Budowa Gleiwitzer Hütte zajęła rok. Pomogli darczyńcy nie tylko z Gliwic
O tym, że Gliwice mają dostęp do morza już kiedyś w ŚLĄZAGU-u pisaliśmy. O tym, że mają wysokogórską „delegaturę” w austriackich Alpach – jeszcze nie. Pora więc nadrobić zaległości i zabrać naszych Czytelników w Wysokie Taury.
W lipcu 2025 roku minie równo 125 lat odkąd wśród alpejskich łąk niedaleko Kaprun, w północnej części obecnego Parku Narodowego Wysokie Taury, otwarto Gleiwitzer Hütte. Powstanie tego schroniska jest zasługą członków Niemiecko-Austriackiego Towarzystwa Alpejskiego (DuOAV) z Gliwic, którego sekcja została zawiązana w tym mieście w 1894 r. Zrzeszała ponad 150 miłośników wysokogórskiej włóczęgi. Pierwszym jej przewodniczącym i zarazem inicjatorem budowy schroniska w Alpach był sędzia okręgowy dr Max Hirschel.
Latem roku 1899, po kilku latach poszukiwań odpowiedniej lokalizacji i wytyczania dróg doprowadzających na wybrane miejsce, ruszyła budowa Gleiwitzer Hütte. Kierował nią mistrz budowlany Mehnis z Zell am See. Prace trwały rok, pochłaniając kwotę 17 351 marek i 35 fenigów.
W lipcu 1900 roku odbyło się oficjalne otwarcie położonego na wysokości niespełna 2200 metrów n.p.m. schroniska. Tak szybkie postawienie i wyposażenie obiektu nie byłoby możliwe bez wsparcia licznych darczyńców – i to nie tylko tych rekrutujących się spośród członków gliwickiej sekcji DuOAV. Ludność położonej w pobliskiej dolinie wioski Fusch dostarczyła materiały budowlane, a dyrektor Siegfrid Winkler z Berlina podarował ok. 240 artykułów gospodarstwa domowego (od wanny po mydelniczkę, jak drobiazgowo zapisano w kronice). Zarządzania obiektem podjął się karczmarz Martin Mühlauer z Fusch.
Gwoli ścisłości, nie było to bynajmniej pierwsze śląskie schronisko w Alpach – 18 lat wcześniej u stóp słynnego Wildspitze alpejczycy z Wrocławia postawili Breslauer Hütte.
Dziś gliwicka sekcja DuOAV już nie istnieje. Została rozwiązana z początkiem lat 80. XX w. choć początkiem końca stał się dla niej rok 1945, kiedy to gliwiccy Niemcy w popłochu uciekali przed Armią Czerwoną (po reaktywacji w 1953 r. siedzibą sekcji była Lubeka, ale jej członkowie rozproszyli się po całych Niemczech, co nie sprzyjało przekazywaniu klubowej tradycji). Więcej szczęścia miało samo schronisko, które przetrwało wszystkie burze dziejowe (przez kilka lat po II wojnie światowej działało pod zmienionym szyldem jako „Hoch-Tenn-Hütte”). Aktualnie obiektem opiekuje się sekcja Tittmoning Niemieckiego Klubu Alpejskiego.
W
Gleiwitzer Hütte Gliwice nie są jednak zakurzoną
historią
sprzed lat. To
wciąż
także
element teraźniejszości tego miejsca. Z wiszących na ścianach
fotografii spoglądają poważne oblicza należących
100
lat temu do
gliwickiej
sekcji DuOAV
obywateli
i
obywatelek Gliwic,
Zabrza czy Bytomia, a goszczące
turystów pokoje po
staremu noszą
nazwy śląskich miast. Jest więc Bytom, Katowice, Zabrze, Wrocław
oraz oczywiście Gliwice.
Górołazi z Katowic wybrali sąsiedztwo Wielkiego Dzwonnika
Pokoje z umieszczonymi na drzwiach nazwami śląskich miast można też znaleźć w Kattowitzer Hütte. To kolejne alpejskie schronisko w Austrii, które powstało za sprawą miłośników gór z Górnego Śląska. Konkretnie - dzięki sekcji katowickiej Niemieckiego Towarzystwa Alpejskiego (DAV). Jej historia zaczęła się w roku 1910, kiedy to zamieszkali w Katowicach członkowie gliwickiego DuOAV powołali własną komórkę tej organizacji. Na jej czele stanęli: lekarz Spółki Brackiej dr Arendt i pastor Hermann Voss, a wśród „ojców założycieli” znajdziemy także m.in. dyrektora banku, miejskiego radnego, radcę prawnego, czy kierownika fabryki. Generalnie ludzi z pozycją, pieniędzmi i horyzontami pozwalającymi na „bezproduktywne mitrężenie czasu” na górskich eskapadach. Siedzibą sekcji był budynek na rogu obecnej ulicy Jagiellońskiej i Królowej Jadwigi.
Górołazi z Katowic, z racji na bliskość, chętnie zapuszczali się w Beskidy i Wysokie Tatry, ale jednak nazwa zobowiązywała. Stąd też na krótko przed wybuchem I wojny światowej członkowie sekcji kupili położoną na wysokości 2320 m. n.p.m. działkę u stóp Großer Hafnera (Wielkiego Dzwonnika, 3076 m. n.p.m.) w Wysokich Taurach. Szybkie rozpoczęcie budowy pokrzyżował wybuch I wojny światowej, a następnie powojenna zawierucha na Górnym Śląsku.
Kiedy
wreszcie
ucichły strzały,
a
politycy ustalili nowe granice, okazało się, że w tej części
Europy nic nie wygląda już tak jak dawniej. Do historii odeszła
habsburska
CK
Monarchia, a niemieckie Kattowitz stały się polskimi Katowicami, z
których część dawnych „alpejczyków” spod znaku DuOAV
po
prostu wyjechała. Sekcja nie zaprzestała jednak działalności, choć zmieniła szyld (od
1925
r. przekształciła się w sekcję DAV, czyli z niemiecko-austriackiej na niemiecką). Nie porzuciła także marzeń o schronisku pod szczytem Wielkiego Dzwonnika,
choć
część młodych członków organizacji
lobbowała
za zmianą planów i budową własnego obiektu w znacznie
bliższych Beskidach.
Historia zatoczyła koło. Z Katowic znów jeżdżą do Kattowitzer Hütte
Ostatecznie budowa Kattowitzer Hütte rozpoczęła się w 1928 r. Miejsce wybrano rozważnie – na „schodkowym”, zabezpieczającym przed lawinami zboczu. I choć realizacja inwestycji nie była rzeczą łatwą (wszystkie materiały budowlane trzeba było na plecach wtaszczyć na wysokość 2320 m. n.p.m.), to już w lipcu 1930 roku nastąpiło oficjalne otwarcie schroniska. Pierwszym gospodarzem został Friedrich Karl, pochodzący z ziemi kłodzkiej alpinista.
Jak łatwo policzyć katowickie schronisko w Alpach powoli zbliża się do „setki”. Od czasu budowy wiele się w nim zmieniło. Pod koniec lat 70. XX w. obiekt rozbudowano (m.in. o pomieszczenie zimowe). Doprowadzono wodociąg, wymieniono dach i zainstalowano baterie słoneczne zaopatrujące cały obiekt w prąd. Mimo tych wszystkich zmian zachowało swój przedwojenny klimat, pełen odniesień do Górnego Śląska.
- Na ścianach znajdują się fotografie przewodniczących sekcji, miast i pejzaży Heimatu oraz opisy miast okręgu przemysłowego – czytamy na stronie internetowej Kattowitzer Hütte.
W przeciwieństwie do gliwickiego schroniska, to katowickie zachowało swego oryginalnego opiekuna – katowicka sekcja DAV wciąż bowiem istnieje, choć po II wojnie światowej jej członkowie opuścili Katowice rozpierzchając się po całych Niemczech, a wznowienie działalności nastąpiło dopiero w 1955 r. Obecnie główna siedziba sekcji znajduje się w niemieckim Salzgitter, ale zrzeszeni w nim członkowie to już dziś przeważnie osoby w podeszłym wieku. Świeżą krew organizacji zapewnia grupa górnośląska z siedzibą w Katowicach.
Tak, w Katowicach. Historia zatoczyła koło i od kilkunastu lat tutaj, gdzie wszystko się kiedyś zaczęło, ponownie działa grupa katowickiej sekcji DAV (należy do niej już ok. 400 osób). To sprawka grupy młodych mieszkańców Górnego Śląska, których na tyle zaintrygowały krążące wśród miejscowych wędrowców opowieści o „śląskich schroniskach w Alpach”, że postanowili nawiązać kontakt ze spadkobiercami budowniczych Kattowitzer Hütte.
- Jaka była ich pierwsza reakcja? Bardzo pozytywna. Ucieszyli się na wiadomość o tym, że odezwał się do nich ktoś z tego akurat terenu. Przywitali nas z otwartymi ramionami – wspomina Grzegorz Tytko z górnośląskiej grupy sekcji katowickiej DAV.
To właśnie członkowie sekcji z Katowic dbają dziś o to, by Kattowitzer Hütte było przygotowane do działalności w sezonie letnim (poza nim pozostaje zamknięte, jak wiele zresztą wysokogórskich schronisk w Alpach).
- Co roku w czerwcu organizujemy kilkudniowy wyjazd techniczny przed inauguracją sezonu, a potem kolejny w październiku, by z kolei przygotować obiekt do przerwy zimowej – tłumaczy Grzegorz Tytko.
Może Cię zainteresować:
Wagnerowski ton. Jak kiedyś Ślązacy zdobywali Tatry i postawili tam Śląski Dom
Może Cię zainteresować: