To odpowiedź na materiał red. Michała Wrońskiego, który w tym tygodniu podsumowywał rabunkową gospodarkę w wykonaniu Lasów Państwowych na Śląsku i w Zagłębiu, w związku z rychłą dymisją Józefa Kubicy, dyrektora LP i polityka Suwerennej Polski.
Wyraźnie widać, że obywatele chcą mieć większy wpływ na to, co się dzieje w lasach, które z jakiegoś powodu mają w nazwie „państwowe” i nie dają się zbyć argumentem, że drewno na szafę skądś trzeba pozyskać. LP straciły wizerunek sympatycznego przedsiębiorstwa, którego pracownicy prowadzą szkółki leśne, wypatrują pożarów i przy okazji jeszcze podglądają zwierzaki. Zamiast tego zaczęły być postrzegane jako typowy koncern surowcowy eksploatujący swoje zasoby w stylu znanym kiedyś z poczynań sektora górniczego - pisał w ŚLĄZAGU Michał Wroński.
Miejskie lasy. To znaczy... gospodarcze
Kiedy studiowałem architekturę na Politechnice Śląskiej uczono mnie, że las na terenach zurbanizowanych i przemysłowych pełni rolę izolacyjną - oddziela od szkodliwych wpływów przemysłu, dróg czy też torowisk - chroni przed zanieczyszczeniem powietrza oraz hałasem. Wskazywano też na rekreacyjna rolę leśnych pasów i otulin w przemysłowych miastach - stąd wiele znanych mi z dzieciństwa leśnych miejsc wypoczynku takich jak „Starganiec”, „Radoszowy” czy „Przystań” utrzymywanych przez pobliskie kopalnie, gdzie z przemysłowego serca Chorzowa, Katowic czy Rudy Śląskiej można było łatwo dostać się chociażby na rowerze. Lasy były również wskazywane jako cenny element krajobrazu obszaru przemysłowego.
Nie przypominam sobie, aby te było, nie było miejskie lasy ktoś opisywał jako lasy gospodarcze, jako obszary do pozyskiwania drewna. Oczywiście troska o te obszary wymaga koniecznej wymiany drzewostanu. Tymczasem praktycznie na całym obszarze leśnym południa Rudy Śląskiej mamy do czynienia z czymś, co leśnicza nowomowa określa słowami „zrębnia zupełna”. Jeżeli ktoś nie czuje czym jest owa „zrębnia zupełna” to łatwo jest tą metodę wykorzystywania lasu porównać do szybkiego, rabunkowego wydobycia węgla metodą „na zawał”, gdzie to co na powierzchni - domy, kościoły, zabytki nie ma właściwie żadnego znaczenia w zderzeniu ze swoiście pojmowaną ekonomią.
Tutaj też przeciętny człowiek nie doszuka się żadnej logiki. Logikę zastąpił „dokument” zwany Plan Urządzenia Lasu w skrócie „PUL”. Kiedy już przeczytamy jakiś ostatnio stworzony „PUL”, a ja dokładnie przeczytałem kilka, to będziemy mieli nieodparte wrażenie, że pisał to ciasno myślący księgowy, który dodatkowo nie znosi lasu, ponieważ kiedyś oberwał gałęzią w głowę lub ptak mu narobił na nowe ubranie. Niestety udział zwykłego mieszkańca w zatwierdzaniu „PUL” nie jest możliwy, tak jak nie mamy praktycznie żadnego wpływu na to, czy nasz dom zawali się z powodu szkód górniczych lub też na fakt, że przez nasz salon poprowadzona zostanie nowa linia kolejowa. Różnica polega na tym, że w dwóch ostatnich przypadkach dostaniemy odszkodowanie, w przypadku „zrębni zupełnej” nie ma tematu. Nasze wspólne dobro wytną ci, którzy wiedzą lepiej i nie muszą się pytać o zgodę. Jest co prawda tryb opiniowania „PUL” przez samorządy, ale jak widać wyraźnie w naszych lasach, temat został całkowicie przespany (łudzę się, że być może nikt nie spodziewał się skali wyrębu, ale może to zwykłe niedouczenie).
Nasze lasy ochronne przechodzą do historii
Tymczasem wyrąbywanie pasa lasu oddzielającego miejsce gdzie mieszkam od autostrady A4 przybrało skalę monstrualnej katastrofy, którą możemy mierzyć w decybelach. Dotąd nie było słychać hałasu, dlatego ludzie zbudowali tu domy, co przewidywały i przewidują miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. Teraz, gdy wiatr wieje od strony gdzie Plan Urządzenia Lasu został bohatersko wykonany hałas nie daje normalnie funkcjonować w ogrodach ani w dzień ani w nocy. Ba! Wdziera się do domu nawet przy zamkniętych oknach.
Należy do tego dodać sprawy związane z wodami gruntowymi no i całkowitą dewastację szlaków i dróg wykorzystywanych na spacery i jazdę na rowerach. Ostatnio mogłem obserwować taki oznakowany (!) szlak w okolicy „Kąpieliska Leśnego” w Zabrzu. Z drogi zrobiono bagno z koleinami o głębokości prawie metrowej, bo przecież to co wyrąbane musi być szybko wywiezione i jak się możemy domyślać - spieniężone. W ten sposób miejski las wyglądający jak poligon dla czołgów przestaje spełniać kolejną, bardzo ważną funkcję: przestaje być miejscem rekreacji. Krajobraz leśny po takiej wycince też nie ma już swoich dotychczasowych walorów.
Nie łudzę się, że za naszego życia odzyskamy to, co jak przypuszczam zostało lub zostanie przerobione na płyty wiórowe. Nie wiem, jakie kwoty wyda Państwo Polskie na budowę ekranów wzdłuż autostrad czy dróg szybkiego ruchu dla których naturalną ochroną przed hałasem był las. Być może ktoś pokusi się o określenie spadku wartości swojej nieruchomości i wystąpi do sądu. Być może uda się określić jaki wpływ „zrębnia zupełna” ma na efekty propagandowej walki z zanieczyszczeniem powietrza. Na razie powołane do tego urzędy udają, że nie ma problemu, to jak w tej słynnej baśni Andersena - okazuje się, że król jest nagi. A zyski? Trzeba by publicznie zapytać naszych dzielnych „krawców”.
Na koniec liczę na przebudzenie samorządowców, które powinno skutkować głośnym i wyraźnym powiedzeniem "NIE" dla dalszej wycinki. Każdy Plan Urządzenia Lasu, czyli mityczny „PUL” wymaga weryfikacji i korekty tu i teraz. Warto wiedzieć, że obecny „PUL” obowiązuje od 2020 do 2029 roku. Biorąc pod uwagę tempo i zasięg wycinki, można się spodziewać, że lasy ochronne w aglomeracji górnośląskiej przejdą do historii, zrębnia będzie zupełna i być może kolejnego „PUL” nie będzie, bo nie będzie za bardzo czego urządzać.
***
Dr inż. arch. Henryk Mercik jest architektem, Miejskim Konserwatorem Zabytków w Rybniku. W latach 2015-2018 był wicemarszałkiem woj. śląskiego. Mercik jest mieszkańcem Rudy Śląskiej.
Może Cię zainteresować: