W 1972 roku Towarzystwo Urbanistów Polskich ogłosiło otwarty konkurs studialny na opracowanie koncepcji zagospodarowania przestrzennego śródmieścia. Zleceniodawcą było prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Bytomiu, Warto pamiętać, że głównym poligonem projektantów, były głównie młode Katowice. Z kolei Bytom, miasto siedem razy starsze, z zachowanym, jak pisano „z zadziwiającą dokładnością” układem urbanistycznym starówki, był wyzwaniem zupełnie innym. Tu można było (cytując tow. Zdzisława Grudnia) uprzątnąć „pruskie rupiecie”, zastępując je „nowoczesnymi formami”. Odnajdziecie je wszystkie w załączonej galerii.
„Losy miasta w okresie międzywojennym oraz tuż po wojnie nie były pewne. Dochodziła do tego niezbyt szczęśliwa działalność ludzi odpowiedzialnych za kształt przestrzenny miasta i jego wyraz architektoniczny” – komentował konkurs Andrzej Gliński w magazynie „Architektura” w roku 1975.
Bytomska secesja? Mało wartościowa
Idźmy dalej. I rzućmy okiem na jeden z projektów, który dziś prezentujemy. Sporządzono go w Biurze Projektów Budownictwa Komunalnego w Katowicach, pod kierownictwem arch. Ryszarda Fedorowskiego. Miasto wygląda znajomo? Popatrzmy więc na Rynek i dalej, wzdłuż osi wschód-zachód – na dzisiejszy plac Kościuszki, na budynek sądu, aresztu śledczego, na ulice Powstańców Warszawskich, Wrocławską i Batorego. I pomyślmy jakiego architektonicznego koszmaru w Bytomiu udało się uniknąć.
W pracach, które wpłynęły na konkurs w roku 1972 (53 sztuki!) niespecjalnie liczono się z XIX-wieczną zabudową zabytkowego, bytomskiego śródmieścia (określono ją jako... mało wartościową). Tak z grubsza, bo wszystko widać na największym szkicu – nowoczesne pawilony miały zaczynać się na dzisiejszym Rynku, wówczas placu Poli Maciejewskiej (zdaje się, że nowy magistrat), mniej więcej tam, gdzie stał przedwojenny ratusz. Rynek (w znaczeniu główny plac) miał po wyburzeniach stać się „nowym forum miasta”. Zamiast sądu i aresztu – nowe domy towarowe. Dziś kłania się jedynie Supersam.
Co jeszcze? Kamienice przy Powstańców Warszawskich – do kasacji, zamiast nich wysokie bloki. Dalej potężny węzeł komunikacyjny tam, gdzie dziś stoi dworzec autobusowy. I wreszcie – dwa kolosy vis a vis Urzędu Miejskiego, kosztem zabytkowej zabudowie przy Batorego i Chrzanowskiego. W wieżowcach zamierzano urządzić mieszkania, biura i pawilony handlowe na parterze.
Burzymy, by było jak w średniowieczu
Co się ziściło z tej całej zemsty urbanistów? Niesławne wymiecenie bulwaru pod koniec lat 70. I bardzo przewrotnie rzecz ujmując, można się tylko cieszyć, że wyburzenie całego kwartału okazało się na tyle kosztowne, że nie starczyło pieniędzy, by zbudować w tym miejscu coś w zamian. Ciekawe też, że po latach realizacją dawnej koncepcji była budowa Agory. Stoi ona tylko odrobinę bardziej na wschód niż nieco mniej dosadne domy handlowe projektowane 40 lat temu.
Na koniec: oto, co „Architektura” pisała w roku 1975 o słuszności zrównania z ziemią bytomskiego bulwaru. „Pomijając małe wartości architektoniczne tego bloku (sic!) ‘zatkał’ on naturalne przedpole dawnego miasta” – argumentował Gliński. - „Choć muszę przyznać, że decyzja ta wywołuje mieszane uczucia zarówno z uwagi na oryginalny, wytworzony przypadkowo, kształt placu Kościuszki, jak i na całkowite rozerwanie narosłej tkanki miejskiej. Stworzenie jednak nowego placu — forum miasta pozwala nie tylko na odsłonięcie kształtu średniowiecznego, lecz również na płynne połączenie Starego Miasta z zasadniczym nowym centrum ogólnomiejskim — zespołem trzech domów towarowych”.