Za nieco ponad 2 tygodnie Raków Częstochowa przystąpi do gry w europejskich pucharach. Podopieczni Marka Papszuna w II rundzie eliminacji do Ligi Konferencji Europy zmierzą się z FC Astana. Klub spod Jasnej Góry z tej okazji wypuścił kampanię billboardową, w której zachęca kibiców z różnych polskich miast do... wspierania Rakowa Częstochowa.
„Kibicu Górnika. W pucharach jesteśmy jedną drużyną" - baner z taką treścią pojawił się m.in. w okolicach stadionu Górnika Zabrze. Nieoficjalnie wiemy, że kibice klubu z Roosevelta nie są zachwyceni wiszącym tam billboardem. Akcja nie spodobała się również m.in. kibicom Lecha Poznań, którzy akcję marketingową Rakowa uznali za prowokację i zdewastowali jeden z banerów zamieszczonych na poznańskim Grunwaldzie dopisując tam wulgaryzmy i dorysowując sprośne obrazki.
Akcja z billboardami kosztowna, ale Raków w pucharach i tak zarobi
Kampania marketingowa przeprowadzana przez Raków Częstochowa należy na pewno do jednej z tych bardziej pomysłowych. Jednak wydaje się, że w polskich realiach kibicowskich może przynieść, jak pokazuje przykład z Poznania, więcej negatywnych niż pozytywnych emocji. Pojawia się więc pytanie. Czy warto było szaleć tak? Klub z Częstochowy nie ujawnia, ile kosztowała kampania bilboardowa. Wydaje się jednak, że finanse zespołu spod Jasnej Góry nie ucierpią. Szczególnie, że już za sam występ w kwalifikacjach do Ligii Konferencji Europy Raków zainkasuje co najmniej 350 tysięcy euro. Awans do fazy grupowej to dodatkowo aż 3 miliony euro premii. Za każde zwycięstwo na tym etapie rozgrywek UEFA płaci 500 tysięcy euro. Jest więc o co grać i tu faktycznie możemy się zgodzić, że doping się przyda. Ten ze strony kibiców, rzecz jasna.
Może Cię zainteresować: