Zasady ustalania cen paliw w Polsce
Ceny
paliw na poszczególnych stacjach benzynowych wynikają z cen
hurtowych PKN Orlen, kosztów transportu i podatków oraz marż
poszczególnych stacji. Cena hurtowa Orlenu jest podstawowym
składnikiem ceny detalicznej, którą widzimy na pylonach stacji
benzynowych. Ceny detaliczne paliw w Polsce należą do najniższych
w Europie, choć na Węgrzech są one jeszcze niższe. Jednocześnie
cena bez uwzględnienia podatków należy do najwyższych w Europie.
Jak to możliwe?
Otóż Orlen wyznacza ceny nie na podstawie kosztów,
które ponosi na wyprodukowanie lub import paliwa, ale na poziomie
europejskich cen rynkowych w oparciu o notowania określone
wskaźnikiem ARA (portów Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia) doliczając
do tego koszty transportu. Dlatego ceny są tak wysokie pomimo
niższych, póki co, kosztów. Wzrost cen powoduje jednak zwykle
spadek popytu, hamując apetyty sprzedawców. Transport jest wtórny
względem reszty gospodarki, co powoduje, że ta zależność z
reguły jest słabsza niż w przypadku innych produktów i usług.
Jednak zasada nazywana prawem popytu i podaży działa wszędzie
(widzimy to choćby w postaci spadku sprzedaży wielu produktów
liczonej ilością, pomimo, że w warunkach inflacji wartość
sprzedaży często rośnie). Co zatem dzieje się w przypadku
sprzedaży paliw przez Orlen?
Otóż odnotowano spadek sprzedaży we
wrześniu aż o 20%, zatem wydawałoby się, że sprzedawca jakim
jest PKN Orlen powinien w tej sytuacji ceny obniżać. Jednak nic z
tych rzeczy: produkcja Orlenu idzie pełną parą, dlatego że Polska
stała się głównym dostawcą paliw dla Ukrainy. I dlatego, że
głębszy spadek popytu na paliwa jest niemożliwy w przypadku
gospodarki transportochłonnej oraz mobilności opartej na
transporcie indywidualnym koniecznym w sytuacji słabego transportu
zbiorowego. Pozycja rynkowa PKN Orlen i relacje właścicielskie
oznaczają, że ceny paliw zależą do decyzji rządu.
Dlaczego Orlen może tak ustalać ceny?
Rynek
paliw płynnych w Europie cechuje się dużym stopniem monopolizacji
oraz ograniczeniami w przepływach transgranicznych. Tym bardziej
sytuacja na rynkach krajowych ma wpływ na poziom cen produktów
naftowych. W przypadku Polski kluczową rolę odgrywa PKN Orlen,
który zwłaszcza po połączeniu z Lotosem zupełnie zdominował
rynek. Prowadzi to do takiej sytuacji, że odbiorcy paliw nie mają
alternatywy i mogą bez ponoszenia kosztów wydłużenia łańcuchów
dostaw nabywać paliwa tylko z Orlenu i tylko na jego warunkach. Jest
to klasyczny przykład monopolu.
Teoria ekonomii zweryfikowana
praktyką uczy, że w takich warunkach monopol ustala ceny
pokrywające nie tylko koszty produkcji, nie tylko zysk, ale także
tak zwaną rentę monopolowy, która stanowi swego rodzaju zysk
nadzwyczajny. Z taką sytuacją mamy obecnie do czynienia w Polsce.
Jednak jest pewna różnica w stosunku do innych krajów europejskich
- otóż PKN Orlen jest w pełni zależny od państwa i jego
polityki. W warunkach monopolu prywatnego wysokość renty
monopolowej oraz inne zachowania monopolistyczne ograniczone są
regulacjami ustanowionymi przez urząd antymonopolowy, w polskich
warunkach jest to Urząd Ochrony Konkurencji I Konsumentów (UOKiK).
Urząd ten powinien obserwować rynek i w przypadku wykrycia
nieprawidłowości reagować nakładając kary i zalecenia na
przedsiębiorstwa stosujące praktyki monopolistyczne. Jednak
szczerze wątpię, że tak stanie się w przypadku Orlenu – UOKIK
jest de facto elementem administracji państwowej, a jego szefa
powołuje premier. Nie ma tu zatem pola to dowolności działania
urzędu akurat w przypadku tak potężnego koncernu mającego wpływ
na gospodarkę Polski. No i na wynik zbliżających się wyborów.
Zagrożenia na rynku paliw w 2023 roku
W
nadchodzącym roku ceny paliw będą podlegać presji wielu
czynników: w szczególności chodzi o cenę ropy naftowej, kurs
złotego, ceny paliw importowanych (w tym zwłaszcza diesla). Te
czynniki można nazwać obiektywnymi, natomiast subiektywnym
czynnikiem będzie polityka w okresie wyborczym. Według różnych
prognoz ryzyko spowolnienia gospodarczego wywołane kryzysami
globalnymi, w tym epidemią COVID w Chinach oraz polityką
antyinflacyjną powinno powstrzymać wzrost cen ropy naftowej.
Natomiast kurs dolara w warunkach niepewności i wysokiej inflacji
może być podatny na wzrosty.
Biorąc pod uwagę, że PKN Orlen
będzie musiał rezygnować ze stosunkowo taniej ropy rosyjskiej
oznacza to presję na wzrost kosztów produkcji paliw. Wyjątkowo
skomplikowana sytuacja będzie w przypadku diesla – pomimo
prawdopodobnego spowolnienia gospodarczego ograniczenia dostaw tego
paliwa spowodują istotny wzrost cen. I tu pojawia się polityka:
diesel, to paliwo niezbędne w transporcie ładunków, ma ono istotny
wpływ na kształtowanie się cen produktów oraz konkurencyjności
polskiego sektora transportowego. Dodatkowo diesel, to paliwo bardzo
powszechne na obszarach słabiej zurbanizowanych i uboższych, gdzie
mobilność jest możliwa dzięki importowi używanych samochodów -
zwłaszcza z Niemiec, a tu królują pojazdy z silnikiem diesla.
Silnik te cechują się niższym zużyciem paliwa, co przy większych
przebiegach charakterystycznych dla obszarów podmiejskich było
dodatkowym czynnikiem zachęcającym do ich zakupu. Zwłaszcza, że
przez długie lata to olej napędowy był najtańszym paliwem.
Tym
samym potencjalny wzrost ceny tego paliwa uderzyłby najmocniej tam,
gdzie rządzący postrzegają swój najmocniejszy i najtwardszy
elektorat. I ten czynnik będzie chyba ważniejszy w polityce rządu
niż kwestia kosztów przedsiębiorstw produkcyjnych i
transportowych. Dlatego za bardzo prawdopodobne uważam krzyżowe
finansowanie cen paliw polegające na nieadekwatnie wyższych
wzrostach ceny benzyny, po to, aby zmniejszyć wzrosty cen diesla. Za
prawdopodobne uważam też przedwyborcze zmniejszenie marży PKN
Orlen, a nawet zmniejszenie podatków – wbrew temu o czym mówili
przedstawiciele rządu Komisja Europejska nie domaga się
maksymalnego wzrostu Podatku VAT, a jedynie tego, aby był on nie
niższy niż 5%. Zatem pole manewru jest.
Co dalej?
Trudno
dziś wyobrazić sobie zmianę sytuacji rynkowej na rynku paliw w
Polsce. Możliwe, że interwencja podjęta w sposób systemowy z
poziomu Unii Europejskiej mogłaby doprowadzić do spadku cen paliw,
jednak jest to mało prawdopodobne, ponieważ polityka klimatyczna
wydaje się być na tyle zdeterminowana, że długofalowo czekają
nas raczej ceny wyższe niż niższe. Państwowy monopol PKN Orlen
mógłby być okiełznany przez rząd pod warunkiem prowadzenia
transparentnej i przewidywalnej polityki publicznej w tym zakresie,
polityki publiczne powinny być sobą powiązane i nakierowane na
cele rozwojowe państwa.
Jednak w sytuacji, kiedy doraźny interes wyborczy wydaje się absolutnym priorytetem muszę stać się pesymistą i mocno wątpić w podjęcie takich działań. Za zdecydowanie bardziej prawdopodobne uznaję w tej sytuacji działania przyjmujące postać prostych komunikatów nakierowanych na wzrost poparcia wyborców. A rachunki będą spłacane po wyborach – oczywiście zapłacą je podatnicy. Bo któż inny?
***
Robert Tomanek
Profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach (rektor w kadencji
2016-2020, wcześniej prorektor w latach 2008-2016). Ekspert w zakresie
zrównoważonego transportu oraz dekarbonizacji logistyki i mobilności.
W
latach 2020-2021 podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju, Pracy i
Technologii. Wykształcenie: studia ukończył w Akademii Ekonomicznej w
Katowicach (1987), tam uzyskał stopnie doktora (1995) i doktora
habilitowanego (2003). Absolwent programu Personal Leadership Academy w
ICAN w Warszawie (2019).
Może Cię zainteresować:
Robert Tomanek: Dlaczego paliwo jest tak drogie i jakie to niesie konsekwencje dla Śląska?
Może Cię zainteresować:
Samorządowcy zgłaszają Orlen do UOKiK. Miliony złotych straty w GZM na zawyżonych cenach paliw
Może Cię zainteresować: