Bunclok najwiekszy na swiecie

Roman Balczarek: Bunclok, ta najbardziej śląska ze śląskich rzeczy. Tylko nie róbcie w tym kamionkowym garnku kompotu!

Pisaliśmy już o byfyju, wertiko i ryczce. Dziś nadszedł czas na kolejny rekwizyt śląskiego domu, jakim jest bunclok, czyli kamionkowy garnek o ściśle przypisanym kodzie użycia. I nie próbujcie robić w nim kompotu, albowiem może się to skończyć straszeniem przez ducha starki Trudy.

Profesor Henryk Jaroszewicz, autor „Zasad pisowni język śląskiego” powiedział kiedyś, że najbardziej śląskim słowem, jakie istnieje jest bōnclok. Łączy ono ze sobą Śląsk Górny ze Śląskiem Dolnym, gdyż nazwa pochodzi od miasta, w którym żyli najsłynniejsi śląscy garncarze, czyli od Bunzlau. Po polsku - Bolesławiec.

Historia cechu garncarzy w Bolesławcu sięga średniowiecza, doby panowania książąt śląskich, lecz wtedy jeszcze renoma bolesławieckich garnków nie była zapewne większa niż, dajmy na to, garnków z Bytomia czy Opola. Dopiero w czasach nowożytnych Bolesławiec stał się istotnym ośrodkiem produkcji kamionki. W XVII wieku buncloki były znane od Krakowa i Gliwic po Wrocław i Drezno. I to właśnie z Saksonii pochodził najsłynniejszy twórca buncloków.

Jak Johann Gottlieb Joppe stworzył największy bunclok na świecie

Miał 19 lat, gdy przeprowadził się z saksońskiego Munzlau do śląskiego Bunzlau. W swoim rodzinnym mieście był czeladnikiem garncarskim i tam też zapewne w bardzo młodym wieku dostąpił egzaminu mistrzowskiego, który powtórzył w Bunzlau, uzyskując tytuł mistrza cechowego, a wraz z nim obywatelstwo śląskiego miasta. Majstersztyk, będący egzaminem mistrzowskim, musi zakończyć się oddaniem dzieła, którego wykonanie będzie najtrudniejsze dla danego rzemieślnika. Joppe pewnie już wtedy myślał o największym buncloku świata, ale cech garncarzy zaproponował coś skromniejszego: zapewne wazon o nieregularnym kształcie.

W dwa lata po swoim przybyciu, 23 lipca 1753 Johann Gottlieb Joppe odsłonił swoje dzieło - gigantyczny bunclok. Wysoki na dwa metry i piętnaście centymetrów, w obwodzie cztery metry, a pojemność prawie 2000 litrów. Tymczasem bunclok domowy ma średnią pojemność jednego litra.

Wielgi bunclok stał w niedużym domku w Bolesławcu, gdzie można go było obejrzeć za drobną opłatą, a ostatecznie trafił do Muzeum Miejskiego. W 1815 roku francuscy żołnierze postanowili strzelić z pistoletu do garnka, lecz na szczęście konstrukcja przetrwała, a garncarze uzupełnili lukę. Ostatecznie największy bunclok świata został zniszczony w wyniku ofensywy Armii Czerwonej w 1945 r. A był to naprawdę słynny bunclok, pisał o nim nawet przyszły prezydent USA John Adams:

Głównym rękodziełem Bolesławca jest garncarstwo, głównie wyrób brązowych garnków do kawy, jakich wiele widziałeś w Zajazdach w Berlinie i Elektoracie. Garncarzy jest w Bolesławcu dziewięciu, każdy zatrudnia sześciu do ośmiu robotników. Widzieliśmy ich w trakcie wyrabiania wielkich garnków, w których zwykle przechowują masło. Z sześcianu gliny, grubego mniej więcej na stopę, robią w ciągu pięciu minut garnek, modelując go jedynie ręką, podczas gdy obraca się na rodzaju koła ustawionego przed nim. Długo nie mogliśmy się przyglądać, bo pracują w tym samym pomieszczeniu, gdzie nagrzewane są piece do wypalania wyrobów i gorąco było nie do wytrzymania. Na podwórku warsztatu stoi olbrzymi garnek, wykonany około pół wieku temu o pojemności około pięćdziesięciu buszli. Mierzy mniej więcej dwanaście stóp wysokości, jest wypukły jak beczka, przechowują go w specjalnym pomieszczeniu... (za Zygmuntem Brusiło)

Bunclok na każdą okazję

Bunclok bunclokowi nierówny. W śląskich domach z reguły było ich kilka typów w zależności od potrzeby. Jedne miały uchwyty, inne były blank gładkie. Z deklem albo bez. Mały buncloczek na pół litra, albo srogi na 30 litrów.

Czasami przykrywka garnka może być wyposażona w cud myśli technicznej, czyli w płaszcz wodny. Zalewając wodą rowek, do którego wchodzi dekiel, powietrze nie jest w stanie dostać się do środka buncloka. Jednocześnie w procesie fermentacji dwutlenek węgla wypycha ze środka tlen, który delikatnie unosi wieko i przez wodę uchodzi do izby, w środku pozostawiając atmosferę beztlenową - idealną do kiszenia.

Bo w bunclokach robi się wiele rzeczy

Ale wszystkiego nie można. Przede wszystkim kiszonki: ogórki, tradycyjny śląski barszcz z kiszonych buraków, kapusta czy też król śląskich stołów - żur. W buncloku łatwo zrobić tuste, a następnie przechowywać je w tym samym buncloku, najlepiej w chłodnej przyzbie. W buncloku można też trzymać mleko aż skiśnie, ale o produkcji kefiru, twarogu i hauskyzji kiedy indziej. Adams pisał z kolei o ważeniu w niej kawy.

W buncloku nie wolno, broń Boże, robić kompotu. Słodkie napoje są haram. Nie wolno też robić żurku. Za te występki karzą omy nawiedzeniami i wysyłają beboki. Natomiast przyznam się wam, że odważyłem się robić fermentowaną herbatę kombucha w buncloku i nic się nie stało. Wyszła nawet dobra. A jeśli miałbym bunclok z płaszczem wodnym, to pomyślałbym o robieniu kimchi w buncloku. Takie śląskie fusion z Azją. No i do kimchi najlepszy krupniok.

Bunclok wcale śląski nie jest

A przynajmniej nie jest tylko śląski. Dla górali żywieckich bunclok to też garnek, ale nieco inny, bo żeliwny i z przykrywką. Służy do gotowania duszonek. I szczerze mówiąc, nie wiem skąd jedna nazwa, jeśli w Bunzlau produkowano tylko kamionkę i porcelanę. Zapewne górale pożyczyli to słowo od Ślązaków mieszkających po drugiej stronie.

Natomiast skoro już mowa o Małopolsce, to warto powiedzieć, że całkiem sporo buncloków na Górnym Śląsku było z Bochni. Stamtąd właśnie pochodzi egzemplarz z żorskiego muzeum, chociaż podejrzewam, że jak sprawdzicie wybite sygnatury na waszych bunclokach, to też możecie znaleźć coś z Małopolski.

Gdyby coś miało się stać symbolem Śląska na świecie, to chyba musiałby być bunclok. Z jednej strony od wieków używany na całym historycznym Śląsku, z drugiej strony z tak śląską nazwą, że bardziej się nie da, ale przede wszystkim znany na całym świecie. I nie, to nie jest żart. Wyroby bolesławieckich fabryk i manufaktur eksportowano po całej Europie, Stanach Zjednoczonych, Meksyku, a od kilkunastu lat są hitem Amazona w Japonii.

Śląski byfyj - Muzeum w Mikołowie

Może Cię zainteresować:

Byfyj – śląski kosmos w każdym domu. Czego o Śląsku może nas nauczyć stary kredens?

Autor: Arkadiusz Szymczak

29/09/2024

Wertiko

Może Cię zainteresować:

Kod wertiko. Śląsk w meblu. Nasza pragmatyczność, domowe sacrum i profanum z drzwiczkami

Autor: Roman Balczarek

14/01/2023

Huta Bobrek, Bytom

Może Cię zainteresować:

Joanna Stebel: Rzecz o Julii, co zamiast Romea węgla pragnęła, czyli zarys dziejów bytomskiej huty „Bobrek”

Autor: Joanna Stebel

18/10/2024

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon