeńskiego, i wyprowadzającą nas de facto ze Śląska w kierunku na Będzin, Sosnowiec czy później Warszawę. Były różne pomysły na rehabilitację DOKP, ale skończyło się na wyburzeniu tego budynku - opowiadał architekt.
Pomysł Medusy na wypełnienie dziury po DOKP
Jego pracownia 7,5 roku temu została zaproszona przez właściciela terenu, śląską firmę TDJ, do udziału w zamkniętym konkursie na projekt nowego budynku w miejscu po DOKP.
- Wystartowaliśmy w konkursie z pomysłem na to, żeby miejsce budynku DOKP, który już był budynkiem wysokim, również postawić wysokościowiec, zwłaszcza że po drugiej stronie al. Roździeńskiego istniał wieżowiec Altus. Czułem, że dominanta w tym miejscu ma swoją argumentację, nie tylko historyczną, ale również podyktowaną założeniami urbanistycznymi. Jednocześnie wiedzieliśmy, że sąsiedztwo Spodka, którego nic już chyba nie przebije w roli symbolu Katowic, jest zobowiązujące, ale i trudne - mówi Przemo Łukasik.
Architekt miał szczęście rozmawiać z projektantem budynku DOKP, Jerzym Gottfiedem, przedstawicielem modernizmu powojennego, twórcą również projektu hali Kapelusz w Parku Śląskim czy Teatru Ziemi Rybnickiej w Rybniku. Rozmawiali o tym, dlaczego wieżowiec DOKP stał jak wbita ściana, zamykając przestrzeń placu przed Spodkiem.
- Bo tak naprawdę nic się za nim więcej nie działo. On wręcz chronił to wszystko, co działo się na jego zapleczu. To wszystko, co dzisiaj już wyznaczone jest nowymi kwartałami, podziałami nowych ulic, miejscami z nowymi funkcjami, jak NOSPR czy Muzeum Śląskie. Gdy powstawał budynek DOKP, za nim były ogrodzone tereny kopalni, które w pewnym sensie też spowodowały, że Bogucice, które kiedyś były początkiem tworzenia się Katowic, rozwijały się już trochę bardziej stłumione, dalej dumne, ale gdzieś na uboczu Katowic, z tą koniecznością ciągłego obchodzenia dużego zakładu przemysłowego - wyjaśnia architekt.
O dziełach Gottfireda przeczytasz w ŚLĄZAGU:
- Wytworny śląski socrealizm w Świętochłowicach. "Każdy miał wiedzieć, że na spotkanie z kulturą trzeba w ancugu"
- Kapelusz - ikona Parku Śląskiego. Tak wyglądała za dawnych lat słynna hala w WPKiW
- Pięć lat temu wyburzono unikatowe budynki OPT. Został tylko Pawilon C-G i to w opłakanym stanie
Zaakcentować zmianę jakościową w krajobrazie Katowic
Gdy Medusa brała się za bary z pomysłami na nowy budynek w miejscu DOKP, otoczenie tej działki było zupełnie inne. Kopalnia dawno już zakończyła fedrowanie, powstała Strefa Kultury. Już nie było potrzeby grodzenia niczego. Jak przyznaje Łukasik, w swoim projekcie jego pracownia chciała zaakcentować tę zmianę jakościową w krajobrazie Katowic.
- To była prosta decyzja. Przede wszystkim postawiliśmy na dwa budynki, rozsunięte względem siebie, co dało nam szansę utworzenia pewnego rodzaju otwarcia na ważną przestrzeń przed Spodkiem i - z drugiej strony - na tak samo ważną oś kultury, na którą można było się dostać pieszą kładką nad ul. Olimpijską. Co do samego kształtu budynków, to biorę to w dużą przenośnię, może trochę abstrakcyjnie, ale staraliśmy się, żeby te budynki możliwie były proste, funkcjonalne, dające się zapisać tymi różnymi scenariuszami, które spotykają fit-outy budynków biurowych (usługa polegająca na dostosowaniu powierzchni biurowej do potrzeb najemcy - przyp. red.). Inwestorzy, którzy wynajmują te powierzchnie mają swoje wymagania, pomysły na projekty, na podział bardziej otwarty, na podział gabinetowy, sale konferencyjne, więc te wszystkie scenariusze najbardziej, naszym zdaniem, sprawdzały się w sytuacji, kiedy bryła jest stosunkowo ortogonalna, z regularnym podziałem fasady - opisuje Przemo Łukasik.
Wyższy biurowiec KTW z jednej strony jest smukły, z innej - otyły
Ale Łukasik od razu dodaje, że projektanci chcieli, by bryły nie były zupełnie proste i - tym samym - śmiertelnie nudne. - Czuliśmy, że postawienie dwóch budynków, które są tylko i wyłącznie prostopadłościanem, niższym i wyższym, to dla tego miejsca mogłoby być za mało. Szukaliśmy też szansy na to, żeby ten budynek, z wszelakich różnych perspektyw, miał ciągle różnego rodzaju twarze. Raz jest smukły, jak się jedzie od strony Chorzowa, czy od strony Będzina, Sosnowca. Raz jest bardziej otyły, kiedy patrzy się z MCK czy chociażby z wielu fajnych przestrzeni drugiej stronie torów. Te perspektywy różnie ten budynek ustawiają, dają różne efekty. Do tego różnego rodzaju efekty przychodzące z porami roku, porami dnia też powodują, że budynek, przynajmniej naszym zdaniem, nie jest ciągle tak samo odbierany. Naszym drugim ważnym założeniem było ukryć w tym całym pragmatyzmie jakąś dozę wyprowadzenia bryły z równowagi, trochę jak klocki LEGO - przyznał architekt. Jednocześnie dodał, że przypisywana Medusie idea zbudowania biurowca w kształcie kontenerowca, jest nieprawdziwa. To nigdy nie miały być kontenery, bardziej - klocki LEGO.
Przemo Łukasik wspomina sytuację z uroczystości obchodów 50-lecia Spodka. - Podszedł do mnie jeden ze sztygarów, który kiedyś pracował w KWK Katowice i mówi: "Wie pan, ja panu powiem, my między sobą nazywamy te pana budynki pudełkami na sztrachecle (po śląsku "zapałki"), postawionymi jedno na drugim". To też nie było naszym zamierzeniem - śmieje się Przemo Łukasik.
Bryła w kształcie przesuniętych wobec siebie klocków dała możliwość zaaranżowania elementów, które praktycznie nie występują w biurowych drapaczach chmur - czyli zewnętrznych tarasów. Pracownicy biur mogą zaczerpnąć powietrza i zrelaksować się, nie wychodząc z budynku. A przy tym podziwiać widoki, bo z KTW rozciąga się genialna panorama na Katowice i okoliczne miasta. Czasami widać stąd Beskidy!
Zobaczcie widoki z biur w KTW: Biuro z najpiękniejszym widokiem w Polsce? W wyższej wieży .KTW. Trudno się skupić na pracy
To nie była miłość od pierwszego wejrzenia
Przemo Łukasik wspomina, że gdy pierwszy raz przyszli do inwestora, by pokazać projekt, ten wydawał się rozczarowany prostotą budynków. Poprosił architektów, żeby się zastanowili, czy czegoś tam nie dodać. - Po trzech tygodniach przyszliśmy na to drugie spotkanie, na dogrywkę, z nieco innym rozwiązaniem, ale inwestor nawet nie chciał tego oglądać. Powiedział nam, że przez te tygodnie dojrzał do pierwotnego projektu i zrozumiał go, choć nie była to miłość od pierwszego wejrzenia - opowiada Łukasik.
Budynki od początku miały być czarne. - Zależało nam na nawiązaniu do sąsiedniego Międzynarodowego Centrum Kongresowego, które ma czarną elewację. Na tyle, na ile nam pozwalała nasza wyobraźnia - zespolić te dwa budynki. Jeśli ktoś stanie u góry ul. Olimpijskiej, to zobaczy, że KTW wyglądają tak, jakby wyrastały z MCK. NOSPR Tomka Koniora nie jest naszym bezpośrednim sąsiadem, dzieli nas ulica, ale już MCK - tak, więc czuliśmy, że nie możemy z nim rywalizować, ale się łączyć - mówi Łukasik.
Na koniec - ciekawostka z budowy. Gdy budowa się zaczęła (najpierw niższego budynku), odezwała się, przecież tak niedawna, przeszłość tego miejsca, bo budowlańcy dokopali się na najniższych poziomach parkingu do... węgla. Nie było innej możliwości - trzeba go było wydobyć, by inwestycja mogła dalej ruszyć.