- Nie mamy jeszcze kompletu materiału dowodowego. Konieczne jest jeszcze uzyskanie opinii biegłych – tłumaczy nam Marta Zawada – Dybek, rzeczniczka katowickiej Prokuratury Okręgowej, gdy dopytujemy o los prowadzonego od ponad siedmiu miesięcy śledztwa w sprawie wydarzeń, które 31 lipca miały miejsce na ulicy Mickiewicza w Katowicach. Kierowca autobusu komunikacji miejskiej wjechał wtedy w grupę osób znajdujących się na jezdni, wciągając pod pojazd 19-letnią świętochłowiczankę. Kobieta zginęła, a znajdujący się przed maską pojazdu mężczyzna tylko szybkiej ucieczce na chodnik zawdzięcza to, że nie podzielił jej losu. Kierujący autobusem odjechał z miejsca zdarzenia.
Po zatrzymaniu kierowca tłumaczył, że czuł się zagrożony przez grupę osób na jezdni (faktycznie na chwilę przed tragedią na ulicy doszło do bójki, część osób podbiegła też do zatrzymanego awanturą pojazdu). 31-letni kierowca katowickiego PKM-u usłyszał zarzut zabójstwa 19-latki i usiłowania zabójstwa dwóch innych osób. Grozi mu dożywocie. W chwili zdarzenia był trzeźwy. Badania toksykologiczne wykazały jednak, że miał w organizmie trzy rodzaje leków – antydepresyjnych i przeciwbólowych. W toku śledztwa miało zostać sprawdzone, czy ten fakt mógł mieć jakiś wpływ na zachowanie kierującego autobusem.
Mężczyzna przyznał się do tego, że ruszył autobusem w grupę przebywających na jezdni osób, ale przekonywał, że nie miał świadomości, iż jedna z nich znalazła się pod kołami pojazdu i że gdyby był tego świadomy to, by się zatrzymał, aby jej udzielić pomocy.
Zaraz po wszczęciu śledztwa prokuratura wystąpiła o zastosowanie wobec kierowcy 3-miesięcznego aresztu tymczasowego. Potem dwukrotnie go przedłużano o taki sam okres – po raz ostatni z końcem stycznia, co oznacza, że będące w mocy przedłużenie aresztu skończy się 31 kwietnia. Dwa miesiące później zakończyć ma się samo śledztwo.
Może Cię zainteresować: