W niedzielę, 18 grudnia, o godz. 16.00 polskiego czasu rozpocznie się finał mistrzostw świata w piłce nożnej. Na murawę Lusail Stadium w Katarze wyjdą piłkarze reprezentacji Argentyny oraz Francji.
Emocje sięgną zenitu. Francuzi będą chcieli obronić tytuł mistrzowski, co do tej pory udało się tylko Brazylijczykom (1958 i 1962). Z kolei dla Argentyńczyka Leo Messiego będzie to prawdopodobnie ostatnia okazja, aby sięgnąć po puchar świata. Na dodatek rok po spełnieniu innego marzenia - zdobyciu Copa América.
Polacy trzecią drużyną świata?
Reprezentacja Polski, w której składzie znalazło się kilku Ślązaków (Łukasz Skorupski, Kamil Grabara, Kamil Glik, Jakub Kiwior, Michał Skóraś, Jakub Kamiński, Piotr Zieliński, Szymon Żurkowski), odpadła z turnieju po przegranym meczu z Francją (1:3). W fazie grupowej została pokonana także przez Argentyńczyków (0:2). Złośliwi śmieją się, że mimo fatalnego stylu gry, Polacy powinni zająć trzecie miejsce. W końcu przegrali tylko z finalistami.
W przeszłości bywało jednak tak, że Ślązacy w biało-czerwonych barwach naprawdę sięgali po medale. W 1974 (Lesław Ćmikiewicz, Jerzy Gorgoń, Henryk Kasperczak, Zygmunt Maszczyk, Jan Tomaszewski, Henryk Wieczorek) oraz 1982 (Tadeusz Dolny, Waldemar Matysik, Andrzej Buncol, Włodzimierz Ciołek, Andrzej Pałasz, Piotr Mowlik) roku. Ba! Grali nawet w finale i trzymali w swoich dłoniach puchar świata, ale z innymi herbami na piersiach.
Mistrzowski duet z Katowic i Hindenburga
Napastnik Richard Herrmann i obrońca Fritz Laband wspólnie grali w reprezentacji Republiki Federalnej Niemiec, choć żaden z nich nie zagrzał w niej miejsca na długo. Richard Herrmann wystąpił osiem razy i zdobył jednego gola. Z kolei Fritz Laband zagrał zaledwie w czterech meczach.
Szczęśliwie się złożyło, że obaj pojechali na mistrzostwa świata 1954 w Szwajcarii. Richard Herrmann strzelił tam jedynego gola w niemieckich barwach. Pech chciał, że w meczu grupowym przegranym z Węgrami 3:8. Z kolei Fritz Laband na tym turnieju zaliczył aż trzy z czterech meczów w kadrze. To wystarczyło, aby obaj cieszyli się z wywalczonego złota.
Richard Herrmann urodził się i dorastał w Katowicach, które były już wówczas polskie. Jego rodzina używała spolszczonej wersji nazwiska - Herman. Zaczynał przygodę z piłką w Dębie Katowice. W czasie II wojny światowej grał dla wskrzeszonego przez Niemców FC Kattowitz. Jako żołnierz Wehrmachtu trafił do niewoli. Później rozegrał 320 spotkań i strzelił 100 goli dla FSV Frankfurt. Zmarł w wieku niespełna 40 lat z powodu choroby alkoholowej.
Fritz Laband urodził się w Hindenburgu, czyli dzisiejszym Zabrzu, gdzie grał w kilku lokalnych klubach - Reichsbahn SV Hindenburg, Hindenburg 09, SC Preußen Zaborze. Po 1945 roku musiał przenieść się na terytorium Niemiec, gdzie szybko dostrzegli go łowcy talentów z HSV Hamburg. Rozegrał w swojej karierze także kilka meczów dla Werderu Brema. Wpadł w finansowe tarapaty, więc musiał później pracować jako elektryk oraz kierowca. Zmarł w wieku 56 lat z powodu nowotworu krtani - nałogowo palił papierosy.
Na mistrzostwach świata 1962 w Chile do finału doszła reprezentacja Czechosłowacji, która musiała jednak uznać wyższość obrońców tytułu, czyli Brazylijczyków. Srebrny medal zawisł wówczas na szyi Tomáša Pospíchala z Bogumina na Śląsku Cieszyńskim. Ten napastnik rozegrał w sumie 28 meczów dla reprezentacji swojego kraju, w których zdobył osiem goli. Grał dla Banika Ostrava, Sparty Praga, a nawet francuskiego FC Rouen. Później był trenerem piłkarskim.
Tych mistrzów nikomu przedstawiać nie trzeba
Najbardziej znany duet piłkarzy, którzy wywodzą się z Górnego Śląska, to oczywiście Miroslav Klose i Lucas Podolski. Dwóch reprezentantów Niemiec. Miroslav Klose z Opola. Lukas Podolski z Gliwic. Wspólnie sięgnęli po złoto na mistrzostwach świata 2014 w Brazylii. Ponadto Miroslav Klose ma jeden srebrny (2002) i dwa brązowe (2006, 2010), a Lucas Podolski dwa brązowe (2006, 2010) medale z innych imprez.
Mirosław Klose urodził się we Francji, kiedy jego ojciec grał dla Aj Auxerre. Tak - wówczas jeszcze Mirosław. Rodzina wróciła później do Opola, z którego wyjechała - jako przesiedleńcy - do Niemiec. To tam jego imię zmieniono na Miroslav. Krąży anegdota, że na pierwszym dyktandzie z języka znał tylko dwa słowa - „ja” i „danke”. Nieznajomość języka nadrabiał jednak umiejętnościami na boisku, choć na poważnie piłką nożną zajął się dopiero w wieku 19 lat. Nie przeszkodziło mu to, aby stać się najlepszym strzelcem w historii niemieckiej drużyny narodowej (71 gol), a także najlepszym strzelcem w historii mistrzostw świata - 16 goli. Grał m.in. dla Bayernu Monachium i S.S. Lazio. Ostatnim jego meczem w kadrze był finał Mistrzostw Świata 2014. Zakończył tę przygodę całując puchar świata FIFA.
Lucas Podolski również urodził się z polskim imieniem - Łukasz. Do Niemiec z rodzicami wyjechał w wieku dwóch lat. Miłość do piłki nożnej zaszczepił w nim ojciec - Waldemar Podolski, który z Szombierkami Bytom zdobył Mistrzostwo Polski w 1980 roku. Lucas Podolski karierę rozpoczął w 1. FC Köln, grał także w Bayernie Monachium i Chelsea FC. Niemieckie barwy reprezentował 151 razy. Strzelił w tych meczach 61 goli. Nigdy nie ukrywał swojego przywiązania do Górnego Śląska oraz Polski. Obiecał, że karierę zakończy w Górniku Zabrze i wygląda na to, że tak będzie.