Wszystko wskazuje na to, że latem 2023 roku kibice Rakowa Częstochowa znowu będą emocjonować się europejskimi pucharami. Jest nawet bardzo duża szansa, że klub spod Jasnej Góry po raz pierwszy w historii powalczy o Ligę Mistrzów. To stanie się faktem, gdy "Medaliki" zdobędą mistrzostwo Polski, co wydaje się bardzo prawdopodobne przy 9-punktowej przewadze nad drugą Legią Warszawa.
Raków przyzwyczaił już wszystkich, że wszystko planuje z dużym wyprzedzeniem, aby potem nie było zaskoczenia. Dlatego częstochowianie już zimą pracują nad tym, aby ograć drużynę w starciach ze słynnymi europejskimi markami. Stąd też pomysł, aby w grudniu wyjechać na kilkudniowe zgrupowanie do Holandii.
Już w pierwszym sparingu poprzeczka była zawieszona bardzo wysoko. Rywalem był PSV Eindhoven, czyli aktualny wicemistrz i zdobywca Pucharu Holandii. Raków był skazywany na pożarcie, ale lider PKO Ekstraklasy pokazał, że jest gotowy, aby nawiązać wyrównaną walkę nawet z tak klasowym przeciwnikiem.
Częstochowianie przez kilka minut prowadzili 1:0, gdy bramkę strzelił Gustav Berggren. Potem to PSV odpowiedziało dwoma trafieniami, ale tuż przed przerwą gola na 2:2 strzelił Ivi Lopez z rzutu karnego. Holendrzy przekonali się, że zespół Marka Papszuna należy traktować bardzo poważnie.
Po przerwie wynik długo się nie zmieniał. Ostatnie dwadzieścia minut jednak należało do zespołu z Eindhoven. Yorbe Vetessen oraz Savio sprawili, że Raków ostatecznie przegrał 2:4. Wynik poszedł w świat, ale "Medaliki" zostawiły po sobie bardzo dobre wrażenie.
W środę Raków udał się na moment do Belgii, aby rozegrać sparing z Anderlechtem. Zespół z Brukseli w poprzednim sezonie zajął trzecie miejsce w Eerste klasse A. Obecnie przeżywa słabszy okres, bo zajmuje dopiero 11. miejsce w belgijskiej ekstraklasie. To jednak drużyna, która w polskich realiach spokojnie walczyłaby o czołowe lokaty.
Belgowie wyszli na prowadzenie już w 17. minucie po golu Liora Refaelova. To jednak Raków regularnie stwarzał sobie idealne okazje bramkowe, ale nie potrafił ich wykorzystać. Trener Papszun jednak miał powody do zadowolenia, bo jego zespół prezentował się bardzo dobrze na tle silnego rywala.
Częstochowianie dopięli swego tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego. Sebastian Musiolik w polu karnym strącił piłkę, którą mocno wstrzelił jeden z jego kolegów. Chwilę później arbiter zakończył mecz i tym razem "Medaliki" zremisowały 1:1.
- Pożyteczny mecz, bo po raz kolejny zobaczyliśmy, że nie jesteśmy tak daleko. Mimo że żyjemy w innym świecie, to możemy nawiązać równorzędną walkę, a momentami też być lepsi od zespołów zachodnich. Natomiast, jak nie zrobimy progresu w kwestiach infrastruktury, to ciężko nam będzie tę Europę gonić - mówił po meczu trener Papszun.
Raków Częstochowa podczas zgrupowania w Holandii rozegra jeszcze jeden sparing. 17 grudnia rywalem będzie Fortuna Sittard.