Język? Jaki język
Zacznijmy najpierw od rzeczy dość podstawowej, czyli samego statusu. Otóż państwo polskie jest w stanie uznać język śląski za pełnoprawny język na dwa sposoby. Pierwszy zakłada nadanie statusu języka regionalnego (jak kaszubski), a drugi sposób zakłada uznanie języka mniejszości etnicznej. Z drugą ustawą idzie w parze jednoczesny status mniejszości etnicznej, a język regionalny pozwala jedynie na uznanie języka, bez Ślązaków. Nie muszę więc nawet pisać, która opcja jest realniejsza i wygodniejsza dla polskich polityków, którzy zwykli podchodzić do Ślązaków jako do dość niepewnej opcji. Jednak skupmy się na języku. Różnica między językiem regionalnym a językiem mniejszości nie jest aż tak ogromna, bo różnica tkwi w ochronie praw użytkowników. Status mniejszości etnicznej pozwoliłby nam na faktyczną prawną ochronę jako grupy narodowej. Ksenofobia wobec mniejszości śląskiej byłaby karana, a Ślązacy byliby grupą podlegającą ochronie tak jak Żydzi czy Romowie. Jednak zarówno język regionalny jak i język mniejszości są takimi samymi legalnymi językami i oba podlegają ochronie i wsparciu ze strony państwa oraz mogą być językami pomocniczymi.
Kolejnym ważnym aspektem jest status samej mniejszości. Niestety na status mniejszości narodowej nie możemy liczyć, dopóki nie zostanie zmieniona “Ustawa z dnia 6 stycznia 2005 r. o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym”. Z pełną świadomością wypowiadanych słów musimy jasno określić, że twórcom tej ustawy brakowało podstawowej wiedzy naukowej (głównie historycznej i socjologicznej) dotyczącej narodów, ich działania oraz wykazali się wybitną nieznajomością własnej historii. Otóż według prawa polskiego, aby być narodem, należy posiadać gdzieś na świecie swoje własne państwo. Zatem według tych przepisów, Polacy pod zaborami nie byli naturalnie narodem. Według państwa polskiego tacy Kurdowie, Baskowie, Katalończycy czy Czeczeni również nie są narodem, choć zaryzykowałbym stwierdzenie, że przedstawiciele tych narodów mogą się z tym głęboko nie zgodzić. Ponadto według polskiego prawa Żydzi staliby się narodem dopiero w 1948 roku. Zostawmy jednak status mniejszości na chwilę.
Uznanie języka śląskiego prędzej czy później nastąpi. Nie ma ku temu żadnych wątpliwości. Choć jeszcze niedawno nie było to do pomyślenia, tak dziś wszystkie demokratyczne partie opozycyjne są za poparciem statusu języka regionalnego. Czy należy wierzyć politykom to inna sprawa, lecz widzimy, że ktoś dostrzegł problem. Staliśmy się na tyle głośni, że ktoś widzi w tym interes. Zatem na status języka możemy liczyć, prędzej czy później. Na status mniejszości etnicznej nieprędko, a na status mniejszości narodowej, póki co wcale.
Kiedy język?
Wprawdzie jestem historykiem, a nie wróżką i historia średnio pozwala mi zaglądać za kurtynę przyszłości (gdybym potrafił, to bym w totka grał), ale jednak wydaje mi się, że mając kilka informacji na temat aktualnego stanu państwa i polityki, można założyć kilka potencjalnych scenariuszy. Zacznijmy więc od tego, które z partii i koalicji wyborczych chcą poparcia ustawy o języku. Jest to Koalicja Obywatelska (ta gwarantuje status do stu dni od objęcia władzy), Trzecia Droga (sam Hołownia poparł ten pomysł) oraz Lewica. Czyli zakładając prawdopodobną zmianę władzy, możemy się spodziewać przegłosowania statusu języka regionalnego do końca lutego 2024 roku. Niezależnie od konfiguracji koalicyjnych.
Czy była też szansa na to, żeby PiS po utrzymaniu władzy zagłosował za ustawą? Wbrew pozorom niezerowa, ale nie należy do zbyt realnych. PiS jako patia konsumencka nie dba jakoś specjalnie największą spójność przekazu i wiarygodność nadawców, więc mówiąc dość eufemistycznie - z nimi nigdy nie wiadomo. Jak uznają, że im się to opłaca, to zrobią to.
Zakładając szczerość deklaracji radzionkowskiej Tuska, przegłosowanie przez Sejm i Senat ustawy o języku śląskim nie jest jednoznaczne z jej podpisaniem przez prezydenta. Obecnie nie widzę żadnych powodów, dla których prezydent miałby się zgodzić na tę ustawę, ale kto wie. Prawdopodobnie możemy się spodziewać dość dziecinnego blokowania ustaw z racji, że przygotowało je środowisko z innej opcji politycznej. Zatem z wiosny 2024 może nam się zrobić 2026, już po wyborach prezydenckich w 2025. Jednak nie mamy jak zakładać, że następca Andrzeja Dudy będzie jakkolwiek bardziej przychylny ustawie o języku regionalnym.
Zatem na obecną chwilę możemy założyć dwie potencjalne daty statusu. Wiosna 2024 roku lub rok 2026. Na potrzeby tego artykułu założę, że uda się uzyskać status w przyszłym roku, ale zaznaczam, że nie uważam tego za rzecz pewną. Po prostu zastanówmy się nad naszą przyszłością z językiem.
Od czego musimy sami zacząć?
Status języka będzie wymagał powołania Rady Języka Śląskiego, która to oficjalnie dokona kodyfikacji języka. Będzie to raczej formalność, gdyż śląski ma już kodyfikację od lat 30. XX wieku (tzw. sztojer), a od 2011 roku istnieje popularniejszy ślabikorz, w którym to większość książek i przekazów medialnych powstaje. Zatem to niby formalność, ale dość ważna. Bez statusu nie można dokonać oficjalnej kodyfikacji, bo niejęzyk (tylko w rozumieniu prawa) nie ma możliwości odgórnej kodyfikacji. Niewątpliwe jest, że to wspomniany ślabikorz dostanie status, lecz póki Bart Wanot i Rafał Rzepka działają, tak sztojer nie ma szans na wymarcie. I w sumie to bardzo dobrze, sporadyczne inne formy zapisu nie są naprawdę wielkim problemem, a pamięć o pierwszym kodyfikatorze nadaje pewnej historyczności językowi, dość ważnej w powszechnej świadomości.
Powołanie Rady Języka nie powinno być większym problemem (mamy w końcu zaplecze tytularnych językoznawców), lecz będzie to wymagać czasu i dobrze byłoby, gdyby Rada mogła działać potem i na przykład koordynować prace na podręcznikami do śląskiego oraz mogłaby zrzeszać tłumaczy i nauczycieli śląskiego. Na to jednak trzeba mieć kasę uprzednio. Zatem będziemy musieli znaleźć jakieś finansowanie Rady i jej projektów. Mogą to być dotacje samorządowe i datki od społeczeństwa (w tym przekazywanie 1% podatku), ale warto byłoby znaleźć zewnętrzne źródło finansowania. Jednak, aby je znaleźć trzeba mieć status języka. Dlatego też tworzy nam się pewne zamknięte koło. Brak statusu przekłada się na szklany sufit ograniczający możliwości. Dopiero mając status, będziemy mogli wrzucić kolejny bieg i poleku cisnonć do przodku.
Co nam da status w pierwszej kolejności
Zwiększoną nienawiść ze strony polskiego skrzydła narodowo-radykalnego. Ale o tym za chwilę. Biorąc pod uwagę wspomniane wyżej kwestie Rady Języka, to jest parę rzeczy, które będzie można mieć od razu. Po pierwsze wszelkim oddolnym inicjatywom propagującym język śląski będzie łatwiej teraz działać, gdyż status języka będzie legitymizował projekty i będą mogły się one powoływać na opiekę i ochronę państwa wobec języka regionalnego. Po drugie przyśpieszy proces wypierania uwłaczającego terminu gwary śląskiej. Widzimy teraz, że już i tak jest nieźle, ale może być o wiele lepiej. Po trzecie, z języka regionalnego na terenie regionu będzie można korzystać jako z języka pomocniczego w samorządach. To znaczy, że w ratuszu, gminie czy w starostwie bydzie szło gŏdać i pisać po ślōnsku do urzyndōw Te z kolei będą musiały odpowiadać po śląsku. Podejrzewam, że uda się to wykorzystać na samy początku celem poprawy kondycji języka i zwiększenia popytu na tłumaczy śląskich.
Mówiłem o problemach z szowinizmem ze strony pewnych polskich środowisk, bo jest to co naturalnego. Każda ideologia automatycznie rodzi kontrideologię, a zamieszanie publiczne wobec języka będzie wodą na młyn dla wrogich nam ludzi. Na szczęście to będzie przejściowe, ale musimy się z tym liczyć. Co będzie można dalej?
Wydaje mi się, że w przypadku śląskiego możemy się spodziewać oddolnego zwiększenia popytu na książki po śląsku i podręczniki. Jednocześnie kapitalizm może wywęszyć okazję do zarobków i tak jak w pride month korporacje wyrażają wsparcie dla mniejszości seksualnych, tak tu możemy liczyć na zainteresowanie się śląskim. Tak jak jest już z Kauflandem. Nikt nie robi tego przecież z dobroci serca, a z chęci zysku. Ten jednak może czasem przynieść dobre efekty.
Pierwsza faza nauczania
Śląski do szkół! To chyba jeden z najbardziej kuszących obecnie pomysłów. Nie dość, że bardzo fajnie to brzmi, tak jest dość skuteczną formą zachowania żywotności języka. Oczywiście nie jest to magiczny sposób na szybką zmianę kondycji, na to będzie trzeba lat i używania śląskiego w sytuacjach codziennych, ale tak już patrząc długofalowo, to śląski w szkołach musi być. To podstawa dla ocalenia języka. Zaraz po godaniu w doma.
Jednak nauczanie w szkołach to będzie ogromne wyzwanie. Ad hoc nie zrobi się tego, chociaż najszybszą opcją będą organizacje pozarządowe. Jeśli przyjmiemy wejście ustawy w drugim kwartale 2024 roku, tak w roku szkolnym 2024/2025 mogą się pojawić pierwsze zajęcia (dodatkowe i jeszcze nieregularne), gdzie organizacje pozarządowe mogą oswajać uczniów z językiem śląskim. Nie jest to idealne rozwiązanie, wymaga naturalnie finansowania, ale możemy je potraktować jako coś przejściowego do pojawienia się podręcznika. A zatem skoro mowa o podręczniku to naturalnie taki będzie musiał powstać oraz będą musiały powstać studia i kursy z zakresu języka śląskiego. Jeżeli Rada Językowa ma angażować naukowców a zawodowi dydaktycy i językoznawcy będą potrzebni w tworzeniu podręcznika i kierunku studiów, tak możliwe, że będzie tym wszystkim dowodzić jedna grupa ludzi. Byłoby to też optymalne. I znowu kwestia pieniędzy się kłania, ale nie bądźmy pesymistami- znajdą się. A zatem do końca 2026 powinno się udać, opracować podręcznik i kilkutygodniowy kurs nauczania języka śląskiego dla kadr nauczycielskich, kere poradzom godać (niestety nauka od podstaw w 5 tygodni nie będzie aż tak wymierna). Jednocześnie powoli będą szykowane studia i organy prowadzące będą się szykować do wprowadzenia lekcji i tu - ku zaskoczeniu - tu zaczną się prawdziwe schody.
A zatem naturalne jest, że mając do dyspozycji fachowy podręcznik i kadrę po kursie nieakademickim, możemy tak nauczać w okresie przejściowym do wykształcenia fachowej kadry śląskoznawczej. Jeśli status języka otrzymamy w przyszłym roku, tak 2030 jest realnym terminem pojawienia się kadry naukowej, która będzie w pełni gotowa na naukę śląskiego dzieci. Trochę długo, co?
Załóżmy, że znajdą się chętni nauczyciele do prowadzenia lekcji śląskiego. Jednak pojawiają się trzy ważne pytania: za co, kiedy i ile. Oczywiście za pieniądze organów prowadzących (dla podstawówek gminy, dla szkół ponadpodstawowych powiaty), których to najpewniej nie będzie wystarczająco, chociaż będzie to jeden z obowiązków samorządów. Jedna godzina lekcyjna to dla organu koszt około 50 złotych, a zatem dla jednego liceum z czterema oddziałami w roczniku i dwóch godzinach tygodniowo, to będzie koszt 6400 złotych miesięcznie za same lekcje. Do tego wynagrodzenie podstawowe nauczyciela, koszta zużycia i możemy założyć, że na jedną szkołę koszta za język śląski będą wynosić około 10-15 tysięcy złotych. Niby nie jest to ogromna kwota, ale powiaty niechętnie przystąpią do tego zapewne i będą szukały oszczędności (a może jedna dwustuosobowa klasa i tylko raz w tygodniu?). Założyłem też dwie godziny, bo nauka języka raz w tygodniu przez 45 minut mija się z celem. A grupy językowe muszą być jak najmniejsze, więc nie powinno się łączyć klas w jedną grupę dla chętnych z całej szkoły. Tutaj też wyznaję nieco radykalne podejście, ale nie uważam, żeby pomysł pełnej dobrowolności był najlepszy. Nauka nowego języka jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a poza tym w kontekście wymierającego języka, bierna znajomość wśród ludności zamieszkującej Górny Śląsk, ale nieśląskojęzycznej jest moim zdaniem kluczowa.
Jednak zorganizowanie lekcji może mieć jeden ogromny problem, jakim są warunku lokalowe i czasowe, że tak się wyrażę. W klasach I-III uczniowie mają po 20 godzin tygodniowo. W IV. to już 24 godziny. W V. i w VI. 25 godzin, a w VIII. i VIIII. po 32 godziny tygodniowo. W liceum to z kolei od 29 do 33 lekcji. Podobnie w Technikach i Szkoła Branżowych. Zatem będą problemy lokalowe, logistyczne i etyczne. Uczniowie polskich szkół już śpią najmniej względem wszystkich krajów z Europy i Ameryki Północnej (dane za “Journal of adolescent health”), więc dokładając kolejnych zadań, sprawdzianów i lekcji nie polepszymy tego, Aktualnie mogę tylko zgadywać, ale wydaje mi się, że będą pomysły na akcje typu: “zrezygnuj z religii, ucz się śląskiego”. Ale kto wie, może coś się poprawi do tego 2030 (przepraszam, miałem nie być już bardziej ironiczny).
Druga faza
Nauczanie śląskiego przez kadry po kursach również powinno być przejściowe a docelowym modelem będą nauczyciele po pełnych dwuletnich studiach z zakresu śląskoznawstwa. Teoretycznie powinny one się odbywać na Uniwersytecie Śląskim, ale nie zdziwię się jak również Opole i moja Alma mater - Uniwersytet Wrocławski wprowadzą też takie nauczanie. To w końcu z Uniwersytetem Wrocławskim jest związany autor “Zasad pisowni i ortografii języka śląskiego” i aktualne tylko wrocławski Instytut Historyczny ma Zakład Historii Śląska spośród wszystkich polskich uniwersytetów.
Jeżeli chodzi o samą myśl logistyczną, między docelową drugą fazą a pierwszą nie powinno być nowych problemów. Opłacanie przez samorządy studiów niestacjonarnych dla chętnych nauczycieli jest jak najbardziej możliwe. Zatem przy aktualnym stanie języka potrzebujemy około siedmiu lat od nadania statusu, żeby zacząć działać na pełnej. Potem piętnaście lat, po których to wszystko zaskoczy i będziemy mogli powiedzieć: "No chopy, wyszło nōm". Oczywiście będzie masa problemów po drodze, na które nawet wpaść nie mogę, ale zapewne wielu mądrzejszych ode mnie ludzi zdaje sobie sprawę z kolejnych wyzwań, które przed nami stoją.
Czy będziemy kiedykolwiek na to gotowi?
Aktualne miejsce Ślązaków i języka śląskiego jest dalekie od zadowalającego. Nie dość, że brak nam uznania języka i mniejszości przez państwo polskie, tak nie posiadamy aktualnie wystarczająco dużo ludzi, którzy będą pracować u podstaw i ożywiać język. Mamy całkiem niezłe podstawy (jak Śląskie Biuro Językowe) i póki co mamy chęci. Brakuje nam naturalnie środków i niezbędnych formalności. Sieć kontaktów i współpracy jest za słaba, aby ruszyć nawet bez dnia opóźnienia, gdy pojawi się status, ale ten artykuł nie o tym, że jest tragicznie.
Tak, nie jesteśmy wystarczająco gotowi, aby po dostaniu statusu od razu zacząć uczyć i działać z rozmachem. Są rzeczy, na które nigdy nie będziemy w pełni gotowi i ustawa tak naprawdę będzie początkiem. To ona pchnie pieniądze i ludzi w stronę śląskiego. To ona będzie pierwszą możliwością oficjalnej korespondencji po śląsku. To ona też zmieni dyskusje wokół języka i to ona sprawi, że co raz więcej osób będzie czytać po śląsku i co raz więcej śląskiego będzie w przestrzeni publicznej. Przed nami barzo ciynżkŏ i spotrzebowujōncŏ szychta, ale fedrunek, kery z tego bydzie je tego wert.
***
Chciałem serdecznie podziękować za konsultacje Rafałowi Rzepce i p. profesorowi Hynrykowi Jaroszewiczowi. Ponadto chciałem zaznaczyć, że świadomie nie poruszałem kwestii tego, jak bardzo śląski jest językiem, bo na ten temat zostało już naprawdę wiele powiedziane i nie widziałem sensu w niepotrzebnym napompowaniu artykułu do niemożliwych rozmiarów.
Może Cię zainteresować: