Herr Gajdzik pracował w tarnogórskim urzędzie miejskim jeszcze przed wojną. Gdy przyszła nowa administracja, pozytywnie przeszedł weryfikację i mógł nadal pracować, choć stanowisko wymagało od niego zmiany pieczątek z orłem II Rzeczypospolitej na orła III Rzeszy.
Mój pradziadek Manek otrzymał czwartą kategorię na volksliście. Teoretycznie za działalność zbrojną w latach 1919-21, ale historia pokazała, że numer volkslisty zależał tylko od woli urzędnika i odpowiedzi na pytanie o muttersprache. Z kolei prababcia Klara dostała trójkę. Wkrótce pradziadka zdegradowano z maszynisty na palacza. Głów do wykarmienia w domu nie ubyło, a wręcz przybyło, gdyż mój dziadek postanowił się urodzić w 1943. Otrzymał jedynkę. Nie wiem jakim cudem, może urzędnik dokonał odejmowania. W każdym razie ze spolonizowanego ojca i niepewnej matki wyszedł czystej krwi Niemiec. Jednakże kategorie moich pradziadków nie pozwalały im na pobieranie świadczeń socjalnych na dzieci (jakże ważnych w kampanii NSDAP), a jak wspomniałem: pieniędzy w domu było mniej.
W tym miejscu pojawia się rzeczony Herr Gajdzik. Pado mojej prababci: Pani Balczarkowo, powiym jak napisać wniosek. Pomaga więc napisać wniosek o kwartalną zapomogę na dzieci i Klara otrzymuje co trzy miesiące sumę świadczeń socjalnych na dzieci. Gajdzik pomaga moim pradziadkom przeżyć wojnę.
Zabrali go do obozu
W grudniu 1944 administracja niemiecka wycofuje się z Górnego Śląska. Gajdzik zostaje, nie pierwsza zmiana pracodawcy go czeka. Tak przynajmniej mu się wydaje. W lutym albo marcu 1945 Gajdzik znika. Kilka tygodni później Klara dowiaduje się, że zabrali go do obozu w pobliskich Lasowicach. Obóz ten założyli Niemcy, a teraz strażnikami są w nim Polacy. Klara jedzie więc do obozu, ma odliczoną skromną sumę na potencjalną łapówkę dla strażników. Liczy jednak, że wyjaśni pomyłkę. Chce uratować tego, kto jej pomógł. Po krótkiej rozmowie ze strażnikami dowiaduje się, że już za późno. Gajdzik został zakatowany w obozie. Klara nie mogła nic zrobić, ale nie zapomniała tego nigdy. Opowieść przekazała swojemu synowi, on swojej córce, a na końcu mi.
Spłacić dług
Jeżeli można jakkolwiek spłacić dług, to pamiętając. Żydowski dziennikarz Elie Wiesel napisał kiedyś, że “zapomnienie mogłoby się okazać niebezpieczeństwem i zniewagą. Zapomnienie o zmarłych byłoby zabiciem ich po raz drugi. A jeżeli żaden z zabójców i ich wspólników nie czuje się odpowiedzialnym za ich pierwszą śmierć, to my jesteśmy odpowiedzialni za tę drugą”. Tak pisze Wiesiel w swojej “Nocy”, książce o doświadczeniu Shoah i przemyśleniach, zwłaszcza tych jak podejść do Holocaustu po tym jak jego pokolenie,15=latków z Birkenau, odejdzie i nie będzie już ani jednego świadka.
Jedno miejsce, cztery obozy
Obóz w Lasowicach powstał na przełomie 1940 i 1941 roku. Niemiecka administracja nie chciała, żeby tarnogórzanie brali udział w powstawianiu obozu i robotnicy z Wielunia jeździli go budować. Co ciekawe, obóz ten nie powstał jak wiele innych rękami więźniów, a budowali go ludzie wolni. Początkowo były tam trzy baraki, lecz bardzo szybko się rozrastał. Ostatecznie w jednym miejscu znajdowały się trzy różne obozy. Obóz pracy dla ludności cywilnej, obóz jeniecki dla żołnierzy radzieckich i obóz jeniecki dla Brytyjczyków. Dwa pierwsze nie różniły się praktycznie niczym, ale o tym później.
Pierwszymi więźniami obozu byli żydowscy mężczyźni, w większości z Polski. Do obozu odsyłano raczej więźniów w sile wieku, gdyż ich zadaniem była praca na kolei. Do dziś część nasypów na linii Tarnowskie Góry-Nakło Śląskie-Bytom jest usypana przez więźniów tego obozu. Możliwe też, że szwele po nich zostały. Warunki w obozie były tragiczne, choć odmienne od tego, z czym kojarzą nam się niemieckie obozy. Trzeba mianowicie zrozumieć, że zbrodnicza Rzesza miała kilka rodzajów obozów: koncentracyjne, pracy i zagłady.
Koncentracja a zagłada
W obozach pracy chodziło o niewolniczą pracę i zamęczenie człowieka, lecz najpierw miał wykonać swoją pracę. Z reguły miały to być obozy o lepszej jakości wyżywienia. Taki powinien być w teorii ten lasowicki z racji na bardzo ciężką pracę, ale to tylko teoria. Niemcy przydzielili więźniom dzienne wyżywienie w postaci 400 gram chleba i litr zupy. Jakość jak z Auschwitz. Więźniowie naturalnie głodowali i nie mieli sił do pracy. Część z nich umierała podczas niewolniczej pracy. Przyjmując na chwilkę perspektywę oprawców, trzeba zrozumieć, że w dla nich nadrzędnym celem obozu była praca więźniów. Ich potencjalna śmierć nie była wpisana w cel obozu pracy. Od tego były inne miejsca.
Obóz natychmiastowej zagłady zwany czasem obozem zagłady lub śmierci to projekt stworzony przez nazistów. Cel obozu jest wpisany w samą nazwę. Więźniowie mają zostać poddani eksterminacji, bez wyjątku. To w tych obozach znajdowały się komory gazowe. Jednakże trzeba pamiętać, że obóz zagłady nie jest obozem koncentracyjnym, bo to znowu inne pojęcie.
Trzeci rodzaj obozów opracowali Brytyjczycy pod koniec XIX wieku. Idea przerażająca i okrutna. Człowiek w obozie koncentracyjnym ma zostać złamany, ale zostawiony przy namiastce życia. Celem podręcznikowej koncentracji nie jest śmierć więźnia i im mniej zgonów tym lepiej realizowana jest ta myśl. Obozy koncentracyjne nie były domeną tylko III Rzeszy, jak często się myśli. W całej Europie w XX wieku pojawiały się tego typu miejsca, a sowiecki system łagrów to największy system obozów koncentracyjnych, jaki dotychczas powstał. Obozy te miała też Japonia, USA czy Polska. I nie tylko ta powojenna z osławioną Zgodą, ale i przedwojenna. Bereza Kartuska założona przez Piłsudskiego była “wzorcową” koncentracją (sama sanacja określała ten obóz mianem koncentracyjnego w dodatku) i miała jedne z najcięższych warunków w przedwojennej Europie. A czemu zbaczam z tematu i tłumaczę te semantyczne zawiłości? Ano ważne jest, żeby wiedzieć, że nie było polskich obozów śmierci, ale były za to koncentracyjne. A ten wątek wróci nam za chwile w Lasowicach.
Początki obozu
Obóz pracy dla cywilnej ludności żydowskiej stosunkowo szybko zlikwidowano w Lasowicach. Pochłonął go cały czas powiększający się obóz pracy dla jeńców radzieckich. Czerwonoarmiści zbierali pokłosie odmowy podpisania konwencji genewskich przez Stalina. Jeńcom nie przysługiwała ochrona i można było robić z nimi, co się chciało (co działało w obie strony). To na Rosjanach testowano pierwsze komory gazowe w Auschwitz, a w Lasowicach jeńcy podejmowali niewolniczą pracę. Nosili szyny, sypali nasypy i kopali tunele. Głodujący więźniowie rozbudowywali ogromny tarnogórski węzeł kolejowy.
Równolegle do obozów pracy znajdował się brytyjski obóz jeniecki. Był on zorganizowany zgodnie z konwencjami. Jeńcy otrzymywali dobre wyżywienie, czerwony krzyż wysyłał im paczki, na terenie obozu zorganizowano boisko do piłki nożnej, a więźniowie mieli prawo do opuszczania obozu na przepustkach. Włóczyli się wtedy po mieście, co do dziś wspominają tarnogórzanie. Zresztą nie pierwszy raz mieli kontakt z anglojęzycznymi żołnierzami, gdyż w okresie plebiscytowym w Tarnowskich Górach stacjonowali Szkoci.
Tajemnica poliszynela
O obozie wiedzieli wszyscy. Był zakaz zbliżania i mało kto tam bywał, ale wałęsający się po mieście Brytyjczycy byli jawnym dowodem na istnienie obozu. Wiedziano też o Żydach w nim pracujących czy Rosjanach. Część z tarnogórzan starała się dokarmiać więźniów, np. wyrzucając obierki (choć był to po prostu pokrojone warzywa) przy drodze do obozu, którą wracali więźniowie. Jednocześnie dzieci chodziły na ślizgawkę niedaleko obozu. Swoją drogą długo zastanawiałem się, jak zrozumieć. Ile wiedzieli Ślązacy czy Niemcy o obozach, ale potem uświadomiłem sobie, że w sumie mamy dziś analogię. O tym co się dzieje na granicy polsko-białoruskiej, wie ponoć każdy. Każdy ponoć wie, co tam się dzieje, ale większość nie zaprząta sobie tym głowy. Żyją sobie nadal, bo ich to nie dotyczy. Smutne, ale tak już działamy. Myślę, że gdy mowa o obozach w czasie IIWŚ, to społeczeństwa funkcjonowały podobnie.
Polski obóz
Obóz pracy i jeniecki w Lasowicach zakończyły swoją działalność w grudniu 1945. Armia Czerwona, a za nią podążająca polska administracja zajmują pusty obóz. Dość szybko się okazuje, że zastana infrastruktura może im posłużyć do własnych celów. Takich obozów w Polsce było ponad 200. Kilka z nich znajdowało się pod zarządem NKWD, a prawie 200 pod polskim ministerstwem spraw wewnętrznych. Jednym z nich był obóz w Lasowicach.
Tarnogórzanie zaczęli znikać w lutym 1945, a najwięcej w maju 1945. Łącznie, na podstawie donosów i woli nowych urzędników do obozu trafiło 5 tysięcy cywilów. Głównie kobiety i dzieci. Chciałbym napisać, kim byli więzieni tam Ślązacy i Ślązaczki, ale brakuje jakiekolwiek klucza. O ile w niemieckich zbrodniach możemy szukać jakiegoś klucza i pozornej logiki, tak tu mówimy o chaosie i woli oprawców. “Element niepewny” nie był jasno zdefiniowany dla Polaków i był uznaniowy. Czasem była to kwesta donosu, czasem posiadanego majątku a czasem przynależności na volksliście.
Natomiast warunki obozu uległy zmianie. Dotychczasowy obóz pracy stał się obozem koncentracyjnym. Więźniowie nie podejmowali pracy, byli katowani i chorowali na czerwonkę. Podobnie jak więźniowie radzieccy, nie mieli odzienia na zimę, spali na podłodze w drewnianych barakach. Jednak jak się okazuje, warunki obozu koncentracyjnego mogły być jeszcze gorsze niż te do 1945. Wspominałem już o głodowych racjach dla więźniów obozu pracy, ale wiele wskazuje na to, że obóz koncentracyjny nie miał przydzielonych racji wcale. Nie istniała również możliwość wezwania lekarza. Jedzenie ad hoc załatwiano i przysyłano je tylko wtedy, gdy uznano że jest to koniecznie. Ponadto strażników zachęcano do bicia osadzonych, podczas gdy w obozie pracy było to zakazane. I nie kierowano się pobudkami etycznymi, po prostu niepobity więzień lepiej pracuje.
Nie został nawet ślad
Obóz w Lasowicach zamknięto w październiku 1945 roku. Zadecydował o tym starosta Józef Marek, który wysłał raport o stanie obozu urzędowi wojewódzkiemu. Sytuacja była tragiczna, a o podniesieniu warunków obozu nie było mowy. Zdecydowano więc o zamknięciu obozu koncentracyjnego w Lasowicach.
W ciągu kilku miesięcy ślad po obozie zniknął. Okoliczni mieszkańcy rozebrali baraki i fundamenty. Materiał z odzysku nadał się na trudne czasy.
Dziś, w miejscu, gdzie był obóz pracy, obozy jenieckie i obóz koncentracyjny rośnie bujny las. Nie ma żadnej formy upamiętnienia. Kilka lat temu była wystawa w muzeum miejskim i film Alicji Shatton (praktycznie niedostępny dziś), ale to było działanie sezonowe. Dla władz miejskich temat obozu jest niewygodny i wolą o nim nie mówić wcale. Nikt nie chce mieć tu drugiej Zgody. Brak dyskusji i pamięci działa jednak w dwie strony. Miasto uwolniło się od pamięci po ofiarach, ale i od ciągłej i bezsensownej dyskusji, że to wcale nie były polskie obozy. Obóz w Lasowicach to quasi niewybuch wojenny w lokalnym dyskursie. Jest sobie, jest bardzo poważny, ale mało kto wie albo pamięta, bo przecież jest ukryty pod ziemią. Tak najwygodniej przecież. Problemem niewybuchów jest jednak to, że czasem mogą wybuchnąć, a ich zabezpieczenie powinno odbyć się bez zwłoki czasu. Na obojętności nie zdobywa się długofalowego kapitału.
Może Cię zainteresować: