Tak świętować potrafią tylko w Będzinie! Europejski Dzień Seniora (20 października) uczczono w mieście w nietypowy sposób. Grupa będzinian w dojrzałym wieku trafiła na billboardy, z których chwalą się swoimi codziennymi aktywnościami.
Seniorzy na billboardy!
Basia jest świetną organizatorką, dla Andrzeja kwiat lotosu to pestka, bo na co dzień trenuje jogę. Bogusia przejeżdża dziennie minimum 40 kilometrów, Grażyna miga i uczy się języka angielskiego, Ania jest aktywna na Facebooku, stale zamieszcza fotorelacje z miejskich imprez, Roman na życie patrzy przez obiektyw i aktywnie uczestniczył w warsztatach fotograficznych, a Barbara śpiewa w chórze.
Będzińscy seniorzy surfują, nie tylko w internecie, uprawiają wyczynowo sporty, na Uniwersytecie Trzeciego Wieku trenują pamięć, uczą się języków, tańczą w nowo powstałej Arenie, a w weekendy kibicują MKS-owi Będzin. Słowem - udowodniają, że dojrzały wiek to nie tylko obciążenie, ale też czas na nowe aktywności albo powrót do starych pasji.
Andrzej na nowo odkrył pasję do sportu i tańca
Pana Andrzeja Makułę, górnika z zawodu, który pracował jako zarządca obiektu sportowego, ale też przez 9 lat na kopalni "Grodziec", na dole; złapaliśmy akurat, jak wychodził z zajęć jogi. Senior przyznaje, że sport uprawiał - nawet wyczynowo! - w młodości, grając w siatkówkę w RKS-ie Grodziec (pochodzi z tej dzielnicy Będzina). Później, jak sam dodaje, zaniedbał się, przytył.
Tuż po przejściu na emeryturę opiekował się schorowaną ciocią, ale gdy już miał więcej czasu, zapisał się na Uniwersytet Trzeciego Wieku w Będzinie. - Tam zacząłem chodzić na kurs jogi i od pięciu lat regularnie uprawiam tę aktywność. Zacząłem nawet jeździć na warsztaty jogi - opowiada Andrzej Makuła. Ale to nie wszystko! Senior, który za miesiąc skończy 70 lat, uczęszcza też na zajęcia z fitnessu, pilatesu, zumby, latino solo. - Z żoną chodzimy na kurs tańca towarzyskiego, zorganizowany przez starostwo będzińskie - dodaje. - Przyznaję, że ciężko mi było zacząć od nowa ze sportem i aktywnością fizyczną. Wystarczy jednak wejść w ten rytm i potem się już sam człowiek napędza. Życie to chwila, dlatego trzeba żyć tą chwilą - radzi pan Andrzej.
Sam jeszcze się nie widział na billboardzie, ale znajomi już mu donieśli, że plakaty już są na mieście.
Grażyna pilnie uczy się angielskiego. Ma motywację
Za to Grażyna Będkowska, z zawodu technik elektronik, która przez 35 lat pracowała w Instytucie Medycyny Pracy, w Pracowni Izotopowej, chwali się nauką migania, czyli rozmawiania w języku migowym, i tym, że szkoli się z języka angielskiego. Z tego ostatniego - od 5 lat. Ma silną motywację - jej córka z rodziną mieszka w Waszyngtonie w USA, i pani Grażyna jeździ tam, by pomóc jej w opiece nad dzieckiem. - Nauka języka była mi absolutnie niezbędna. Teraz nawet bywam z siebie zadowolona w tej kwestii. W państwach nieanglojęzycznych porozumiewam się naprawdę nieźle. Jak przemawiała królowa angielska, to świetnie ją rozumiałam. Jednak Amerykanie mają tak szczególny akcent, że ciężko mi ich zrozumieć - opowiada pani Grażyna.
Urodzona w Czeladzi, od 1979 roku mieszkająca na będzińskim osiedlu Syberka seniorka, zainteresowała się też językiem migowym.
- Byłam ciekawa języka migowego, dlatego zapisałam się na kurs migania na Uniwersytecie Trzeciego Wieku w Będzinie. Przerwała go niestety pandemia. Jest w Polsce całkiem duża społeczność ludzi, którzy nie słyszą i wydaje mi się, że propagowanie języka migowego wśród młodych ludzi to byłaby świetna rzecz - mówi pani Grażyna.
Roman fotografuje, szczególnie lubi robić zdjęcia architektury
Romana Nawrockiego łatwo zauważyć. Nie dość, że ma sumiasty wąs, to nie rozstaje się z aparatem fotograficznym. On nie robi zdjęć smartfonem, zawsze ma w ręce profesjonalny aparat. - Nie mówię, że to jest zła fotografia, bo ludzie robią bardzo ładne zdjęcia komórkami, ale ja preferuję aparat - mówi.
Pan Roman już od 50 lat pasjonuje się fotografią. Przepracował ostatnie 19 lat Makro w Sosnowcu, wcześniej pracował jako kierowca. - Pasją zaraził mnie wujek z Mysłowic. Jako dziecko uczestniczyłem w wywoływaniu zdjęć, to mnie bardzo wciągnęło. Kupiłem pierwszy aparat. Robiłem zdjęcia w zakładach pracy. Jestem samoukiem fotograficznym - wspomina Nawrocki.
Najbardziej lubi fotografować architekturę. Fotografii nawet uczy kolegów i koleżanki na Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Organizuje wystawy zdjęć, np. stylizowanych na słynne portrety. W 2021 roku był współtwórcą kalendarza w ramach UTW. Tematem przewodnim były znane przysłowia.
Choć pan Roman urodził się w Bytomiu, to wychował w Sosnowcu, chodził do szkoły w Katowicach, a żonę ma z Mikołowa. Od lat mieszka w Będzinie.
Bogumiła przejechała na emeryturze już 32 tysiące kilometrów
Bogumiłę Wilk najczęściej można spotkać na rowerze. - Zaczęłam intensywnie jeździć już na emeryturze, osiem lat temu - opowiada rowerzystka z Będzina.
- Mam partnera, który mnie wciągnął w to, choć od młodych lat interesuję się sportem. Rower dał mi wiele przyjemności. Zaczynałam od skromnych 20, 30 kilometrów, by dobić do 70, 100 km w ramach wycieczek do Częstochowy czy Koziegłów. Mam satysfakcję, że mimo tylu lat na karku, potrafię się zmobilizować i przejechać nieraz więcej niż młoda osoba. Dla mnie rower to nie tylko przyjemność, ale też rehabilitacja kolana, bo mam zwyrodnienie w prawej nodze. Jak jadę na rowerze, to mnie to kolano nie boli - przyznaje pani Bogusia.
Przejechała rowerem prawie całe województwo śląskie. Przez 8 lat zrobiła 32 tysiące kilometrów. Rocznie - około 5 tysięcy. Gdy miała 63 lata, wjechała rowerem na Gubałówkę.
Bogumiła pracowała w handlu oraz księgowości, w biurze rachunkowym. Urodziła się w Sarnowie, ale całe życie związała z Będzinem, gdzie w 1968 roku zaczęła pracować.
Jest studentką Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Będzinie, chodzi na zajęcia z treningu pamięci oraz na śpiew. Śpiewa w zespole Będzińskie Muzy. - Dla mnie sport i śpiew to jest życie. Co teraz mi pozostało? Tylko się cieszyć i być zdrowym - mówi Bogusia. Gdy jedzie na rowerze, zawsze towarzyszy jej melodia piosenki "Och, życie kocham cię nad życie".