W 2023 r. Gwarki odbywają się po raz 62. Od pamiętnego roku 1957 upływa wprawdzie lat 66, jednak impreza czterokrotnie nie doszła do skutku - w latach 1982 i 1983 z powodu stanu wojennego, w 1989 r. też z winy Jaruzelskiego (bo upadł, a z nim z hukiem PRL), a w 2020 r. przez pandemię. W Towarzystwie Miłośników Ziemi Tarnogórskiej żartują wręcz, że Gwarki powstrzymać może tylko kataklizm. Ostatnio, jak widać - światowy.
Skoro o SMZT mowa - bez tego szanownego stowarzyszenia i jego wolontariuszy, zaangażowanych w ochronę i kultywowanie tarnogórskiej historii, tradycji i w ogóle dziedzictwa, Gwarków w ogóle by nie było.
Ostrożnie z tym podziemiem
SMZT założono w 1953 r. (pierwotnie nazywało się Komitetem dla Spraw Historii i Zabytków Ziemi Tarnogórskiej, zmiana nazwy na obecną nastąpiła w 1960 r.). Entuzjaści tradycji Tarnowskich Gór aktywni byli jeszcze za II Rzeczpospolitej. Pierwsze plany udostępnienia pogórniczych podziemi Tarnowskich Gór dla ruchu turystycznego. datują się już na lata 30. XX wieku, kiedy burmistrzem miasta był Fryderyk Antes. Plany te kreślono z szalonym wręcz rozmachem; dość powiedzieć, że słynne dziś tarnogórskie zabytki górnictwa, obecna chluba miasta na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO, to tylko część tego, co zamierzali zaadaptować do zwiedzania przez turystów przedwojenni entuzjaści projektu. Z ich grona, poza burmistrzem Antesem trzeba by tu wymienić przynajmniej Józefa Piernikarczyka. Ledwo jednak zdążyła ruszyć realizacja ambitnego programu i pierwszy, krótki odcinek podziemi przeszły pierwsze grupy turystów, wybuchła II wojna światowa. Realizacja przyprawiających chwilami o zawrót głowy planów została przerwana.
Z Piernikarczykiem współpracował były sztygar Alfons Kopia. Jemu to - w zmienionej, PRL-owskiej rzeczywistości, i to tej najgorszej, stalinowskiej, kiedy u władców Polski słowo "podziemie" wywoływać mogło niebezpieczne skojarzenia - przypadła w udziale dziejowa rola. Kopia był radnym Powiatowej Rady Narodowej w Tarnowskich Górach i zwrócił uwagę jej Komisji Kultury na potencjał pogórniczej spuścizny miasta. W 1953 r. powstało Stowarzyszenie (początkowo Komitet), z Kopią jako przewodniczącym. W 1954 r. Kopia ratuje przed niechybną zagładą i bezpowrotną stratą słynny Dom Sedlaczka (historia sama w sobie kapitalna, lecz chyba na odrębną opowieść), w 1955 r. tarnogórscy działacze Komitetu ocalają, przenosząc spod hałdy na plac Gwarków, górniczą dzwonnicę - dzisiejszy symbol miasta. Jej wizerunek wielokrotnie wykorzystywany będzie do promocji święta Tarnowskich Gór. Także w 1955 r. powstaje pierwsza ekspozycja górniczych artefaktów.
Aktom ratowania zabytków towarzyszy też działalność eksploracyjna. W 1954 r. Sekcja Ochrony Zabytków Podziemnych, na czele której stoi Wilhelm Błaszczyk, podejmuje eksplorację podziemi w celu poprowadzenia nimi tras dla zwiedzających. Eksploratorzy pod kierunkiem Piernikarczyka pierwsze wysiłki skupiają na udostępnieniu sztolni, znanej dziś jako Sztolnia Czarnego Pstrąga. Podziemne rozpoznanie w jej rejonie prowadzą do końca 1956 r., latem 1957 r. ruszają prace związane z udostępnieniem. Postępują szybko i pierwsi turyści zeszli do sztolni już we wrześniu 1957. Zwróćmy uwagę na tę datę.
Wiatr odnowy wiał
Rok 1957 to pierwszy rok po październikowej odwilży, najswobodniejszy chyba rok historii PRL-u poza "festiwalem Solidarności" 1980-1981 i samym schyłkiem ustroju na przełomie 1988 i 1989 r. W Polsce dalej rządzili komuniści, jednak Polacy chwilowo wierzyli w dobre chęci Gomułki i jego ekipy. Nim ziemia osiadła, a towarzysz Wiesław z powrotem jął zaciągać społeczeństwu wędzidło, w kraju - w tym na Śląsku - wykorzystywano okazje do rozdmuchania niejednej co najwyżej tlącej się do tej pory lokalnej i oddolnej inicjatywy.
Dlatego jest chyba coś na rzeczy z wiązaniem właśnie z atmosferą tamtego czasu... inauguracji Gwarków.
Tarnogórskie Święto zostaje zapowiedziane w tygodniku "Gwarek", wychodzącym od - kolejna nieprzypadkowa zbieżność - także od 1957 r. Pierwszy numer ukazał się na 1 maja, a jego początkowym wydawcą (do 1958 r.) było dzisiejsze SMTG. Zapowiedź pod tytułem Tradycyjne „Dni Tarnogórskich Gwarków“ wznowione ukazuje się 4 sierpnia, głosząc:
Z inicjatywy Stowarzyszenia Miłośników Historii i Zabytków Ziemi Tarnogórskiej, przygotowuje się w Tarnowskich Górach imprezę historyczno-kulturalną pod nazwą: Dni Tarnogórskich Gwarków. Impreza ta nawiązuje do historycznej tradycji dawnego górniczego wolnego miasta Gór Tarnowskich, gdzie zgodnie z przywilejem z roku 1589 miasta miało prawo urządzania „zabaw i komedyj“ podczas jarmarku po św. Idzim, tj. w początkach września każdego roku.
Zapamiętajmy to na wypadek, gdyby ktoś nas kiedyś pytał, dlaczego termin Gwarków jest taki a nie inny. I miejmy świadomość, że jeszcze parę lat prędzej, za rządów Bieruta i Bermana, nawiązywanie do świętego Idziego raczej by nie przeszło!
Za czasów panowania pruskiego - kontynuuje redaktor "Gwarka" - obchodzono tego rodzaju uroczystość w dniu 16 lipca na pamiątkę ponownego uruchomienia tutejszych kopalń przez grafa Redena. Uroczystość nie miała już nic wspólnego z dawnymi dorocznymi zabawami ludowymi gwarków, nie była połączona z jarmarkiem i służyła raczej germanizacyjnym celom rządu pruskiego.
U genezy Gwarków jest jeszcze jeden niemiecki akcent, o którym mało kto wie.
- Pochód i w ogóle Gwarki były pomysłem profesora (późniejszego ) Antoniego Gładysza - przypomina Mariusz Gąsior z SMZT. - Pojechał do Zielonej Góry, zobaczył tam święto wina i mówi: "Musimy zrobić coś podobnego i w Tarnowskich Górach".
Winiarstwo w Zielonej Górze sięga prawdopodobnie zostało zapoczątkowane w XIV wieku. Miasto leżące na Ziemi Lubuskiej, i założone w XIII wieku przez osadników z Europy Zachodniej, w XIV wieku wraz ze śląskim księstwem głogowskim weszło w orbitę Korony Czeskiej i odtąd przez kilka wieków nic go właściwie z Polską nie łączyło. W jej granicach znalazło się dopiero w wyniku konferencji poczdamskiej w 1945 r. Winobrania - bo taką nazwę nosi godne skądinąd polecania zielonogórskie święto miasta - nie zainicjowali Polacy.
Sam prof. Gładysz w wypowiedzi dla Portalu Powiatu Tarnogórskiego tg.net.pl wspomniał:
To wołało wręcz o podjęcie jakiejś popularyzacji. Wiedziałem ze studiów, że takie święta górnicze obchodzi się w niemieckim Freibergu i w czeskiej Kutnej Horze. Nawet Prusacy robili bergfest w XIX wieku, nie tyle w Tarnowskich Górach, co w Strzybnicy, którą wtedy nazywali Friedrichshutte.
Tarnowskie Góry w łaskach
Jak jest z tą polskością Tarnowskich Gór, wiadomo - kto chce, to się jej dokopie, ba odkryje całe jej pokłady i czerpać z nich będzie. Ale przy okazji natrafi też na kruszce inne - jak czeskie, pruskie, niemieckie czy po prostu śląskie. Chwała gwarkowi, który je wszystkie docenić potrafią. Bierut, Gomułka czy kolejne ekipy rządzące Polską - zrąb ich narracji o naturze Śląska i Ślązaków jest zasadniczo taki sam: Śląsk jest polski a Ślązacy to Polacy, kropka. W roku 1957 nie ma prawa być inaczej, przynajmniej oficjalnie. W kolejny latach mniej więc będzie eksponowany nawet sam jarmark po świętym Idzim, a w cień zepchnie go upamiętnienie przejazdu przez Tarnowskie Góry króla polskiego Jana III Sobieskiego w drodze pod Wiedeń w 1683 r. I tak już pozostanie, zresztą bez imponującej sylwetki króla Jana (postaci uświetniającej już inauguracyjny pochód w 1957 r., mimo iż w roli głównej musiał wystąpić - a jakże - legendarny chłop Rybka) nie sposób sobie wyobrazić Pochodu Gwarków, centralnego i najważniejszego wydarzenia święta. Na jego pierwszą, inauguracyjną edycję składały się jeszcze widowisko historyczne "Skok przez skórę" oraz szereg imprez kulturalnych i sportowych, festyny oraz jarmark.
Jak na warunki PRL-u, szczególnie w latach 60. i 70. Pochód Gwarków był szalenie wystawny. Historyczne kostiumy uczestników częściowo pochodziły z tych samych pracowni krawieckich, co stroje aktorów i statystów grających w popularnych produkcjach historycznych, jak "Pan Wołodyjowski", "Potop" czy "Czarne chmury" (na tarnogórskim święcie gościły zresztą znane z ekranów gwiazdy, jak np. Marek Perepeczko). Wypożyczano je z Wytwórni Filmów Fabularnych w Łodzi bądź z Opery Śląskiej w Bytomiu. Władza nie skąpiła pieniędzy, Tarnowskie Góry były w łaskach związanego z nimi wojewody (a bywało, że i ich posła na sejm) Jerzego Ziętka. Dopiero z czasem barwy tkanin zaczęły blednąć, a one same się przecierać.
Za czasów PRL jedynymi przebierańcami noszącymi się z cudzoziemska byli niemieccy rajtarzy w wojsku Sobieskiego. Pruski przemysłowiec był nie do pomyślenia, a i Żyd niekoniecznie byłby mile widziany (dajmy na to w niesławnym antysemicką nagonką 1968 r.). W III RP ulega to zmianie i sympatycznie a prawdziwie oddaje wielokulturowość Śląska.
Może Cię zainteresować: