Węgiel z Polski tylko dla Polski. Nikt inny go nie kupi
- Jak oni nie kupią od nas, to my tego produktu nigdzie indziej nie sprzedamy, bo praktycznie nie istnieje żaden inny rynek alternatywny. Nie można tego węgla wyeksportować, nikt go już nie zużywa w Europie, więc nasze funkcjonowanie wprost jest powiązane z funkcjonowaniem i zamówieniami spółek energetycznych. To one określają warunki kontraktów, mówią ile i w jakich terminach odbiorą – tak we wtorek (5 grudnia) na wspólnym posiedzeniu sejmowych Komisji do Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych oraz Komisji Finansów Publicznych mówił Tomasz Rogala, prezes Polskiej Grupy Górniczej.
Jak podkreślił szef największego górniczego koncernu w kraju, spółki węglowe zależą w 80 proc. od energetyki, który odbiera od kopalń większość fedrowanego tam węgla (wywołujący tyle emocji w zeszłym roku węgiel opałowy dla gospodarstw domowych to margines produkcji, w przypadku PGG ok. 3 mln ton).
Nazywając rzeczy po imieniu: polskie górnictwo żyje dzięki polskiej energetyce, bo innych klientów nie ma (nie dotyczy to wydobywającej węgiel koksowy JSW, która ok. 30 proc. swojej produkcji kieruje na eksport). Im mniej węgla w miksie energetycznym, tym gorzej dla krajowych kopalń. Zaś udział tego paliwa w miksie spada i spadać będzie w miarę, jak przybywać będzie instalacji OZE, a koniec końców za sprawą energetyki jądrowej. Jak zresztą poinformował w trakcie wspomnianego posiedzenia Marek Wesoły, sekretarz stanu oraz Pełnomocnik Rządu do spraw transformacji spółek energetycznych i górnictwa węglowego, już teraz w miesiącach letnich źródła odnawialne w Polsce wytwarzały tyle energii, ile wynosi krajowe zapotrzebowanie na nią.
-
Elektrownie
węglowe chodziły na absolutnym minimum technicznym – stwierdził
Wesoły.
Dajemy zarobić górnikom. Także tym z Kolumbii, Australii i RPA
Górnicze koncerny mają jednak problem nie tylko z tym, że udział węgla w produkcji energii maleje. Dodatkowym kłopotem jest to, że nawet tam, gdzie prąd wytwarza się z tego paliwa, często nie pochodzi ono z polskich kopalń. Skala importu węgla do Polski po trzech pierwszych kwartałach tego roku jest bowiem rekordowa.
Interesujesz się śląską gospodarką? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)
Z najnowszego raportu katowickiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu wynika, że w tym okresie do Polski sprowadzono ponad 9,2 mln ton węgla, z czego 7,5 mln węgla energetycznego. Najwięcej z Kolumbii (40 proc.), Australii (15,9 proc.), RPA (12,3 proc.) i Kazachstanu (11,7 proc.). To ok. pół miliona ton więcej aniżeli w analogicznym okresie roku ubiegłego (ogólny wolumen nie uległ zmianie, bo spadł import węgla koksowego). A biorąc pod uwagę, że ARP otrzymuje informacje o ok. 75 – 80 proc. importowanego węgla, należy uznać, że do Polski faktycznie trafiło 11,5 – 12,2 mln ton węgla, z czego 9,3 – 10 mln energetycznego (dla porównania, cała jedna PGG w tym roku wydobędzie ok. 21,2 – 21,5 mln ton, plany na przyszły rok mówią o 20 mln ton).
Teoretycznie masowy import węgla do Polski miał zaspokoić potrzeby gospodarstw domowych stosujących wciąż jeszcze to paliwo. W praktyce z uwagi na to, że dostajemy tzw. niesort, z którego dopiero trzeba odsiać węgiel opałowy, zdecydowaną większość tego, co kupujemy, stanowią miały, które spalić może tylko energetyka. Efekt łatwy jest do przewidzenia. Skoro energetyka spala w dużej mierze węgiel nie z polskich kopalń, a te nigdzie indziej sprzedać węgla energetycznego nie mogą, to finansowo idą na dno. Zwłaszcza, że ciągną je tam jeszcze wyśrubowane koszty własne.