Historia Zdzisława Beksińskiego jest bardzo burzliwa, a pod koniec życia dramatyczna. Znając historię rodziny Beksińskich można lepiej zrozumieć obrazy i twórczość artysty, ale czy nie znając tej historii Beksińskich również można czerpać z obrazów?
Jak najbardziej. Myślę, że nawet jest to czasem wskazane jeśli chodzi o sztukę, bo wtedy ten odbiór jest czysty. Nieskażony tą biografią, chociaż akurat w przypadku Beksińskiego to myślę, że liczne grono odbiorców właśnie poprzez historię rodziny docierało do sztuki, ale jak najbardziej tę sztukę możemy chłonąć bez całego bagażu biograficznego. Myślę, że ta sztuka jest tak głęboka, że właściwie dociera do każdego człowieka i każdy z nas odnajdzie w tej twórczości coś swojego. Patrząc na te dzieła trochę się w nich odbijamy jak w zwierciadle, konfrontują nas też z nami samymi, z naszym wnętrzem. Prowokują do zadania pytań o charakterze egzystencjalnym, tym ostatecznym. Być może zatrzymują nas też w takim codziennym biegu i pozwalają zadać te pytania, które gdzieś albo spychamy w podświadomość albo nie mamy na co dzień czasu ich zadać, a to jest taka okazja, która nas zatrzymuje w biegu i pozwala chłonąć, podziwiać, odczytywać tę sztukę po swojemu.
Jak biografia i życiorys Zdzisława Beksińskiego przejawia się w jego obrazach i dziełach?
Beksiński mówił, że kwestie metafizyczne, myślenie kategoriami egzystencjalnymi tkwiły w nim od zawsze. Mówił, że właściwie od 15 roku życia wewnętrznie bardzo się nie zmieniał. Myślę, że wewnętrzna konstrukcja artysty, jego osobowość, to była największą pożywka dla twórczości. Tak myślę, chociaż wiadomo, że nasze życie i jakieś graniczne sytuacje, czy też sytuacja związana z synem, to pewnie jakoś budowało jego wewnętrzną konstrukcję, ale myślę, że ta sztuka wypływała z jego pytań. Z jego wątpliwości i z tego wszystkiego co w nim się kotłowało.
Malarstwo się zmienia, ale ta atmosfera i nastrój pozostaje ten sam
Jak na przełomie lat zmieniał się Zdzisław Beksiński? Czy to widać w jego dziełach?
Wystawa w Tichauer Art Gallery pokazuje prace z dwóch głównych okresów twórczości – okres fantastyczny i dwadzieścia ostatnich lat twórczych. Beksiński jako malarz rozpoczynał od zupełnie innych dzieł, od obrazów abstrakcyjnych nieprzedstawiających, ale szybko porzucił tę abstrakcję, nie chciał być już nowoczesny. Nawet nie chciał być doceniany przez krytyków, był doceniany za te dzieła, bo ten czas dyktował taką twórczość, ale stwierdził w pewnym momencie, że nie chce być modnym i nie zależy mu na krytyce. Chciał być wierny sobie. Chciał mówić o sobie. Chciał przekazywać wewnętrzną prawdę i być autentycznym. Wtedy też zrodził się ten okres fantastyczny, który trwał do mniej więcej połowy lat 80. Prace z tego okresu są bardzo wizyjne, barwne, pełne szczegółów. Takie mogłoby się wydawać na poły anegdotyczne. Powoli artysta odchodził od tej całej rekwizytorni na rzecz większego wyciszenia, co zresztą można zobaczyć na zaprezentowanych obrazach. Już ta intensywna kolorystyka, nie jest artyście potrzebna do opowiadania o sobie. Właściwie malarstwo się zmienia, ale ta atmosfera i nastrój pozostaje ten sam. Patrząc na te dzieła nie mamy wątpliwości, że to są prace tego samego artysty, nawet pomimo tych zmian i przekształceń.
Za życia dzieła artysty cieszyły się porównywalną popularnością jak dzisiaj? Czy jednak były mniej popularne?
Zdecydowanie mniej. Beksiński w jednym wywiadzie wspominał swoją pierwszą wystawę, gdzie oprócz organizatorów i jego kolegi nie było nikogo. Później na wystawie były zgaszone światła, bo nikt tam nie przychodził, a ktoś kto chciał napisać jakiś artykuł, żeby zobaczyć te prace musiał chodzić z latarką. Natomiast za życia Beksiński zdobywał publiczność, właściwie od lat 60. kiedy zaczął wystawiać. Pierwszą głośną wystawą był 1964 rok w warszawskiej Pomarańczarni, to był ten moment graniczny, kiedy ta popularność wzrastała i Beksiński zaczął sprzedawać swoje prace. Później żył już tylko z twórczości. Natomiast na pewno nie był znany w takim stopniu jak dzisiaj. Teraz ta sztuka dociera do szerokiego grona odbiorców, nie mówiąc już o cenach prac. Jest to rzeczywiście sztuka, która przemawia do współczesnego człowieka.
A jak to jest z popularnością artysty za granicą?
Za granicą wygląda to różnie, ale mamy zagranicznych zwiedzających, którzy specjalnie przyjeżdżają do muzeum w Sanoku zobaczyć twórczość Beksińskiego. Więc artysta jest znany. Tak samo zwracają się do nas muzycy, którzy bardzo często chcą wykorzystywać obrazy na okładkach swoich płyt. Jednak za granicą nie jest znany w takim stopniu jak w Polsce. Piotr Dmochowski miał ambicje, aby w Paryżu, we Francji spopularyzować tę sztukę. Miał tam galerię, natomiast Francja niekoniecznie jest tym terenem, gdzie Beksiński by się przyjął, tam jednak chełpi się sztukę klasyczną. Natomiast to jest sztuka ekspresyjna, bardziej ekspresjonistyczna. Bardziej sprawdziłby się teren niemiecki.
To sztuka, która konfrontuje nas z naszymi bolączkami
To jeszcze o samych obrazach. Dzieła Beksińskiego mogą być dla niektórych osób za mocne, czy to nie odstrasza ludzi od Beksińskiego?
W muzeum w Sanoku, Beksiński faktycznie dzieli publiczność. Jedni zachwycają się i przychodzą dzień po dniu, aby chłonąć i przebywać przy dziełach bez przerwy. Są też osoby, które omijają i nie są w stanie oglądać dzieł artysty, bo jednak ich wrażliwość nie pozwala na odbiór. Jest to sztuka, która może nie jest trudna, ale na pewno jest to sztuka, która konfrontuje nas z naszymi bolączkami. Niekoniecznie idąc do galerii chcemy na przykład konfrontować się z jakimiś takimi sprawami. Niektórzy przychodzą zobaczyć po prostu piękną sztukę. To też jest piękna sztuka, tylko to piękno jest trudniejsze i inne. Piękno jest zakryte właśnie tym strachem przed śmiercią, przed przemijaniem. Jest ukryte pod warstwą lęku, którą artysta nosił w sobie. Jednak myślę, że ta sztuka dociera do coraz większej grupy odbiorców, doświadczamy tego na wystawach czasowych. Ta sztuka fascynuje i wzbudza niezwykle silne emocje i myślę, że to jest też jej siłą.
Jakie dzieła można oglądać na wystawie czasowej w Tychach?
Z Muzeum Historycznego w Sanoku, które posiada największą kolekcję prac Beksińskiego przywieźliśmy 50 obrazów. Na co dzień znajdują się w magazynach muzealnych i nie mają swojego miejsca na stałej ekspozycji w Sanoku, która została nienaruszona i można ją cały czas oglądać. To jest specjalny zestaw, który pokazujemy na wystawach czasowych w kraju i za granicą, zawsze jednak te zestawy są różne. Wystawa w Tychach jest wyjątkowa też z tego względu, że kolekcji sanockiej towarzyszą obrazy z kolekcji japońskiej. W 1990 roku obrazy zostały zakupione od pana Piotra Dmochowskiego przez Japończyków. Kolekcja była pokazywana w muzeum w Osace, po czym słuch po muzeum i po kolekcji zaginął. Na długie lata te obrazy były niedostępne dla odbiorców. Kilka lat temu te obrazy wróciły do Polski, dzisiaj znajdują się w domu aukcyjnym Agra-Art w Warszawie i pięć z nich możemy oglądać na wystawie w Tychach. Obrazy z kolekcji japońskiej świetnie korespondują z pracami z muzeum w Sanoku ponieważ akcentują one ten moment przechodzenia od okresu fantastycznego w stronę tego bardziej medytacyjnego, takiego kontemplacyjnego.
Może Cię zainteresować: