Katarzyna Pachelska
Robert piaskowski 01

Ślązak, Robert Piaskowski, jednym z najważniejszych ludzi kultury. Jest dyrektorem Narodowego Centrum Kultury

Chwilę po wyborze na dyrektora Narodowego Centrum Kultury pojawił się w Bielsku-Białej na Beskidzkim Kongresie Kultury. Miesiąc później zawitał na specjalny pokaz spektaklu "Godej do mie" w Katowicach i konferencję zapowiadającą drugą edycję wydarzenia Przystanek Śląsk. Robert Piaskowski, nowy dyrektor jednej z najważniejszych instytucji kultury w Polsce - Narodowego Centrum Kultury - na Górnym Śląsku bywa częściej niż ustawa przewiduje, bo jest Ślązakiem, wychował się w Zawadzkiem na pograniczu woj. opolskiego i śląskiego. - Myślę, że moja biografia jest przykładem tego, że nie ma jednej tożsamości, po prostu przepływamy między różnymi światami. Ważne jest to, gdzie jest nasz dom, w jakim języku marzymy, śnimy, co nas konstruuje jako ludzi, jakie wspomnienia, jakie wartości - mówi Robert Piaskowski w rozmowie ze ŚLĄZAGIEM.

Narodowe Centrum Kultury, jedna z najważniejszych centralnych instytucji kultury w Polsce, której statutowym zadaniem jest podejmowanie działań na rzecz rozwoju kultury w Polsce, od marca ma nowego szefa. Ówczesny minister kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomiej Sienkiewicz powołał na to stanowisko Roberta Piaskowskiego.

Możemy się cieszyć na Śląsku z tej nominacji, bo ważnym człowiekiem od kultury został Ślązak, człowiek nie tylko urodziny i wychowany na Śląsku, ale też identyfikujący się z tym regionem. Jakby szczęścia było mało - w swojej naukowej działalności Piaskowski skupiał się też na języku śląskim i jego powiązaniach z językiem niemieckim.

Jednak Piaskowski jest kojarzony głównie z Krakowem, gdzie przez ostatnie kilkanaście lat zrobił karierę w kulturze. Był m.in. pełnomocnikiem prezydenta Krakowa do spraw kultury czy dyrektorem programowym Krakowskiego Biura Festiwalowego.

Plakonie kontra maślankorze

Zanim wyjechał na studia do Krakowa i tam został na długie lata, jego miejscem na Ziemi był Górny Śląsk. Urodził się i wychował w śląskiej rodzinie w miejscowości Zawadzkie, leżącej w województwie opolskim, tuż przy granicy z woj. śląskim. - Moja babcia miała taki, można powiedzieć, typowo śląski życiorys. Mówiła po niemiecku i śląsku, do końca życia nie nauczyła się pisać po polsku. Gdy nie chciała, żebyśmy wiedzieli co mówi, rozmawiała z dziadkiem po niemiecku. Z kolei mój dziadek przyjechał z Poznania. A moja mama jest góralką. Jej wejście w Śląsk było niełatwe. Do tej pory gdy przyjeżdżam do domu, to mama mówi po polsku, a tato - po śląsku. Taki kocioł różnych napięć tożsamościowych. Hadziaje, gorole i tak dalej - opowiada Robert Piaskowski.

Do liceum chodził w Opolu, codziennie dojeżdżając (z przesiadką) z Zawadzkiego. - Trasa Zawadzkie-Opole pokazuje jak Śląsk Opolski jest różnorodny, bo Zawadzkie właściwie się zrasta z Kielczą i z Żędowicami, ale w każdej z tych wsi i miasteczek się mówi troszeczkę innym śląskim. My na żędowiczan mówiliśmy plakonie, bo oni jedli w piątki placki. Myśmy za to byli maślonkorzami, bo jedliśmy kartofle z maślonką - tłumaczy Piaskowski.

- Za to za Ozimkiem już się mazurzy, czyli mamy odmianę śląskiego z wszystkimi niemieckimi interferencjami i śląskimi spłaszczeniami samogłosek, ale jednak już z elementami mazurzenia. Samo Opole oczywiście było inteligenckie. Pamiętam swój pierwszy dzień w liceum, kiedy podeszła najpiękniejsza dziewczyna w klasie i zagadała do mnie. Ja byłem dość wysokim, rosłym młodzieńcem. Kiedy powiedziałam parę słów, ona odparła: Ale ty nie jesteś z Opola. Ja odparłem: Tak, nie jestem. Ona na to: To słychać - wspomina Piaskowski.

"Interesowała mnie płynna tożsamość Śląska"

Nowy dyrektor Narodowego Centrum Kultury w Katowicach z wielką ochotą przypiął sobie do marynarki plakietkę z napisem "Godej do mie", bo sam godo. Przyznaje, że w domu, im bardziej jego rodzina jest razem, blisko, tym chętniej mówią po śląsku. - Ale ciekawą sytuację obserwuję też w górach. Gdy jedziemy w okolice bliżej Lachów Sądeckich, czyli Starego Sącza, to z dużą łatwością dogadujemy się jako Ślązacy z ludźmi tam mieszkającymi. Oni mają tam specyficzną gwarę, nie tak ostrą jak podhalańska, nie tak wyostrzoną w niuanse. Oni oczywiście nie rozumieją słów, które mają jakąś interferencję językową, są z niemieckiego, ale pozostałe wyrażenia z języka śląskiego - jak najbardziej.

Piaskowski jest z wykształcenia (Uniwersytet Jagielloński) polonistą i socjologiem oraz... muzykiem. Jedną z prac zaliczeniowych pisał o interferencjach językowych w języku śląskim ("Wtedy nazywano go dialektem śląskim"), głównie z językiem niemieckim. (Interesujesz się śląską kulturą? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)

- Interesowały mnie kulturowe obrazy świata i płynna tożsamość Śląska, która była badana na początku XX wieku przez Floriana Znanieckiego. O tym też pisze Rokita w "Kajś", o przełączaniu kodów w zależności od sytuacji społecznej. To są bardzo ciekawe tematy, ale mnie to interesowało językowo. Nagrywałem wówczas swoją starowinkę, ciotkę Anę Kochel, mówiliśmy na nią Kochlina, która opowiadała zawsze niesamowite historie. Było w nich bardzo dużo germanizmów, głównie odnoszących się do nazw urządzeń czy ziół - wspomina.

- Spektakl "Godej do mie" uświadomił mi, jak można naturalnie przepływać pomiędzy kodami. I to w zależności od sytuacji. Kiedy jesteśmy jowialni, rodzinni, żartujemy, to mówimy jednak po śląsku. A kiedy mówimy o rzeczach poważnych, wchodzimy w jakąś oficjalność, rozwiązujemy konflikty, wchodzimy w polszczyznę taką oficjalną. Dzisiaj te małe języki czy małe społeczności mogą być ponownie przestrzenią zakorzenienia. Mogą być szansą w globalizującym się świecie. W rozmytym, upodabniającym się, gdzie ludzie nie wiedzą do czego przynależą - uważa Piaskowski.

"Ważne jest, gdzie jest nasz dom, w jakimi języku marzymy i śnimy"

Sam ma za sobą też doświadczenie pobytu za granicą, studiował we Francji, na Universite d’Aix Marseille. Gdy wrócił do Polski, od 2000 r. zaczął pracować dla kultury w Krakowie, który był w tym roku Europejską Stolicą Kultury. Przez lata był dyrektorem programowym krakowskiego biura festiwalowego, potem pełnomocnikiem prezydenta ds. kultury. Dziś mieszka trochę w Krakowie, trochę w Warszawie, ale często wraca na Śląsk.

- Myślę, że moja biografia jest przykładem tego, że nie ma jednej tożsamości, po prostu przepływamy między różnymi światami - twierdzi Piaskowski. - Ważne jest to, gdzie jest nasz dom, w jakim języku marzymy, śnimy, co nas konstruuje jako ludzi, jakie wspomnienia, jakie wartości. Języki regionalne dają nam poczucie przynależności do tego, co nazywamy małą ojczyzną. To są więzi, to jest kuchnia, to są skomplikowania regionalne. Śląsk też musi odzyskać swoją pamięć wielokulturową, też żydowską i niemiecką. W moim miasteczku była uliczka, która się nazywa Żydownia. Nikt nie zadawał sobie pytania, o co chodzi. Ta nazwa była słowem neutralnym, tak jak ulica Szaflika czy Karola Miarki. Dopiero dzisiaj odzyskujemy historię tych paru domków, które były zbudowane przez żydowskiego przedsiębiorcę, ale tak naprawdę były śladem tego, że jednymi z pierwszych pracowników w mojej miejscowości byli Żydzi przyjeżdżający z Wrocławia.

- Tożsamość śląska jest soczewką, w której się odzwierciedla gęsta od różnych warstw historia Mitteleuropy, Europy, którą odzyskujemy między innymi dzięki prozie Twardocha czy właśnie w spektaklach śląskich - podsumowuje Piaskowski.

NCK przyczyni się do rozwoju kultury lokalnej i narodowej w Polsce - deklaruje nowy szef instytucji

Jako nowy szef Narodowego Centrum Kultury Piaskowski deklaruje, że NCK będzie się angażować w tworzenie, popularyzowanie, testowanie, badanie i wdrażanie wartościowych treści oraz innowacji w kulturze.

"NCK będzie inspirować do odkrywania i tworzenia kultury, promować różnorodność form wyrazu oraz pluralizm kulturowy. Będzie instytucją wrażliwą do wewnątrz i wyczuloną na ważne impulsy z otoczenia. Będzie opiekuńcza, dzieląc się zasobami: środkami, wiedzą, pomysłami. Będzie instytucją współpracującą i sieciującą. Bo tylko z wspólnej energii i współodpowiedzialności rodzi się prawdziwa przestrzeń kultury. Instytucja będzie rozwijać kadry, centra i ośrodki kultury; przyczyniając się tym samym do rozwoju kultury lokalnej i narodowej w Polsce" - czytamy jego wypowiedź w komunikacie informującym o powołaniu go na dyrektora tej instytucji kultury.

Czy Śląsk, ale i Zagłębie, może nie pochwalać takiego credo?

Godej do mie fot jendroska 14

Może Cię zainteresować:

"Godej do mie" z hotelowego apartamentu na wielki ekran. Powstanie film fabularny na podstawie sztuki Roberta Talarczyka

Autor: Katarzyna Pachelska

18/05/2024

Piata Strona Swiata spektakl fot Przemyslaw jendroska 50

Może Cię zainteresować:

W tym roku Przystanek Śląsk odbędzie się nie tylko w naszym regionie, ale też w Warszawie. Pokaże to, co z lokalnej, śląskiej kultury najciekawsze i wzbudzające najwięcej emocji

Autor: Katarzyna Pachelska

20/05/2024

nagroda Literacka Juliusz

Może Cię zainteresować:

Rybnik to nie tylko stolica polskiego kabaretu. To tu nagradza się najlepsze polskie biografie. Przed nami IX edycja Górnośląskiej Nagrody Literackiej Juliusz

Autor: Arkadiusz Szymczak

04/05/2024

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon