Fernando Santos został nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. To on ma sprawić, że po bardzo przeciętnych mistrzostwach świata kibice znowu z przyjemnością będą oglądać Biało-Czerwonych. Portugalczyk już przygotowuje się do nowej pracy, a jednym z pierwszych wyzwań jest skompletowanie sztabu.
Pomagać ma mu trzech ludzi, z którymi współpracuje od lat i pomagali mu m.in. w reprezentacji Polski. Do tego grona ma dojść dwóch Polaków. Wiadomo, że propozycję dostali Łukasz Piszczek i Tomasz Kaczmarek. Obaj jeszcze nie dali ostatecznej odpowiedzi, czy dołączą do ekipy Santosa.
Teoria jest, ale co z praktyką?
Nas oczywiście najbardziej interesuje los Piszczka. To przecież nasz człowiek, który urodził się w Czechowicach-Dziedzicach i pochodzi z Goczałkowic Zdroju. Czy to dobry pomysł, aby 37-latek wrócił do reprezentacji Polski w nowej roli?
Nie jest tajemnicą, że "Piszczu" szuka dla siebie miejsca po zakończeniu profesjonalnej kariery. Po odejściu z Borussii Dortmund bardzo mocno zaangażował się w III-ligowy LKS Goczałkowice Zdrój. Tam nie tylko zarządza klubem, ale też wychodzi na boisko i pomaga swojej drużynie. Z tym jednak były problemy, bo przez 14 miesięcy nie grał z powodu kontuzji.
Wybitny piłkarz niedawno wrócił. W miniony weekend zagrał w sparingu z IV-ligową Dramą Zbrosławice. Widać, że Piszczka wciąż ciągnie do grania i jeszcze nie zawiesił butów na kołek. W międzyczasie robi uprawnienia trenerskie, a także współpracuje z platformą Viaplay w roli eksperta.
Piszczek na futbolu się zna, co właśnie można zauważyć w telewizyjnych analizach. Ma także ogromne doświadczenie, które zdobył, grając przez wiele lat w Borussii Dortmund. Tam miał okazję podglądać pracę m.in. Juergena Kloppa, który dziś jest jednym z najlepszych fachowców na świecie. Do tego dochodzi oczywiście wieloletnia kariera reprezentacyjna, dzięki której z bliska obserwował, jak wygląda praca selekcjonera.
Legenda ma zatem wiedzę teoretyczną, ale... nie wiadomo, jak jest z praktyką. Piszczek jeszcze nie pracował jako trener, więc trudno stwierdzić, jak się odnajdzie w takiej roli. To, co na pewno wniósłby do kadry Santosa, to bardzo dobry kontakt z zawodnikami, bo przecież z wieloma z nich jeszcze niedawno sam grał z orzełkiem na piersi.
Problem polega na tym, że nie wiadomo, jak nowy selekcjoner widzi rolę Piszczka w swoim sztabie. Czy ma być kimś w postaci dobrego ducha drużyny, który będzie rozstawiać pachołki i grać w dziadka z kolegami, czy jednak ma mieć realny wpływ na to, jak będą grać Biało-Czerwoni? Czy będzie w jakimś stopniu decydować o tym, kto dostanie powołanie i potem zagra w pierwszym składzie? Czy funkcja asystenta oznacza, że Łukasz w ten sposób będzie szykowany na to, aby w przyszłości samemu przejąć ster w drużynie narodowej?
Pytań jest bardzo dużo, ale odpowiedzi nie znamy. Nie dziwi więc, że kandydatura Piszczka na asystenta budzi wiele wątpliwości, co w ostatnich dniach widać w ogólnopolskich mediach.
Boniek kategorycznie na "nie"
Konkretną opinię na temat Piszczka w kadrze przedstawił Zbigniew Boniek. Były prezes PZPN uważa, że 37-latkowi w tej chwili tego typu praca nie jest do niczego potrzebna.
- W ogóle nie brałbym tego pod uwagę. Uważam, że Łukasz Piszczek powinien zrobić swoją karierę, budować swoją karierę. Jeszcze nie ma żadnego tytułu trenerskiego, musi zdać egzamin na trenera, kończy egzamin trenera A i B PZPN. To nie jest kandydat na asystenta. Jest kandydatem na trenera pierwszego, na coacha, na trenera, który prowadzi kub, na trenera, który w przyszłości może prowadzić reprezentację. Uważam, że za kilka lat może być asystentem albo przyjeżdżać na kadrę, bo może być przygotowany do tego, żeby być selekcjonerem - mówił "Zibi" na kanale Meczyki.
Jeden z zarzutów wobec Piszczka jest właśnie taki, że aktualnie nie posiada on uprawnień trenerskich. Wprawdzie to za chwilę się nie zmieni, ale to i tak nie przekonuje ekspertów.
- Łukasz Piszczek nie jest jeszcze trenerem. Nie ma przecież "papierów". Chcąc jeździć samochodem, trzeba mieć prawo jazdy. Żeby być szkoleniowcem, należy mieć licencję, a "Piszczu" na tę chwilę jej nie ma - mówił były reprezentant kraju Paweł Kryszałowicz w TVP Sport.
Niektórzy mają z Piszczkiem inny problem. Kiedy selekcjonerem został Czesław Michniewicz, to w mediach wybuchła ogromna afera. Wszystko przez jego liczne kontakty z "Fryzjerem", który rozkręcił korupcję w polskim futbolu na ogromną skalę. Były już trener drużyny narodowej jednak nigdy nie został skazany za ustawianie meczów, a Piszczek już tak.
Wstydliwa przeszłość z czasów gry w Zagłębiu Lubin cały czas się za nim ciągnie. Na ten temat wypowiedział się inny były prezes PZPN, czyli Michał Listkiewicz.
- Niektórzy chcieliby go ukamienować za grzechy młodości. Z paru setek skazanych za ubabranie się w aferze Fryzjera akurat Łukasz należy do najmniej zasługujących na potępienie. Medialnym Katonom polecam przypadki bardzo znanych redaktorów Piotrów, Tomasza i Kamila. Oszustwa podatkowe, przestępstwa drogowe czy mobbing nie odsunęły ich od zawodu, co w pełni akceptuję - przyznał w "Super Expressie".
Decyzja należy do niego
W tej chwili nie wiadomo, jak na pracę w kadrze zapatruje się Piszczek. Piłkarz milczy i podobno dał sobie trochę czasu, aby propozycję przemyśleć. Powrót do reprezentacji w nowej roli z pewnością jest kuszący, ale też niesie ze sobą wiele wyrzeczeń.
Będąc asystentem Santosa z pewnością nie będzie mógł w takim samym stopniu poświęcić się grze i zarządzaniu w Goczałkowicach. Nie wiadomo też, czy nadal będzie mógł pracować jako ekspert w Viaplay. Bycie w sztabie kadry to nie tylko przyjechanie na zgrupowanie co kilka miesięcy, ale liczne obowiązki, których na co dzień nie widać.
W dodatku Piszczek będzie musiał się pogodzić z tym, że jego kariera trenerska na dłuższy czas w pewnym sensie będzie w zawieszeniu. Nie będzie mógł prowadzić żadnej drużyny i pracować na swoje nazwisko.
Były gwiazdor Borussii Dortmund już raz był bliski powrotu do kadry. Rok temu po odejściu Paulo Sousy, bliski ponownego przejęcia Biało-Czerwonych był Adam Nawałka. Wtedy mówiło się, że jednym z jego asystentów zostanie Piszczek. Ostatecznie pracę dostał Michniewicz, a słynny obrońca nie trafił do jego sztabu, co z perspektywy czasu "Piszczowi" wyszło na dobre.
Może Cię zainteresować:
Łukasz Piszczek świeci przykładem razem z piłkarzami akademii. Chodzi o bezpieczeństwo pieszych
Może Cię zainteresować:
Śląskie kartofliska pełne dawnych gwiazd. Tych piłkarzy spotkasz w niższych ligach
Może Cię zainteresować: