Rozmowa z Janem Urbanem, trenerem Górnika Zabrza
Jak nastroje przed pierwszym meczem w sezonie?
Nastroje zawsze są dobre. Wiadomo, że kiedy jest okres przygotowawczy, są różnego rodzaju próby, są sparingi. Jest też trochę zmian w drużynie. Jednak wszyscy czekamy, żeby liga się już rozpoczęła, żeby po prostu zacząć sezon.
W zeszłym sezonie inauguracja nie była zbyt udana. Górnik przegrał wtedy z Cracovią 0:2.
No tak, ale mnie wtedy nie było. Jednak różnie to bywa - zespół prezentuje się dobrze w sparingach i przegrywa w lidze, przegrywa w sparingach a wygrywa w lidze. Liga to zupełnie co innego - inne spotkanie, inne obciążenia mentalne. Trudno porównywać jeden sezon do drugiego, bo te zmiany jednak zawsze są dosyć znaczne.
Na początek gracie z Radomiakiem Radom. To mocny przeciwnik?
To zależy od wielu czynników. Ktoś może być na początku sezonu w zdecydowanie lepszej formie, a w gorszej w późniejszym okresie. Z kolei zespół przeciwny odwrotnie - słabiej zacząć, a dobrze skończyć. Dlatego te pierwsze spotkania zawsze są jakąś niewiadomą, jeśli chodzi o formę drużyny. Jest odpowiedzialność i delikatny stres, bo są to już mecze o punkty. Trudno przewidzieć, jak to się ułoży już po pierwszej kolejce, czy na samym początku sezonu. Czasami trzeba coś skorygować, tak jak wtedy gdy wróciłem do Górnika. Wtedy przegraliśmy dwa pierwsze spotkania, z Lechem Poznań i Pogonią Szczecin, i trzeba było zrobić różne „poprawki”, żeby forma zespołu była lepsza i to nam się udało.
Właśnie. Przed pana powrotem wydawało się, że Górnik spadnie z Ekstraklasy. Później to się odmieniło.
Wydaje mi się, że w najlepszym momencie złapaliśmy taką fajną passę zwycięstw, która nam była po prostu potrzebna do tego, aby utrzymać się w lidze. Później poszliśmy za ciosem. Drużyna nabrała pewności siebie, grała po prostu dobrze i skoncentrowaliśmy się na tym, aby taką pozytywną passę wykorzystać jak najlepiej.
I udało się.
Tak. Z takiej niebezpiecznej sytuacji, w jakiej byliśmy, na koniec sezonu znaleźliśmy się na szóstym miejscu. Na dobrym szóstym miejscu, bo poprawiliśmy lokatę względem poprzedniego sezonu.
A jakie założenia na ten sezon? Lukas Podolski stwierdził niedawno, że będziecie walczyć o podobną lokatę jak w poprzednim, a wszystko powyżej jest nierealistyczne. Pan mierzy wyżej?
To mądre słowa, jakie wypowiedział Lukas. Są cztery czy pięć zespołów, które co roku są na tych czołowych miejscach. Zwykle kolejny, która do nich dołącza, to jakaś pozytywna niespodzianka sezonu. Zespoły takie jak Raków Częstochowa, Pogoń Szczecin, Lech Poznań czy Legia Warszawa ustabilizowały się już w tej czołówce tabeli i ciężko, żeby któryś zespół z nimi powalczył. Być może jeszcze ktoś do nich dołączy - obyśmy to byli my. Na pewno musimy sobie wyznaczać jak najwyższe cele w miarę naszych możliwości. Poprawienie tej szóstej lokaty byłoby bardzo dobrym wynikiem i na pewno będziemy o to walczyć.
Wróćmy jeszcze do końcówki przygotowań do sezonu. Kilka dni temu wróciliście ze zgrupowania w Austrii. Tam mieliście mocnych partnerów do sparingów i nie poszło zbyt dobrze. Co było nie tak?
Przede wszystkim sam poziom drużyn, z którymi graliśmy. Nie mówiąc już o Bundeslidze, ale i 2. Bundesliga to naprawdę wysoki poziom (Górnik rozegrał spotkania z Schalke 04, FC Köln i Hannover 96 – przyp. red.). Myśmy dość dużo eksperymentowali, bo te mecze były rozgrywane jeden po drugim, dzień po dniu. Mieliśmy w naszych szeregach wielu młodych chłopaków, ale na pewno nie ulega wątpliwości, że dostaliśmy fajną lekcję futbolu. Wyniki były słabe, natomiast to fajne doświadczenie dla zawodników. Mogą z tego wyciągnąć wnioski - w jakim kierunku trzeba iść, jak trzeba zachowywać się na boisku, żeby podnieść swój poziom i formę sportową.
Ma pan mocny zespół na ten sezon? Odeszli m.in. Emil Bergström, Kanji Okunuki i przede wszystkim Szymon Włodarczyk.
Zmiany w zespołach zdarzają się dosyć często i to z różnych powodów. Okunuki kończył u nas kontrakt, trzeba było za niego zapłacić jakąś tam kwotę, z czego myśmy nie skorzystali. Bergström kończył kontrakt i nie chciał tutaj zostać. Z kolei za naszego młodego napastnika Włodarczyka dostaliśmy konkretną, dobrą ofertę (2,2 mln euro – przyp. red.). Były to w większości przypadków sytuacje, na które my aż tak wielkiego wpływu nie mieliśmy. Oczywiście mogliśmy powiedzieć, że nie sprzedajemy Włodarczyka, natomiast...
Oferta była zbyt kusząca.
Tak jest. Wszystkie kluby sprzedają, jeśli uważają, że dana oferta jest dobra, jest satysfakcjonująca. I nie inaczej myśmy zrobili w tym przypadku. Natomiast wydaje mi się, że kompletujemy taką dosyć ciekawą kadrę zespołu, która powinna powalczyć o jak najwyższą lokatę. I obyśmy na koniec sezonu znaleźli się od szóstego miejsca w górę.