Na rozmowę umawiamy się późnym wieczorem. Taka pora wyjaśnia model działania "Lokalnego Patrioty".
– Do godziny 15 jestem w pracy, a od 15.30 do 18 sprzedaję w sklepie. Dopiero późnym wieczorem mamy z żoną czas na cokolwiek: zakupy, obiad lub odwiedziny u rodziców. Ale to wszystko wynika z tego, że to jest naprawdę moje hobby – wyjaśnia mi Andrzej, właściciel sklepu.
Sklep działa od 15 lat. W ofercie znajdziemy masę gadżetów i jakościowej odzieży – wszystko ze śląskim lejtomotywem i szacunkiem do hajmatu. Od koszulek z wizerunkami kopalń, przez śląskie flagi i podkładki pod myszki, skończywszy na ręcznie wybijanych wpinkach do marynarki.
- Od samego początku, bez żadnego ściemniania, kupujemy wysokiej jakości tkaninę w polskiej dziewiarni. Bawełna o gęstości 210, szyta w Łodzi. Przez lata próbowaliśmy różnych dostawców i producentów, ale żaden nie spełniał naszych oczekiwań – kontynuuje Andrzej.
Śląska
zajawka "Lokalnego Patrioty"
"Lokalny
Patriota" wyrósł
w środowisku bytomskich
kibiców. – Stowarzyszenie
zostawiliśmy młodszym kolegom, tam nabraliśmy
doświadczenia w szyciu i projektowaniu. – zdradza Andrzej. Jednak
do tej pory nie udało się przekształcić sklepu w pełnowymiarowy
punkt sprzedaży:
- Od samego początku była to formuła „poza godzinami pracy”. Robiliśmy wszelkiej maści biznesplany, ale za cholerę nie chciało się to nam zbilansować. Szczególnie dziś, z nowymi obciążeniami zusowskimi, trudno jest prowadzić coś małego. Ponadto rynek bytomski jest trudny, nawet na taką niszę. Mamy grono osób, które jest bardzo zaangażowana w naszą działalność, ale oni sami nie są w stanie utrzymać jednego punktu. – wyjaśnia.
Przede wszystkim jakość
Rynek gadżetów i pamiątek to często tania chińszczyzna, chałtura
ukierunkowana na szybki i łatwy zarobek. W "Lokalnym" działa to nieco
inaczej. Niektóre serie koszulek to limitowane perełki, które są
w posiadaniu jedynie 30-40 osób. - Czasem przychodzą do nas osoby,
które znają się na tkaninach i mówią „79 złotych? Za podobną
zapłaciłem ostatnio 150”. Ale zdarzają się również klienci,
którzy widząc naszą cenę, pomyślą, że za taką koszulkę w
popularnej sieciówce zapłacą połowę tej sumy – tłumaczy dalej.
- Udało się nam znaleźć panią z pracownią ceramiczną w Krakowie, która ręcznie wykonuje i maluje dla nas kubki. To dla nas bardzo ważne. Choć paradoksalnie to też jest problem naszego biznesu, Zdarza się, że ktoś przychodzi do sklepu w naszej pierwszej edycji koszulek, czyli nosi ją już 14 sezonów. Gdyby była jednosezonowa, to mielibyśmy u nas takiego klienta częściej - śmieje się Andrzej.