Po język śląski coraz chętniej sięgają spece od marketingu. Coraz częściej pojawia się on w mediach społecznościowych czy przestrzeni publicznej. Niestety często autorom tylko się wydaje, że to jest po śląsku. Pojawiają się np. „ślunskie smaki” w sieciach handlowych, gdzie ktoś uznał, że wystarczy wstawić „u” zamiast „o” i będzie OK. Nie, nie będzie! Mamy alfabet ślabikorzowy i wystarczy z niego skorzystać. Jest Ślōnsk, a nie Ślunsk. Można też posłużyć się alfabetem Steuera, stworzonym jeszcze w okresie międzywojennym, i wtedy zapisać Śląsk jako Ślůnsk.
Rafał Adamus, z Towarzystwa Kultywowania i Promowania Śląskiej Mowy Pro Loquela Silesiana, mówi, że nieudolne próby wykorzystania języka śląskiego w akcjach marketingowych zdarzają się przynajmniej raz na kwartał.
- Boli mnie serce i czuję zażenowanie. Ktoś coś chce, ale jego chęci się bardzo rozmijają ze znajomością języka – stwierdził.
Rafał Adamus dodaje, że każda firma, która chce się promować językiem śląskim może się zgłosić do Pro Loquela Silesiana i tam uzyska fachową pomoc. Jeżeli chodzi o drobną korektę czy jakąś podpowiedź zrobią to nawet za darmo, byle nikt nie robił tego nieudolnie.
- Czasem mam wrażenie, że ktoś w ogóle nie pomyślał, że dla nas, Ślązaków, to ma znaczenie. Czyżby chodziło o tę polską mentalność kolonizatora i pogardę dla mniejszości? Oby nie! - stwierdził śląski pisarz, Marcin Melon.
Ślunsk, wungiel i kuncert – nie piszcie tak!
Ten „Ślunsk” ciągle pojawia się w nieudolnych akcjach marketingowych czy polskim internecie. W pisaniu „po śląsku”, które ma polegać na zamianie „o” na „u” w dwóch krótkich zdaniach rekord pobiła jakiś czas temu punkowa kapela Uliczny Opryszek, która pochodzi z Wielkopolski. Muzycy na swoim facebookowym profilu umieścili post o treści:
- W drodze na ślunsk. Jadziem po wungiel, a przy okazji zgramy kuncert w Gliwicach.
Miało być śmiesznie? Kogoś obrazić? Czy to zwykła ignorancja? Trudno powiedzieć. Swego czasu kibice Legii Warszawa próbowali obrazić Lukasa Podolskiego i próbowali napisać coś „po śląsku”. Tym razem była to „klasyczna” zamiana „a” na „o”. Podczas meczu z Górnikiem Zabrze na trybunach przy Łazienkowskiej wywiesili transparent z hasłem „Fatalna sytuacja w Odrze. Przyczyną gówno w wiodrze”. Widać było na nim kobietę, która pierze koszulkę Lukasa Podolskiego. (Pomijając fakt nieudolnego pisania „po śląsku”, kibice wojskowych chyba nie zauważyli, że Odra nie płynie przez Zabrze.)
Najczęstsze błędy w pisaniu/mówieniu po śląsku, które denerwują Ślązaków:
- zamiana „o” na „u” i już jest „po śląsku” (np. „Ślunsk” lub „wungiel”)
- zamiana „a” na „o” i już jest „po śląsku” (np. „wiodro”)
- stosowanie germanizmów na siłę (np. niemieckie „danke”)
- używanie określania „ciul”, jako rzekomo niewulgarnego
- "najlepszy" śląski wic - "jo ci ciulna"
- na koniec coś kulinarnego, czyli używanie określenia żurek na śląski żur
Czasem nawet sami Ślązacy, czy szerzej mieszkańcy Śląska, próbując pisać po śląsku robię wiele błędów. Wskazują na to tak Rafał Adamus, jak i Marcin Melon.
- Problem jest głębszy, bo przecież nikt nas nie uczył w szkole naszego języka regionalnego, więc niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto błędów nie robi. I tu zdecydowanie trzeba odróżnić przejawy lenistwa i arogancji od zwykłych błędów, obawa przed którymi może często powstrzymywać ludzi przed używaniem śląskiego. A przecież zależy nam, by było go jak najwięcej w przestrzeni publicznej – zaznaczył śląski pisarz.
Przed pisaniem po śląsku warto poczytać po śląsku
Nikt w szkole nie uczył i nie nadal uczy śląskiego języka regionalnego. Można jednak skorzystać nie tylko z fachowej pomocy takich organizacji jak Pro Loquela Silesiana. Już w 2009 r. pod kierownictwem prof. Jolanty Tambor z Uniwersytetu Śląskiego został opracowany ślabikŏrzowy szrajbōnek, czyli zmodyfikowany alfabet łaciński służący do zapisu etnolektu śląskiego.
Wydano także „Zasady pisowni języka śląskiego” - pierwsze w pełni naukowe opracowanie języka śląskiego i jednocześnie pierwszy słownik ortograficzny śląskiego. Autorem tej publikacji jest dr hab. Henryk Jaroszewicz z Uniwersytetu Wrocławskiego, który za podstawę kodyfikacji uznał język współczesnej literatury śląskiej.
Jeżeli ktoś chce pisać po śląsku, to może powinien zacząć od czytania po śląsku. Wybór jest coraz większy. Zaczynając od serii o kōmisorzu Hanusiku Marcina Melona, przez śląskie tłumaczenia klasyki światowej literatury Grzegorza Kulika, tak jak „Hobit, abo tam i nazŏd” czy „Mały Princ”, po Nowy Testament przetłumaczony przez Gabriela Tobora, burmistrza Radzionkowa.
Może Cię zainteresować:
Czy śląskie muzea rzeczywiście są... śląskie? „Tu mówimy tylko po polsku"
Może Cię zainteresować: