W mediach w całej Europie można przeczytać, że Putin od wielu lat
świadomie uzależniał państwa Europy Zachodniej od gazu i innych
surowców. Najwyraźniej jednak nie był świadomy tego, że ma to też swoją
drugą stronę. Młodzież zdążyła już nasiąknąć zachodnim konsumpcjonizmem.
Rustagram i Rutube, czyli „antymoda” na Zachód
– Jest to środek tymczasowy na okres ograniczenia dostaw – podała rosyjska agencja Tass, tłumacząc decyzję o zniesieniu przepisów patentowych.
Po przyjęciu dekretu do łask wróciły rosyjskie podróbki amerykańskich oryginałów, czyli Rustagram i Rutube. Jednak tamtejsze „pokolenie Z” (jakkolwiek to dziś brzmi) nie tak chętnie przystało na nowe trendy. Uważają się za „obywateli świata”. Nie ma dla nich dobrych i złych. Wszyscy są winni, a prawda leży gdzieś pośrodku.
– Jeśli sądzicie, że Instagram, dla mnie jako blogerki, jest tylko źródłem dochodu, to jesteście wielkim błędzie. To całe moje życie, moja dusza. To jest coś, z czym zasypiam i budzę się – mówiła przez łzy rosyjska blogerka na jednym z mediów społecznościowych.
Ciekawostka dotycząca gospodarczych sankcji wobec Rosji:
kłopoty z... piractwem w internecie. Nierozwiązanym dotąd problemem są
strony z torrentami, czyli systemami dystrybucji plików. Do momentu wybuchu wojny w Ukrainie, Rosjanie w zamian za obejrzenie reklam –
przeważnie produktów pochodzących z Europy, mogli bezpłatnie zobaczyć
film lub posłuchać muzyki. Dziś to już nie jest możliwe. I tak zakończy
się era pirackich plików, nazywanych przez niektórych w Rosji „skarbem
narodowym”.
„Ćwiczenia”, „rozkaz”, „nie robią nic złego”
Nadal największą zagadką dla mnie jest dezinformacja wśród rosyjskiej armii. Narracja się nie zmienia. Złapani jeńcy w większości przypadków pochodzą z wiosek oddalonych o kilkaset kilometrów od Moskwy. To stały motyw – „zostałem wysłany na ćwiczenia, walczyć nie chciałem”.
Pojawiają się materiały, w których Ukraińscy żołnierze podejmują próby kontaktu z rodzinami jeńców. Widać, że i oni także wypierają myśl o wojnie i zabijaniu. Żołnierze dzwonią do nich z łotewskich i białoruskich numerów (rząd zablokował połączenia przychodzące z Ukrainy) i pytają, dlaczego ich syn został wysłany na front. W słuchawce słychać: „ćwiczenia”, „rozkaz”, „nie robią nic złego”. Na pytanie, dlaczego akurat na Ukrainie – zapada niezręczna cisza – za wspominanie o wojnie grozi kara nawet 15 lat pozbawienia wolności.
Radioaktywni Rosjanie?
Jak podał The Kyiv Independent, władze Ukrainy wyeliminowały 5 rosyjskich „farm botów” od początku inwazji. 100 000 fałszywych kont, które rozpowszechniały dezinformację, rosyjską ideologię i usprawiedliwiały wojnę. W sieci pojawiały się fałszywe informację o „niszczycielskiej sile” uchodźców w Polsce i o tym, że ukraińskie kobiety okradały domy i uwodziły mężów Polek – więcej kłamstw nie pamiętam.
Filtr informacyjny stosowany przez proputinowskie media doskonale widoczny jest na przykładzie zniszczenia okrętu desantowego „Orsk”. 24 marca w godzinach porannych Ukraińska Marynarka Wojenna ogłosiła jego zniszczenie. Jednak nie udałoby się to, gdyby nie fakt, że trzy dni wcześniej kanał Zvezda TV opublikował filmiki, na których widać jak okręt opuszczają pojazdy opancerzone. Ukraińcy wykorzystali sytuację i zniszczyli go za pomocą rakiety balistycznej Toczka. Nic więc dziwnego, że w rosyjskich mediach nie pojawiła się nawet wzmianka o „Orsku”. Nikt nie lubi się kompromitować, a szczególnie Putin, który w obliczeniach wojennych przeszacował się już o ponad 30 dni.
29 marca Reuters, powołując się na relację pracowników
elektrowni, poinformował, że żołnierze przejechali ciężkimi pojazdami
wojskowymi przez „Czerwony Las”, czyli jedno z
najbardziej radioaktywnych miejsc na Ziemi. Nazwa lasu pochodzi od
czerwonawego koloru drzew, które obumarły z powodu wchłonięcia dużej
dawki promieniowania po katastrofie w elektrowni w Czarnobylu w kwietniu
1986 roku. Ta decyzja doprowadziła do podniesienia się z gleby
radioaktywnego pyłu. Co to oznacza? "Wjechanie do Czerwonego Lasu było
samobójstwem dla rosyjskich
żołnierzy, ponieważ skutkowało przedostaniem się do ich organizmów
radioaktywnych substancji" - podał Reuters.
*Pylyp Bilyi urodził się w Gliwicach, ale prawie całe życie spędził w Kijowie. Wrócił ponownie na Śląsk na studia. Od pierwszego dnia rosyjskiej agresji na Ukrainę, śledzi przekazy w rosyjskich i ukraińskich mediach i relacjonuje je w codziennym, internetowym streamie na kanałach "Filozofia tak bardzo" w serwisach YouTube oraz Facebook.