Nazwa kołocz (kołacz) pochodzi od okrągłego kształtu ciasta, które mu początkowo nadawano. Później, ze względów praktycznych, ciasto wyrabiano na prostokątnych blachach, by jak najwięcej zmieściło się w piecu. Kołocz był ciastem okazjonalnym, takim który pojawił się na stołach tylko podczas szczególnych uroczystości. Dlatego też do tej pory kojarzony jest głównie z weselem, ponieważ przyszli państwo młodzi chodzili po znajomych i sąsiadach z ciastem. Śląska tradycja ewoluowała i ostatecznie kołocz wręczany jest sąsiadom i gościom, którzy zaproszenia na ślub nie otrzymali.
– Pamiętam czasy, jak na wesela pieczono od 50 do 70 blach kołocza, to była taka norma – wyjaśnia Franciszek Siwiec, właściciel tarnogórskiej piekarni z niemal 50-letnią tradycją. – Obecnie czasy się zmieniły i kołocz zamawiany jest bardzo rzadko, w tym roku nie otrzymaliśmy jeszcze zamówienia na większe ilości – podkreśla.
Kołocz weselny, jako prezent przyszłej pary młodej, musi być ładnie zapakowany w biały papier, serwetki ozdobne i koniecznie okraszony gałązką mirtu i obwiązany zieloną wstążką. Mirt ma symbolizować życie. Wcześniej uważano, że ma on towarzyszyć człowiekowi w ważnych wydarzeniach z życia.
Jak mówi Franciszek Siwiec, dawniej kołoczem częstowani byli również goście komunijni. Jednak tradycja zaczęła częściowo zanikać, a część klientów została przejęta przez wielkoformatowe dyskonty. Tymczasem receptura na „Ślōnski kołoc” w tarnogórskiej piekarni powstała w latach 70., kiedy to ojciec pana Franciszka postanowił reaktywować zbudowany przed laty zakład. W interesie rodzinnym pomagali mu dwaj synowie, starszy – Henryk oraz młodszy, Franciszek. Piekarnia od samego początku działała przy ulicy Pyskowickiej.
„Odwieczny” problem: z makiem czy serem?
Początkowo kołocz wyrabiano z tego, co było pod ręką. Nie zawsze dostępne były bakalie, mak, czy nawet ser. – Pamiętam jak kiedyś tata powiedział nam, że nigdy nie można oszczędzać na kołoczu, bo przecież to ciasto jest symbolem szczęścia – mówi tarnogórski piekarz.
W skład kołocza wchodzą mąka, jajka, masło, cukier, mleko i drożdże. A do tego mak albo ser. Kiedyś kołocze z makiem pieczono na przykład tylko na Święta Bożego Narodzenia, ponieważ był on symbolem sytości, bogactwa i łączenia się ze światem duchów. Nie tak łatwo można było zdobyć również ser. Jak wspomina Franciszek Siwiec jego tata kupował go w mleczarni w centrum miasta, a następnie przez wiele godzin wyrabiał go w piekarni, dodając do niego utwardzacze, by nadawał się do spożycia.
Oczywiście teraz o dostępność gotowych produktów nie trzeba się martwić. Kołocz u Siwca wyrabiany jest ze swojskich jajek, mąki, cukru, masła, mleka i drożdży. Na górę dodawany jest ser lub mak i okraszany jest rodzynkami (nie ma kołocza z serem bez rodzynek!), orzechami, wiórkami kokosa, wysuszoną skórką z pomarańczy oraz lukrem. Często na górze jest kruszonka. Kołocz, dzięki względnie dużej zawartości tłuszczu, który zawarty jest w maśle lub margarynie, stanowi naturalny konserwant, dlatego można spożywać go do trzech – czterech dni od upieczenia. Choć i tak najlepiej smakuje ten świeżo upieczony, zjedzony jeszcze z blachy.
Kołocz to nie sernik! Na pewno nie sernik...
Zgodnie z górnośląskimi tradycjami kołocza nie można jednak nazwać sernikiem. Przede wszystkim kołocza nie znajdziemy poza granicami regionu, chyba że za granicą, w lokalnych sklepach Polonii, jak np. w niemieckim Zagłębiu Rurhy, gdzie Górnoślązacy stanowią kilkudziesięciotysięczną społeczność. Po drugie: skład obu tych ciast różni się już na pierwszy rzut oka. Sernik w najpopularniejszej wersji podawany jest bez specjalnie wypiekanego spodu, a jak sama nazwa wskazuje głównym składnikiem jest ser. W kołoczu podstawą jest drożdżowy spód i kruszonka na wierzchu.
Niestety, wydaje się, że sama nazwa kołocz zaczyna zanikać. Jak tłumaczy Franciszek Siwiec, obecnie do jego piekarni przychodzi tylko trzech klientów, którzy używają tej nazwy. – Zdecydowana większość klientów prosi w piekarni o sernik i makowiec, bo słowo
kołocz powoli odchodzi do lamusa – uważa piekarz.
W tej sytuacji tym, którym wydaje się, że status naszego regionalnego ciasta wciąż nie jest jasny przypominamy: kołocz śląski to produkt wpisany w 2006 roku na listę produktów tradycyjnych w kategorii „Wyroby piekarnicze i cukiernicze” w województwie śląskim.
Może Cię zainteresować: