Gmina Świerklaniec zwana przeze mnie doliną czterech gmin znajduje się na północy województwa śląskiego, w dolinie rzeki Brynica, a od wschodu granicy z Zagłębiem Dąbrowskim. Jest składową powiatu tarnogórskiego. Na gminę składają się obecnie cztery wsie: Nakło, Orzech, Nowe Chechło i Świerklaniec. Technicznie rzecz biorąc tylko Świerklaniec i Chechło leżą w dolinie, a Nakło i Orzech są już wyżej, ale dolina czterech gmin brzmi ładniej niż dolina dwóch i kawałka jednej wsi raz Nakła. Ważnym elementem gminy jest, że obecnie granice między wsiami się zatracają i mamy ciągłość zabudowań. Ludnościowo też obszar się dość mocno unifikuje i widać, że podział administracyjny odpowiada również faktycznemu zżyciu się wsi ze sobą. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że Świerklaniec to taka Ruda Śląska wśród wsi, czyli patchworkowa osada. Aktualnie gminę zamieszkuje 12 401 osób (GUS 2021). Zaludnienie rozkłada się następująco: Nakło i Świerklaniec po cztery tysiące mieszkańców, a Chechło i Orzech po dwa.
Przyjmując tylko kryterium ludnościowe, to sam Świerklaniec ma więcej mieszkańców od 197 miast w Polsce. Podobnie Nakło Śląskie. Orzechowi i Nowemu Chechłu ustępuje za to 149 miast. Jednak, jeśli policzymy wszystkie wsie razem (a są ku temu powody) to okazuje się, że gmina Świerklaniec ma więcej mieszkańców niż 596 miast w Polsce. Pięćset dziewięćdziesiąt sześć miast ma mniej mieszkańców niż jedna gmina wiejska. Jednocześnie te 12 tysięcy nie jest rozsiane na ogromnym terenie. Gmina ma 42 kilometry kwadratowe (tyle, co miasto Piekary Śląskie), a ludzie zamieszkują na terenie 20 kilometrów kwadratowych. Gęstość zaludnienia większa niż średnia w 13 innych województwach. O prawach miejskich nie myśli się jednak na poważnie. W skali metropolii nie jest to zbyt dużo, chociaż jeśli spojrzymy na całe województwo śląskie, to Świerklaniec jako miasto powstałe z czterech wsi zająłby 47. miejsce na 74. miasta w województwie (byłby tuż przed Wisłą). Jako sam Świerklaniec byłby w okolicach 60. miejsca.
Jednakże Świerklaniec jest czymś znacznie większym i ciekawszym niż tylko liczną wsi. To malownicza wieś mająca wiele niewiejskich elementów, będąca jednocześnie czymś jedynym w swoim rodzaju.
Religijna wieś?
Mało kto we wsi trudni się już rolnictwem. Farorz Szot ocenia, że około dziesięciu rolników należy do parafii. A skoro mowo o parafii to Świerklaniec nie jest też stereotypową wsią. Religijność ma tu charakter bardziej miejski niż wiejski. Kolynda wpuszcza z 90% mieszkańców, a regularnie na msze chodzi 30-40% mieszkańców (celowo unikam pisania świerklańczanie). Religijność ma zatem charakter nieco bardziej miejski niż stereotypowa radiomaryjna wieś. Dominującą religią jest wyznanie rzymsko-katolickie. Ewangelików jest za to kilka rodzin. Drugim wyznaniem co do wielkości są Świadkowie Jehowy, a ich skupiskiem Nowe Chechło.
Zmiany, zmiany, zmiany
W Świerklańcu spędziłem blisko dziesięć lat życia. Nie mieszkałem tam, ale dojeżdżałem z Tarnowskich Gór do szkoły podstawowej a później gimnazjum. Można powiedzieć, że pewna odwrotność etosu ucieczki ze wsi do miasta celem zdobycia edukacji. Jako drobno-mieszczanim jeździłem na wieś, aby chodzić do szkoły, bo trudno mi pisać na poważnie o uczeniu się w kontekście poziomu tamtejszej podstawówki.
Od ukończenia szkoły składam regularne wizyty we wsi, a każdorazowy przejazd przez dolinę budzi we mnie poczucie nostalgii, lecz właśnie za czym? Kiedy zaczynałem swoją przygodę w Świerklańcu, to była to wiejska miniaturka konurbacji śląskiej. Cztery zespolone ze sobą wsie, a każda z przekonaniem o swojej wyższości nad resztą. Ostoja języka śląskiego (poza szkołami, bo tam to przecież nie wypadało, jakże można mówić w swoim własnym języku) i centrum komunikacji. Ponadto Świerklaniec ma swój własny ekwiwalent “poniemieckości”. Tu klimat jest zdominowany podonnersmarckowskimi dobrami. Ponadto Świerklaniec jasno zerwał z mitem wyizolowanej wsi odciętej komunikacyjne. Bezpośrednimi autobusami można dojechać stąd do Katowic (co prawda 5., ale zawsze), Bytomia, Piekar Śląskich, Radzionkowa oraz w ciągu zaledwie 12 minut do Tarnowskich Gór-stolicy powiatu.
To, co na początku lat 2000. mogło dziwić, to fakt, iż nie trzeba opuszczać swojej wsi przez cały okres obowiązkowej edukacji. A przynajmniej, jeśli ma się zainteresowania przyrodnicze. Gmina miała cztery podstawówki (na każdą wieś jedna), dwa gimnazja (Świerklaniec i Nakło) oraz technikum rolnicze w Nakle, którego tradycje sięgają czasów reformy rolnej i zagospodarowania pałacu Donnermarkców. Ta szkoła średnia była ponadto pod auspicjami ministerstwa rolnictwa, a za tym szły bardzo duże pieniądze. Nakielska szkoła wraz z przylegającą bursą była jedną z najlepiej wyposażonych szkół w regionie. Jeśli ktoś planował zostać weterynarzem czy leśnikiem, mógł 19 lat życia spędzić w Nakle, bez potrzeby jeżdżenia gdziekolwiek.
Już za “moich” czasów Świerklaniec nie był specjalnie rolniczą wsią, a z dość rozbudowaną infrastrukturą turystyczną: z dwoma parkami Donnersmarcków oraz zalewem Nakło-Chechło. Punktami dość ważnymi na turystyczno-weekendowo-wakacyjno-ucieczkowej mapie Górnego Śląska.
W ciągu ostatnich czternastu lat gmina Świerklaniec zwiększyła swoją populację o 20%. Jednakże saldo migracji nie oddaje prawdziwej natury, Wsie się wyludniają, a młodzi uciekają, bądź na kilka lat wyjeżdżają. Większość wsi w kraju się wyludnia, a odpływ ludzi ze Świerklańca cały czas następuje. Jednak przybywa nowych mieszkańców, a w ciągu ostatnich 14 lat saldo wyniosło 433. Osoby na plusie. Ci ludzie zdecydowali się osiąść na stałe i zacząć żyć we wsi. Przez życie rozumieć należy akt przemeldowania oraz rozliczenie się w Urzędzie Skarbowym jako mieszkańcy Świerklańca. Ludzi żyjących nieco “na dziko” bez pełnego przeniesienia od strony administracyjnej może być nawet do tysiąca.
Symbolicznym początkiem zmian była dla mnie jednak przebudowa skweru w Świerklańcu, centrum gminy. Dawniej był tam staw i młyn, ale zbiornik został zasypany kilkadziesiąt lat temu. Pozostał po nim duży skwer i przecinająca go po skosie droga. W okolicach 2009 dróżka ostała wybrukowana. Co ważne była ona na trasie większości uczniów podstawówki i gimnazjum. Pamiętam, że ilekroć przychodziła zima, a z nią opady śniegu to ktoś z gminy szedł odśnieżać ścieżkę. Naturalnie śnieg odgarniał na bok i tym sposobem wzdłuż ścieżki rosły podłużne hałdy śniegu. Codziennie, od godziny 12:00 do 15:00 ścieżka przestawała być tylko ścieżką. Przejście nią było niemożliwe, gdyż zgodnie z konwencjami świerklanieckimi stawała się ziemią niczyją. Hałdy śniegu przestawały być efektem odśnieżania, a stawały się przemyślnie usypanymi konstrukcjami okopów. Ostfront nie brał jeńców. Z przeciwległych okopów prowadzono zmasowany ostrzał artylerii śnieżnej, która potrafiła niejednego siniaka nabić. Konwencje świerklanieckie w przeciwieństwie do genewskich zabraniały brać jeńców. Pojmany wróg był nacierany śniegiem, a z plecaka robiono mu kebaba.
Druga dekada XXI wieku przyniosła jednak zawieszenie broni i wygaśnięcie konfliktu. Ziemia niczyja została zagospodarowania, a niejaki Żurek z pobliskiego centrum ogrodnictwa wykopał mały staw, zrobił mostek, zasadził drzewka oraz postawił ławki. Od tego czasu skwerek stał się miejscem romantycznych skwerek schadzek uczniów gimnazjum (teraz podstawówki) oraz libacji alkoholowych. Rewitalizacja skweru stała się dla mnie początkiem zmian we wsi.
Kolejnym punktem był chyba kebab, a nawet dwa. Kto to pomyślał jeszcze paręnaście lat temu, że na wsi otworzą się kebsy (w tym jeden o dźwięcznej nazwie “u Wioli”). Jeden z nich zmienił się potem w pizzerię. Jednocześnie siostry boromeuszki zaczęły “odzyskiwać” ziemię rolną, na którą miały kupców już przed przekazaniem działek. Tak powstała w Świerklańcu Biedronka, a od zeszłego roku mamy centrum handlowe oraz Lidla. Niedaleko parku gmina planowała kiedyś budowę nowej biblioteki, ale z racji na odmowę przyznania dotacji gmina sprzedała grunt, a wniesiono na nim tanksztele.
W ciągu kilku lat Świerklaniec zyskał infrastrukturę handlową oraz wybudowano kilkaset nowych domów. Udział w tym mieli m.in. deweloperzy. Świerklaniec stale przyciąga nowych lokatorów. Urząd Gminy twierdzi, że jest to spowodowane dobrą komunikacją z miejscami pracy oraz czystym Białym Śląskiem. Połowę powierzchni gminy zajmują lasy, a stale rozbudowana infrastruktura oraz podonnersmarckowskie parki i zalew sprawiają, że po prostu jest co robić. Władze nie chcą nazywać siebie sypialnią metropolii. Ma to w sobie coś pejoratywnego. To miejsce do życia dla toczącej proletariackie mortal kombat klasy średniej.
Nowi ludzie i zmiany pokoleniowe niosą za sobą jednak też szkody. Język śląski we wsi zanika. W gimnazjum kiedyś prawie wszyscy poradzili godać. Teraz dzieci w szkole mają problemy z pasywną znajomością języka. Zmiany, zmiany, zmiany. Ale czy na dobre?
Najkrótsza historia gminy
Najstarszą wsią w gminie jest Orzech. Najstarsza wzmianka o nim pochodzi z 1224 roku. Nakło zostaje wymienione w XV wieku, a najstarsze poświadczenie istnienia Świerklańca to rok 1507. Najmłodszą, bo XIX wieczną wsią jest Nowe Chechło.
Nowe Chechło powstało jako kolonia górnictwa odkrywkowego. Nazwę zawdzięcza wsi Stare Chechło, która dziś została pochłonięta przez Świerklaniec. Świerklaniec to zbitka kilku obszarów. Starego Chechła, obszaru dworskiego Donnersmarcków zwanego Neudeck, Bizji, Ostrożnicy oraz Żabińca. Nakło z kolei pochłonęło Kowoliki, Kolonię i Wapienniki.
Nakło należało do katolickiej linii rodziny Henckel von Donnersmarck a Świerklaniec z Chechłem do ewangelickiej linii. To te dwie rodziny były motorem napędzającym życie na wsi, gdyż jako stali rezydenci ingerowali w charakter wsi i jej wygląd.
Wszędzie czuć grofów
Tu wszystko kręci się wokół rodziny Henckel von Donnersmarck i podonnersmarckowości. W Nakle mamy pałac wraz z otaczającym go parkiem. Obecnie w pałacu znajduje się Centrum Kultury Śląskiej (CEKUŚ). Miejsce dość specyficzne, bowiem mające w pełni świadomość lokalizacji na wsi. Wpływa to dość pozytywnie na organizacje, gdyż były dyrektor Zając wiedział, że nikt nie wpadnie po prostu do Nakła. Ludzi trzeba tu ściągnąć, a oferta musi być atrakcyjna. Przez lata to działało.
Kościół i dom opieki w Nakle wybudowali Donnersmarcki. W Świerklańcu stara szkoła i klasztor z przedszkolem to ich robota. W parku w Świerklańcu wszystko jest pozostałością po nich, choć pałacu i zamku dziś już nie ma. Został kościół, pałac dla gości oraz mała architektura. W Orzechu natomiast są sztuczne ruiny. Pytacie co to? Ano trend z Anglii, żeby w parkach stawiać ruiny zamków. W sumie to brzmi jak coś, co tylko Anglik mógł wymyślić patrząc na piękny park: zdecydowanie brakuje tu ruin.
Pola są pańskie a połowa babć pamiętała jeszcze grofów. Z kolei babcia mojego kolegi była niańką ostatniego Donnersmarcka urodzonego w Świerklańcu. Natomiast jak dobrze poszukać to, fragmenty zastaw z Małego Wesalu znajdzie się, w co drugim domu.
Na początku lat 2000. w Świerklańcu często bywali potomkowie Donnersmarcków. Zapraszał ich tu dyrektor gimnazjum, a późniejszy wójt- Kazimierz Flakus. Niestety nie spotykało się z aprobatą wszystkich, gdyż niejeden opa a oma godali, iże grofy tu przez niego wrócą i zabiorą co mieli. Tak jakby wójt ośmiotysięcznej gminy potrafił cofnąć reformę rolną i proklamować odrodzenie III Rzeszy Niemieckiej.
Był zamek, nie ma zamku
Pałac w Nakle ocalał wojenną zawieruchę, lecz nie zachowało się jego wyposażenie. W Świerklańcu był natomiast średniowieczny zamek, a w 1862 wniesiono pałac nazywanym Małym Wersalem. Jeśli chodzi o zamek to, była to unikatowa konstrukcja na planie owalu, lecz w niezbyt dobrym stanie już na początku XX wieku. Pałac natomiast... rozumiem smutek, że nie zachował się, ale o ile jeszcze z zewnątrz wyglądał jakoś, to w środku było tam po prostu strasznie. Zdjęcia z niego powinny być w słoniku pod słowem “kicz i bezguście”.
W 1945 zamek i pałac zostały rozszabrowane, a następnie podpalone. Wieść gminna niesie, że byli to Rosjanie, ale... nie na to dowodów. Nie znamy nawet daty pożaru poza tym, że miał to być styczeń 1945. Armia Czerwona pojawi się tu dopiero pod koniec stycznia, a niektórzy mieszkańcy twierdzą, że pożar był na początku. Jednak dalej nie wiadomo kto podpalił. Mogli to być mieszkańcy okolicznych wsi, ale mogło to też być na polecenie Donnersmarcków. Dziwnym trafem spłonęły tylko majątki ewangelickiej linii, a katolickiej przetrwały. I mówimy tu o wszystkich miejscowościach: Świerklańcu, Nakle, Brynku, Reptach czy Krowiarkach. Ale skończmy z teoriami. Po prostu nie sposób ustalić kto to był, a zamek i pałac jak były tak ich nie ma.
Park i zalew
Niewątpliwym sercem gminy jest zalew Nakło-Chechło oraz park w Świerklańcu. Centrum wypoczynkowe dla całej północy Górnego Śląska. Jednocześnie miejsce ślubów (w parku jest i USC i kościół) oraz do niedawna wesel (w pałacu kawalera). Ponadto obowiązkowe sesje zdjęciowe w parku z okazji <wstaw dowolne słowo> oraz sporadyczne występy w telewizji jako plany zdjęciowe (“Sensacje XXwieku” czy teatry telewizji polskiej).
Zalew z kolei jest największym obiektem tego typu w powiecie, a woda od zawsze przyciągała ludzi. Nie ma tu większej filozofii, ale ewidentnie wpływa to na charakter wsi, która niejako sama wypoczywa i żyje z wypoczynku innych. Od zawsze park oraz zalew napędzały Świerklaniec. To dzięki ich obecności we wsi od dwudziestu lat były restauracje, dom weselny, kawiarnia i cukiernie. Z jednej strony budowane z myślą o turystach, a z drugiej strony integralne w życiu mieszkańców gminy. Co tu dużo mówić, jeden z najlepszych lokalów serwujących sushi był swego czasu w Orzechu.
Kowoliki i inne Bizje
Pisałem już o tym, że Świerklaniec i Nakło pochłonęły kilka mniejszych osad. Wspomnieć dokładniej trzeba tu o dwóch: Kowolikach i Bizyjo. W Nakle oprócz Wapienników i Kolonijo związanych z przemysłem były też Kowoliki. Farma owiec i kilka gospodarstw rolnych. Jednak, gdy dziś udamy się w miejsce Kowolik to znajdziemy tam ruiny dawnego toru wyścigów konnych. Oczywiście podonnersmarckowskiego.
Skoro mowa o ruinach to warto wspomnieć o kilku obiektach typu urbex (czyli hobby polegające na eksploracji ruin). Między Świerklańcem a Nowym Chechłem jest zapomniany przez Boga i świat cmentarz ewangelicki (no dobra, ktoś pamięta, ale jest on opuszczony od 80 lat i nie ma tam już prawie pomników), folwark przy parku w Świerklańcu oraz stare piece do palenia wapna w Nakle.
Wracając jednak do mini miejscowości. Jedna z nich jest Bizyjo vel Bizja. Dawna osada graniczna z mostem i przejściem granicznym między Imperium Rosyjskim a Rzeszą Niemiecką. Wcześniej Brynica dzieliła: Prusy i Rosję, Prusy i Rzeczypospolitą, Unię korony św. Wacława i Rzecząpospolitą, dalej Unię Królestwa Czeskiego i Królestwo Polskie. Granica na Brynicy (z przerwą w latach 1795-1807) była jedną z najtrwalszych granic w Europie. Przewodnik turystyczny po przemysłowym Górnym Śląsku z 1902 pisał, że:
“Niedaleko od Neudeck jest Bisia. Można tam się udać pieszo spod dworu i stojąc na moście wejrzeć w głąb Rosji”
Przy czym głąbem Rosji był oczywiście Tąpkowice czy inne Ożarowice.
Kim jest Świerklaniec?
Temat Unii Europejskiej w Świerklańcu też wygląda dość specyficznie. Z jednej strony czuć fundusze, ale nie ma się wrażenia, że to wieś unijna i że dopiero one przyniosły do Świerklańca cywilizację. Jasne, gmina zawdzięcza Unii dużo inwestycji, ale wiele rzeczy powstaje obok i z rąk prywatnych inwestorów. Sklepy i prywatne domy pokazują, że to mieszańcy sami dokładają się do rozwoju wsi.
Świerklaniec rośnie i zmienia się. Już teraz jest niepowtarzalny, ale możliwe, że będzie jeszcze bardziej zaskakiwał. Kto wie, czy za x lat nie stanie się miastem albo, czy nie przegoni kilku miast w Metropolii (chociaż z takim Miasteczkiem to się już stało).
Gmina dzieli się na dwa obozy. Ludzi przyjezdnych i autochtonów. Dyskurs lokalny jest więc podzielony na te dwa podobozy. Dlatego też nie sposób stworzyć archetypicznego mieszkańca. Tak jak Tarnowskie Góry to narcyz z kompleksem niższości tak Świerklaniec to będzie twoja oma,a z drugiej Bartek- milenials z korpo bądź własnej firmy, który razem z Kasią buduje dom na kredyt. Jednocześnie Bartek podkreśla, jak pięknie żyje mu się na spokojnej wsi, denerwuje go, że sąsiad się obok buduje, a jego córka go nienawidzi, bo ma daleko do szkoły średniej.
Cieszymy się, że przeczytałeś nasz tekst do końca. Mamy nadzieję, że Ci się spodobał. Przygotowanie takich materiałów wymaga mnóstwo pracy i czasu od autorów. Chcemy, żeby zawsze były dostępne dla Was za darmo, jednak aby mogło tak pozostać, potrzebujemy Twojego wsparcia. Zostań patronem Ślązaga na Patronite.pl i dołóż swoją cegiełkę do rozwoju dobrego dziennikarstwa w regionie.
Może Cię zainteresować: