Domki prosto z Finlandii
Jeśli ktoś mówi, że mieszka w fińskim domku, to wcale nie ma na myśli wieży Muminków lub drewnianej chaty. Na terenie Katowic było mnóstwo tego typu obiektów, choć do czasów współczesnych przetrwało ich stosunkowo niewiele (a jeszcze mniej posiada pierwotny, niezmieniony wygląd). Skąd zatem w Polsce i na Górnym Śląsku wzięły się domki prosto z Finlandii?
Wszystko zaczęło się w 1945 roku, a więc tuż po II wojnie światowej. Polska dźwigała się z gruzów, mozolnie odbudowując zniszczone miasta i wsie. Brakowało artykułów pierwszej potrzeby, sprzętów, a także miejsc do zamieszkania. Zniszczenia budynków oraz przymusowe wysiedlenia z dawnych Kresów Wschodnich spowodowały, że problem mieszkaniowy był olbrzymi. Nie było szans, by sprostać tym wymaganiom w krótkim czasie, gdyż konstruowanie nowych domów i odbudowa starych miały zająć długie lata. Dodatkowo prężnie rozwijające się zakłady przemysłowe potrzebowały rąk do pracy, a chętnych można było przyciągnąć m.in. obietnicą otrzymania własnego lokum. Władza ludowa dostrzegała ten problem – okazało się, że jego rozwiązanie znaleziono w Finlandii.
Fin, czyli parterowy drewniany dom dla jednej rodziny, składano z prefabrykatów i ustawiano na podmurówce. Posiadał użytkowe poddasze, a całość kryto dachówką. Pod koniec lat 40. XX wieku polskie władze zaczęły sprowadzać konstrukcje z Finlandii w zamian za węgiel i koks. Przelicznik był na tyle korzystny, że tak naprawdę była to fińska barterowa pomoc w powojennej odbudowie naszego kraju. Ówczesne Ministerstwo Górnictwa zakładało, że dzięki tej współpracy doraźnie uda się przyhamować głód mieszkaniowy, stawiając obiekty dla nowo zatrudnionych w kopalniach.
Części składowe domów przypływały statkami do Polski, a następnie samochodami transportowano je do miejsc docelowych. Według szacunkowych danych Finlandia dostarczyła Polsce około 4,5 tys. finów zaprojektowanych przez firmę „Puutalo Osakeyhtiö”. Każdy element domku był oznaczony numerem, co pozwalało uniknąć pomyłek podczas montażu drewnianych paneli. Standardowy obiekt miał wymiary 7 na 7 m oraz konstrukcję szkieletową wypełnioną płytami z wiórów drewnianych z dodatkiem cementu (dzięki temu finy miały być odporne na ogień). Budynek ogrzewał piec węglowy, tzw. kachlok. Wewnątrz znajdowały się dwa pokoje, kuchnia i ubikacja, a na piętrze dodatkowa przestrzeń często adaptowana na dwa niewielkie pokoje. Domki pierwotnie nie posiadały łazienek, w zamian za to w przedpokoju, naprzeciwko drzwi do toalety, montowano zlew z zimną wodą.
Lata 40. XX wieku to czas, gdy fińskie domki były budowane masowo. Przeznaczony dla jednej rodziny drewniany obiekt dało się wznieść w zaledwie kilka dni.
W Katowicach stawiano całe osiedla finów, m.in.
- na Załęskiej Hałdzie (obecnie teren osiedla Witosa),
- w Brynowie,
- w Piotrowicach,
- w Bogucicach.
W latach 1946–1950 w mieście wybudowano łącznie 1500 takich domków. Powstawały też w innych miejscowościach, np. w Lędzinach czy Gdańsku.
Władze ówczesnego województwa śląsko-dąbrowskiego zasugerowały, by w Bogucicach finy stanęły na nieużytkach na wschód od starej zabudowy dzielnicy. Budowa osiedla postępowała szybko, a kolonię mieszkalną oddano w całości do użytku w czerwcu 1948 roku. Prezentując nowe domy, lokalnych polityków rozpierała duma – na otwarcie przybyli najważniejsi dygnitarze z Warszawy, w tym prezydent Bolesław Bierut i premier Edward Osóbka-Morawski. Licząca 250 domów kolonia, której oficjalnie nadano nazwę „Osiedle nr 9”, a później „Bogucice II”, przetrwała aż do końca lat 70. XX wieku. Niestety nie powstały tam pierwotnie planowana szkoła i pralnia z łaźnią. Nie wzniesiono też budynku sklepu i klubu osiedlowego. Nowi lokatorzy mieli jednak do dyspozycji niewielkie ogródki i byli zadowoleni z warunków życia. W prasie chwalono się, że osiedlili się tu przodownicy pracy ze swoimi rodzinami – władza zadbała o lokum dla najważniejszej grupy społecznej, czyli robotników.
Wielu mieszkańców dzisiejszego osiedla Kukuczki wspomina, że fińskie domki dawały podmiejski klimat, a ludzie lepiej się znali i byli ze sobą bardziej zżyci. Pani o nazwisku Serwata rozwoziła na osiedlu mleko, a miejskie służby, wespół z mieszkańcami, dbały o porządek na ulicach.
W latach 80. na fińskie domki my łazili na haby, a na piaskownia skokać… Po lewyj były bagna a potym jak je osuszyli, składowali tam ruły pod bloki. Tam sie tyż wiela czasu siedziało… – wspomina jedna z lokatorek, która spędziła dzieciństwo w Bogucicach.
Haby to nic innego, jak podkradanie, najczęściej jabłek, z sadów i ogródków. Piaskownia zaś to dawna linia kolei wąskotorowej biegnąca po wschodniej stronie osiedla.
Uliczkom kolonii w Bogucicach nadano nazwy polskich miast oraz krain geograficznych. Zamysł był taki, by nazwy pochodziły m.in. od terenów, które powróciły do Polski w 1945 roku. Pojawiły się więc ulice: Lubuska, Kurpiowska, Łużycka, Karpacka, Słowiańska, Puławska, Sandomierska, Nowotarska, Wrocławska, Zakopiańska, Podhalańska, Morawska, Wiślana, Odrzańska, Żuławska i Łęczycka.
Drugi tak duży kompleks finów powstał w latach 1947–1948 na Załęskiej Hałdzie, w jej północnej części. Kopalnia Węgla Kamiennego „Kleofas” przeznaczyła na ten cel 40 ha gruntu. Potocznie określano osiedle imieniem Janka Krasickiego, gdyż tak nazywała się tam główna ulica (obecnie ul. Witosa). Na Załęskiej Hałdzie powstało 455 domków, choć pierwotnie planowano wybudować ich aż 500. Pięć z nich to tzw. domki olsztyńskie (drewniane, otynkowane z zewnątrz). Kolonię wyposażono w oświetlenie uliczne, lecz nie było tam kanalizacji i utwardzonych dróg wewnętrznych. Po większych ulewach mieszkańcy grzęźli więc w błocie. Drogom na osiedlu fińskich domków nadano nazwy socjalistycznych patronów – były więc ulice: Rutkowskiego, Botwina, Hibnera, Kniewskiego, Majewa, Barlickiego, Dubois, Waryńskiego, Findera, Bardowskiego, Kunickiego, Fornalskiej, Pietrusińskiego, Ossowskiego i Sawickiej. Na rogu Krasickiego i Majewa powstał murowany budynek szkoły podstawowej. Od północy kolonię otaczały tory kolei piaskowej. W 1956 roku na osiedlu żyło 3020 mieszkańców, w tym m.in. repatrianci z Francji, Belgii i Niemiec.
Tylko najstarsi mieszkańcy osiedla Witosa, a więc ci, którzy żyli w drewnianych finach, pamiętają o barakach czerwonoarmistów. Znajdowały się one po południowej stronie dzisiejszej autostrady A4, między węzłem drogowym a salonem Porsche. Tutaj, w Lesie Kochłowickim, stacjonowały wojska Armii Czerwonej zmierzające do Czechosłowacji. W latach 60. XX wieku była tu kolonia żołnierskich baraków, które wzniesiono wokół basenu przeciwpożarowego. Starsi mieszkańcy wspominają, że jako dzieci odławiali tam rozwielitki (śl. wasserflyje), jako pokarm dla ryb akwariowych.
W latach 70. XX wieku władze Katowic opracowały nowe plany rozwoju dla zagospodarowania przestrzennego miasta. Teren osiedla fińskich domków w Bogucicach miał zostać zrewaloryzowany. Chodziło o to, by finy zburzyć, a w ich miejsce postawić wysokie bloki. Działki, na których stały obiekty z Finlandii, w opinii władz się marnowały – w wieżowcach można pomieścić o wiele więcej mieszkańców niż w jednorodzinnym domku!
W 1980 roku poszedłem do pracy w Fabudzie; i Fabud właśnie wtedy kończył budować bloki przy ulicy Sandomierskiej. Wysłali mnie tam na budowę na trzy miesiące. Burzono osiedle [finów – przyp. aut.] etapami, najwcześniej przy Sandomierskiej – chyba w 1977 roku. Pamiętam spacer po osiedlu i były już tylko fundamenty po domkach – wspominał jeden z robotników.
Nowe blokowisko – dziś noszące imię himalaisty Jerzego Kukuczki – wzniesiono według projektu architektów Adama Śleziaka i Andrzeja Trybusia. Bloki miały od czterech do jedenastu kondygnacji. Projektanci wiedzieli, że głównym wymogiem władz jest optymalizacja, czyli powstawanie jak największej liczby mieszkań. Postarali się jednak, by budynki nie były przytłaczające dla mieszkańców i dla otoczenia. Obiekty wkomponowały się w zieleń, która pozostała po dawnych ogródkach przy fińskich domkach – to z tego powodu część drzew jest starsza niż samo osiedle. Ostatnie finy rozebrano tu w 1985 roku.
Taki sam los spotkał domki z Załęskiej Hałdy. W 1976 roku rozpoczęto budowę nowego ogromnego osiedla rozciągającego się od linii kolejowej na północy do ulicy Kochłowickiej (obecnie autostrada A4) na południu. Finy wyburzano stopniowo, w miarę powstawania nowych bloków. Główną część osiedla ukończono w 1981 roku, a w 1983 roku nadano mu imię Wincentego Witosa – przedwojennego działacza chłopskiego i premiera. Chłopski patron robotniczego osiedla wpasował się w modne wówczas hasło sojuszu robotniczo-chłopskiego (chociaż sam Witos raczej za komunistami nie przepadał).
Finy praktycznie zniknęły z krajobrazu Katowic. Okres użytkowania domków obliczono pierwotnie na 50 lat, ale likwidowano je już znacznie wcześniej. Często zajmowały bardzo atrakcyjne działki budowlane, z częściowo doprowadzonymi mediami, z utwardzonymi ulicami i inną infrastrukturą. Co ciekawe, niektóre finy rozbierano i przenoszono na obszary turystyczne, gdzie służyły jako domki letniskowe. Tak jak w przypadku Załęskiej Hałdy i Bogucic, kilkanaście obiektów w dzielnicy Brynów również zastąpiły wysokie bloki (obecnie teren osiedla Rolna-Wodospady).
Przetrwały jedynie domki w Piotrowicach, na pograniczu z Kostuchną, w rejonie ulicy Armii Krajowej. Mimo to duża część z nich jest przebudowana, ocieplona i przystosowana do współczesnych potrzeb.