Pustynia Błędowska od dawna pełniła rolę wojskowego poligonu. Tak było podczas I wojny światowej, w okresie międzywojennym i podczas niemieckiej okupacji. Tak jest zresztą i dziś. Dla Niemców ten teren był częścią poligonu doświadczalnego E-Stelle Udetfeld, w którego skład wchodziło również lotnisko Schendek (dziś lotnisko w Pyrzowicach), później przemianowane – po śmierci generała Ernsta Udeta, asa Luftwaffe z czasów I wojny światowej – na Udetfeld.
Z lotniska Udetfeld, które było wyposażone między innymi w urządzenia obsługujące myśliwce z napędem rakietowym – Messerschmitty Me 163, startowały samoloty, które zrzucały nad Pustynią Błędowską ćwiczebne wersje V-1. Jedną z tych rakiet odnaleziono podczas poszukiwań zorganizowanych przez Stowarzyszenie Pasjonatów Historii „Polonia Minor”!
Przeszkoleni przez komandosów
Niedawno w stowarzyszeniu uznano, że warto po szukać V-1 na Pustyni Błędowskiej.
– Jeden z kolegów ze stowarzyszenia – Mateusz Maj interesuje się i Pustynią Błędowską, jako poligonem, i lotnictwem, zwłaszcza z okresu okupacji. Trafił na materiał filmowy z czasów II wojny światowej. Zarówno lotnisko Udetfled, znane dzisiaj jako Międzynarodowy Port Lotniczy „Katowice”, jak i pustynia będąca dla lotniska poligonem stanowiły jeden kompleks. W archiwalnym materiale widać, jak samolot zrzuca ćwiczebne rakiety V-1, między innymi z betonowymi głowicami, na teren Pustyni Błędowskiej – opowiada Tomasz Kajdan, prezes Stowarzyszenia Pasjonatów Historii „Polonia Minor”.
Członkowie stowarzyszenia musieli uzyskać niezbędne zgody na przeprowadzenie poszukiwań – z Nadleśnictwa Olkusz, ale także z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Krakowie, bo poszukiwania prowadzone były na terenie gminy Klucze. Co więcej, ekipa ze stowarzyszenia była przygotowana do takiej akcji. Poszukiwacze dobrze wiedzą, jak się obchodzić z materiałami niebezpiecznymi i co robić w przypadku ich znalezienia; przeszli między innymi odpowiednie szkolenie w jednostce powietrzno-desantowej w Krakowie.
Stowarzyszenie rozpoczęło poszukiwania, w których uczestniczyły także zaproszone ekipy – Świętokrzyska Grupa Eksploracyjna, Śląska Grupa Eksploracyjna, „Kohorta” Stowarzyszenie Historyczno-Eksploracyjne, Ogólnopolskie Stowarzyszenie Eksploracyjno-Historyczne „Geo-His”, Stowarzyszenie Historyczno-Eksploracyjne „Galicja”, Mazowieckie Stowarzyszenie Pasjonatów Historii „Ryngraf”. Zaproszono także historyka Adama Sikorskiego oraz Artura Troncika, poszukiwacza skarbów z Siemianowic Śląskich. Był też patrol saperski z krakowskiej jednostki powietrzno-desantowej. W sumie – kilkadziesiąt osób.
Najpierw silnik, potem cała rakieta
Poszukiwacze wiedzieli, czego szukają. W filmowym materiale udokumentowany został lot z 16 marca 1944 roku. Na Pustynię Błędowską spadały „latające bomby” V-1.
– Udokumentowanych mamy w sumie pięć takich lotów, ale są przesłanki, że było ich więcej. Jest relacja świadka, który latem 1944 roku otrzymał pozwolenie na wypas bydła w pobliżu poligonu i widział zrzuty czterech rakiet V-1. Tym razem uzbrojonych – wyjaśnia Tomasz Kajdan. Jak dodaje: – Z dokumentów Armii Krajowej wynika, że na lotnisko Udetfled trafiło ponad 20 latających bomb V-1.
Na prywatnej działce sąsiadującej z poligonem znaleziono niedawno jeden z silników V-1, który rozpoznano po charakterystycznych elementach zaworów wtryskowych. Z kolei w lesie pomiędzy cywilną częścią pustyni, a poligonem namierzono trzy sygnały, z których jeden był bardzo duży.
– Początkowo nie wiedzieliśmy, co to może być. Pokrzywione blachy mogły pochodzić z jakiegoś pojazdu, ale kiedy zaczęliśmy kopać, zobaczyliśmy elementy silnika umożliwiające nam identyfikację obiektu. A potem ukazała nam się cała, szkolna wersja V-1 z wszystkimi „bebechami”. Rakietę znaleźli Bartek Gil i Michał Ślusarczyk – relacjonuje prezes Stowarzyszenia Pasjonatów Historii „Polonia Minor”. Jak zaznacza, odkrycie było dużym zaskoczeniem – rakieta znajdowała się na płaskim terenie, nie było tu żadnego leja.
Odkrycie na skalę światową
Jak zaznacza Tomasz Kajdan, znalezisko na Pustyni Błędowskiej jest odkryciem na skalę światową. Powodem jest niewielka liczba oryginalnych V-1.
– Jedna V-1 jest w Anglii, druga w Niemczech, a reszta to kopie. Wszystko wskazuje na to, że rakieta z Pustyni Błędowskiej jest pierwszą na świecie szkolną V-1 znalezioną w całości – podkreśla Tomasz Kajdan.
Rakieta jest „pognieciona”. I nic dziwnego – podczepiona pod samolot została zrzucona z wysokości 2 tysięcy metrów. Ten egzemplarz zamiast ładunku wybuchowego otrzymał betonową głowicę. Co się z nią stanie? W stowarzyszeniu chcieliby, aby trafiła do muzeum.
– Na razie czekamy na decyzję konserwatora. Rakieta z całą pewnością powinna przejść konserwację, która sporo kosztuje, a nie chcielibyśmy, żeby trafiła na dziesięciolecia do magazynu – podkreśla Kajdan.
To nie koniec poszukiwań – stowarzyszenie ma pozwolenie na ich kontynuowanie do końca roku. – Będziemy szukać kolejnych elementów V-1 – zapowiada Tomasz Kajdan.