Nasza opowieść zaczyna się w Anglii pod koniec wieku XVII. Wśród najbardziej wpływowych mieszczan i arystokracji powstaje sieć stowarzyszeń nazywających siebie Wolnymi Mularzami (czy też Murarzami, to to samo). Nawiązując do struktur dawnych cechów – biorąc od nich tytuły czeladników, rzemieślników i mistrzów – powstaje coś na kształt harcerstwa dla dużych chłopców. Zamiast podchodów regularne spotkania na salonach. Nie odznaki, a książki z biblioteki. Zamiast jedzenia szyszek – bogato zastawione stoły. No i nie ćwik, a doskonały brat. Stowarzyszenia są zamknięte, a trafia się do nich z polecenia. Ponadto całość reprezentuje konkretny system wartości, którego oczekuje się od członków, ale o tym za chwilę. A co do strojów, to faktycznie, wolnomularze mają specjalne fartuszki, które są elementem ubioru galowego, ale pamiętać należy, że była to praktyka dość powszechna we wszelkiej maści bractwach. No i harcerze też mają swoje chusty.
Masoni pojawili się także na Górnym Śląsku
Idea dość szybko się rozchodzi po Europie, Madryt Paryż i Wiedeń w mig zyskują pierwszych masonów. Zresztą nie ma się co dziwić – ludzie przeświadczeni o swojej wyższości mogą tworzyć sobie zamknięte stowarzyszenia, a poza tym masoneria oferuje miejsce na inteligenckie dysputy, których istnienie jest celem samym w sobie. A pierwsza loża na Śląsku „Pod trzema szkieletami” powstaje we Wrocławiu w 1741 roku.
Natomiast pierwsze loże na Górnym Śląsku powstały w 1812. W Tarnowskich Górach i Koźlu, ale to tarnogórska interesuje nas bardziej. Loża świętojańska „Pod srebrną skałą” powstała w okresie największego peaku Tarnowskich Gór w swojej historii. Wtedy, przez te dość krótkie kilkadziesiąt lat, Tarnowitz było najważniejszym ośrodkiem miejskim w regionie, a ściągając do siebie wielu urzędników, konstruktorów, prawników i nauczycieli było idealnym gruntem dla masonerii. Srebrna Skała była ponadto lożą matką dla pozostałych lóż na Górnym Śląsku. Powstawały za jej zgodą i pod jej honorowym patronatem. Co więcej, jednym z tarnogórskich mistrzów był Grundmann, późniejszy założyciel miasta Katowic i katowickiej loży „Światło na wschodzie”. Popularna anegdota mówiła, że pierwsze rady miejskie odbywały się w siedzibie loży.
Dokładna liczba lóż na Górnym Śląsku jest niemożliwa do podania, bo nie ma jednego systemu pozywającego je zliczyć. Śląscy masoni zrzeszali się w trzech typach organizacji: niesamodzielnych kółkach masońskich, lożach świętego Jana i lożach świętego Andrzeja. I teraz pytanie, jak to liczyć. Kółka przypominały oddzielne stowarzyszenia, ale będące filiami większych zrzeszeń, a loże świętojańskie i świętoandrzejskie stanowiły w praktyce jeden byt. Tak więc w loży świętojańskiej Srebrna Skała masoni osiągali trzy pierwsze stopnie wtajemniczenia:
- I – uczeń,
- II – czeladnik,
- II – mistrz.
Kolejne stopnie musiały już funkcjonować w ramach loży świętego Andrzeja Tarnomontana, a były to:
- IV-V – uczeń/czeladnik św. Andrzeja,
- VI – mistrz św. Andrzeja.
Obie loże zajmowały ten sam budynek i spotykały się w tym samym czasie, bo funkcjonowały jako jeden organizm. Mistrz loży Andrzeja był jednocześnie zwierzchnikiem loży św. Jana, przez co nie sposób jednoznacznie policzyć, ile było stowarzyszeń. Rację będą mieli i ci, którzy mówią, że w Tarnowskich Górach były dwie loże, jak i ci, którzy udowadniają, że to było jedno stowarzyszenie podzielone na dwie sekcje. A wspomniane wcześniej kółka miały z kolei swoje własne siedziby. Niektóre dane będą więc mówić o siedmiu lożach na Górnym Śląsku, a inne, najbardziej uznaniowe – o trzydziestu. A wracając do stopni to pozostałe stopnie śląskich lóż masońskich to:
- VII – Doskonały Brat/ Rycerz Wschodu i Jerozolimy,
- VIII – Najdoskonalszy Brat/ Powiernik Salomona, Rycerz Zachodu,
- IX – Oświecony Brat/ Powiernik Lóż św. Jana,
- X – Bardzo Oświecony Brat/ Powiernik Lóż św. Andrzeja, Rycerz Purpurowej Wstęgi,
- XI – Najbardziej Oświecony Brat.
Ryt szwedzki i wiara masonów
Masoneria śląska, jak i niemiecka, należała do rytu szwedzkiego. Różnił się on światopoglądowo o pozostałych lóż, które też nigdy nie prezentowały jednej wizji świata. Łączyło ich to, że nigdy nie nazywali siebie wyznaniem czy też sektą, ale wierzyli, że w zaplanowane stworzenie świata przez bliżej nieokreślonego Stwórcę, którego zwykli nazywać Wielkim Architektem. No, poza Francuzami, tam loże były dość mocno ateistyczne.
Ryt szwedzki był natomiast masonerią skoncentrowaną wokół wiary w Chrystusa jako założyciela wolnomularstwa i przy okazji jej Najwyższego Mistrza. Dlatego też masoni rytu szwedzkiego rzadko się rekrutowali spośród Niemców i Ślązaków wyznania mojżeszowego, chociaż nie było to zabronione. Wiara w Chrystusa to nieco komplikowała po prostu. Natomiast warto zaznaczyć, że w Gliwicach istniała loża Humanitas zarezerwowana wyłącznie dla Masonów starej wiary.
Przywiązanie do nauk Chrystusa i dyskusje o nim były czymś bardzo atrakcyjnym dla lokalnych ewangelików, którzy stanowili trzon masonerii śląskiej, a statystycznie rzecz biorąc, członkowie tej wiary o wiele rzadziej należeli do proletariatu niż katolicy. Z kolei Kościół Katolicki potępiał masonów, pomimo tego, że kilku śląskich biskupów było wolnomularzami. Z jednej strony naturalnie krytykowano ryt francuski głoszący brak wiary w Boga, szkołę angielską odrzucającą nauki kościoła, czy też szwedzki, który w oczach katolików był herezją nauk Chrystusa. Tak źle i tak niedobrze.
Co robiła masoneria?
Nic ciekawego tak w zasadzie. A tak właściwie to nic ciekawego, gdy szukamy sensacji i teorii spiskowych. Aura tajemniczości im służyła, ale ostatecznie mówimy o klubach inteligenckich dla urzędników, pastorów i handlarzy. Okultyzmu czy mistycyzmu było tam tyle, co kot napłakał. Było trochę zabawy za to i miło spędzonego czasu w poczuciu bycia lepszym od innych. Rozrywka godna Belle Époque.
Koniec masonerii na Śląsku nastąpił w latach 30. XX wieku. W 1935 Hitler wydał zarządzenie rozwiązujące loże wolnomularskie, trzy lata później polski prezydent Mościcki dokonał tego samego. W czasach Polski Ludowej polska masoneria działała w sposób nierejestrowany i mało spektakularny, a w 1991 oficjalnie się zawiązała, w 2002 dokonując rejestracji KRS. W latach 90. Podjęto też próby odtworzenia dwóch śląskich lóż – katowickiego Światła i wrocławskiego Horusa, ale zostało to zablokowane. Lożę te musiałyby funkcjonować w rycie szwedzkim jako reaktywacje poprzedniczek, a wolnomularstwo uznaje podział państwowy Europy za swoje jednostki administracyjne. W skrócie: katowicka loża musi podlegać Warszawie, a nie może tego robić będąc w rycie szwedzkim. W Polsce mamy ryt francuski.
Masońskie ślady
Pomimo rozwiązania lóż w przestrzeni śląskich miast zostało trochę po masonach. Chociaż nikt nie zrobił dokładnej listy wszystkich reliktów masońskich na Górnym Śląsku, tak wydaje się, że w Bytomiu zachowało się najwięcej pamiątek tego typu. Jednak warto pamiętać, że nie każda kielnia i cyrkiel na elewacji kamienicy oznaczają masonów, to symbole mistrzów murarskich przede wszystkim. Dlatego weryfikacja każdego symbolu, to dość żmudny proces mający na celu ustalić, kto umieścił symbole i czy był masonem. Skoro też o Bytomiu mowa to warto podkreślić, że nieistniejąca loża bytomska jest najlepiej udokumentowaną i jej monografia jest dowodem na obecność rytu szwedzkiego wśród Ślązaków. To z tej loży zachowało się też najwięcej zdjęć. Ponadto w Katowicach przy ulicy Teatralnej 2 stoi do dziś budynek loży, a w Tarnowskich Górach istnieją do dziś dwie siedziby loży. Jedna to dawny zamek przy Zamkowej 12, a druga to obecne Tarnogórskie Centrum Kultury.
Masoni nie zapisali się specjalnie w śląskiej historii. Albo inaczej: pojedynczy mularze i owszem, ale nie jako organizacja. Będąc zamkniętym stowarzyszeniem, nie wychodzili do ludzi, a najbardziej społeczne co zrobili, to ofiarowanie budynku tarnogórskiej loży na rzecz domu ludowego w 1903. Sama masoneria okazuje się być o wiele mniej ciekawym zjawiskiem niż początkowo się wydaje, natomiast jeśli coś dobrego w historii zrobiła, to dwie rzeczy: szerzyła demokrację w XVIII wieku i… zainspirowała powstanie Trybunału Sów, czyli jednego z najciekawszych przeciwników Batmana.