O Rudzie Śląskiej napisano w ostatnich dniach wiele. Wiadomo, polityka od zawsze budzi wiele emocji. Od zawsze też wśród skojarzeń z Rudą Śląską niepoślednie miejsce zajmowało Chebzie. Najmniejszą z rudzkich dzielnic kojarzyli wszyscy. Także ci (a może przede wszystkim ci), którzy jej nigdy nie oglądali na oczy. Sławę Chebziu zapewniała tutejsza pętla tramwajowa. Bo wiadomo, mówisz „Chebzie” i myślisz „pyntla”. Coś jak Flip i Flap czy Bolek i Lolek.
Gdy wczoraj, zapowiadając nasz tekst, wkleiliśmy na Facebooka zdjęcie mitycznej niemal pętli, z trudem nadążaliśmy za wszystkimi komentarzami.
"Żarty żartami, ale moja ś.p. mama mówiła, że za czasów studenckich kiedyś się z koleżanką wybrały tramwajem z Gliwic, żeby zobaczyć, czy to miejsce naprawdę istnieje" - napisał Michał Węgierek.
Anna Grzybowska: "Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego przejazdu przez pyntle a było to dopiero po 30. Każdy słyszał, nie każdy był"
Jeszcze kilka przytoczymy.
Tramwaje mkną przez Chebzie od ponad 130 lat
„Pyntla” w Chebziu to, wedle miejskiej legendy, bliżej nieokreślony koniec świata, gdzie wrony zawracają i zakrzywia się czasoprzestrzeń. Miejsce tak odległe, że można by wątpić, czy faktycznie istnieje, gdyby nie kilka regularnie tam zmierzających linii tramwajowych (w sumie na „pyntlę” można dojechać z Bytomia, Zabrza, Świętochłowic, Chorzowa, Katowic oraz rzecz jasna innych dzielnic Rudy Śląskiej).
- Inne pętle położone są zwykle gdzieś na „końcówkach” linii, nieraz na obrzeżach miast, a w tym przypadku mamy pętlę położoną między kilkoma miastami, gdzie dojeżdżają zarówno tramwaje kończące tam bieg, jak i te „przelotowe”. Pod tym względem faktycznie jest wyjątkowa – mówi rzecznik Tramwajów Śląskich, Andrzej Zowada.
„Bana” dotarła do Chebzia 30 grudnia 1894 roku. Wtedy to bowiem właśnie oddano do użytku odcinek linii tramwajowej z zabrzańskiego Zaborza do Bytomia Rozbarku (przez Królewską Hutę i Chebzie właśnie). Pięć lat później linię tą zelektryfikowano - tak dla porównania, tramwaje elektryczne w Krakowie pojawiły się dwa lata później, w Warszawie dopiero w 1908 r. W tymże samym roku 1899 puszczono także tramwaj z Szombierek przez Godulę, Chebzie, Nowy Bytom do Wirku. Już wtedy zatem Chebzie miało potencjał do stania się tramwajową krzyżówką w centrum Śląska. (Interesujesz się Śląskiem? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)
Ze
słynną „pętlą” sąsiaduje dziś nie mniej słynne rondo (o
którym wśród nietutejszych kierowców też krążą legendy) na
środku którego stoi sprowadzony z Elbląga… A jakże: tramwaj.
Pojazdy
tego typu obsługiwały kiedyś przebiegającą przez miasto linię
nr 9 i stąd właśnie pomysł na taką ozdobę ronda.
Od scenerii do „strzeż się tych miejsc” po tytuł dworca roku
Kilkadziesiąt lat przed tramwajem do Chebzia dotarł pociąg. Jesienią 1845 r. poprowadzono tędy bowiem odcinek linii kolejowej, mającej docelowo połączyć Wrocław z Mysłowicami.
- Kiedy w oddali pokazał się sapiąc i szumiąc pociąg, kiedy zbliżył się otulony chmurą dymu, kiedy rozległ się gwizd i dźwięk dzwonka i pociąg wjechał na dworzec kolejowy, wtedy podniósł się powszechny krzyk radości. Było po prostu tak, jak gdyby odczuwano, że rozmach tych potężnych kół niesie ze sobą przewrót przestarzałych poglądów i spraw – tak pojawienie się pierwszego pociągu w Świętochłowicach opisywał jeden z bytomskich mieszczan, którego relację cytuje Jan Delowicz w książce „Z dziejów kolejnictwa na Śląsku. Czy równie głośno pociąg ów fetowany był na Chebziu – nie wiadomo. Wiadomo jednak, że tego dnia musiał je minąć po drodze do Świętochłowic.
Pod koniec lat 50-tych XIX stulecia na Chebziu powstał pierwszy dworzec kolejowy. Stanął naprzeciwko istniejącej tu wcześniej karczmy. Ten, który znamy dziś, powstał cztery dekady później. Na planach z 1901 r. zespół zabudowań stacji składa się z budynku głównego, poczty, administracji, warsztatu oraz peronu. W pierwszych latach XX w. następuje dalsza rozbudowa i przebudowa dworca, którego znakiem rozpoznawczym jest elewacja wykonana w formie pseudo muru pruskiego, założonego na ruszcie stalowym wypełnionym cegłą licową.
Na przestrzeni ponad stu lat istnienia dworzec miał swoje lepsze i gorsze momenty. Jeszcze kilka lat temu był miejscem, gdzie można było z powodzeniem kręcić teledysk do utworu „Strzeż się tych miejsc” Lecha Janerki. Metamorfozę przeszedł za sprawą wykonanej pod koniec ubiegłej dekady rewitalizacji i ulokowania w dworcowych pomieszczeniach siedziby miejskiej biblioteki.
Obecnie gospodarzem „Stacji Biblioteka” jest miasto, które w 2016 r. wykupiło dworzec od PKP za blisko milion złotych, ale funkcja dworcowa została zachowana. Zatrzymują się tu pociągi regionalne kursujące na linii Gliwice – Katowice – Sosnowiec - Częstochowa, a być może w przyszłości będzie można stąd dojechać do Bytomia (temu służyć ma jedna z inwestycji planowanych w ramach programu Kolej Plus). Obiekt jest dzisiaj najlepszą wizytówką dzielnicy, o czym świadczy wygrana 4 lata temu w organizowanym przez Fundację „Pro Kolej” i Fundację Grupy PKP konkursie na „Dworzec Roku”.
Zorza poranna, czy osada na skraju krzaków?
Jak wyglądało Chebzie kiedy zaczęły się tu zatrzymywać pierwsze pociągi? I czy już wtedy było Chebziem?
Oficjalnie
przystanek kolejowy, jak i samą miejscowość nazywano Morgenroth
(stąd
na mapach, czy kartkach pocztowych z tego okresu pojawia się taka
właśnie nazwa) od działającej tu od lat 20-tych XIX w. huty cynku
„Morgenroth” (tj.
Zorza Poranna).
Nie był to zresztą jedyny tutejszy zakład przemysłowy – w
połowie XIX stulecia działała tu też
huta cynku „Gute Hoffnung”.
Najważniejsze: właścicielem obu hut był Karol Godula – słynny górnośląski „król cynku”. Zakłady przetrwały do 1871 r. No i kopalnia „Paweł”. Też Chebzie.
Mniej
więcej w połowie XIX w. miała pojawić się też pierwsza wzmianka
o Chebziu (pisanym początkowo jako Hebzie). W jednych opracowaniach
można doczytać się, że nazwa ta pochodziła od oznaczającego
zarośla i chwasty słowa „chebdzie” (czyli osada na
skraju
krzaków?), inne z
kolei wskazują
na „chebzie” jako skrawki kory, czy
odpadki
z obróbki drewna.
Dlaczego "tytki lepią"?
Chebzie vel Morgenroth nie było wielką osadą. W 1843 r. do obu wspomnianych powyżej hut należało 28 familoków. Zabudowy mieszkaniowej przybyło na początku XX stulecia kiedy to przy dworcu wybudowano składające się z 32 budynków mieszkalnych osiedle dla kolejarzy (w rejonie dzisiejszych ulic Dworcowej, Przedtorze i Zabrzańskiej), a w rejonie obecnych ulic Styczyńskiego, Szafranka i Nowobytomskiej wybudowano kolonię 12 budynków mieszkalnych dla robotników kopalni „Paulus – Hohenzollern” (później „Paweł”), lecz na tle ościennych miejscowości nie było to wiele.
Pod tym względem niewiele się zmieniło. W liczącej ponad 135 tysięcy mieszkańców Rudzie Śląskiej zamieszkałe przez ok. 1300 osób Chebzie pozostaje najmniejszą z dzielnic. A z malucha się często dworuje i nie inaczej jest w tym przypadku. Gdzie jedziesz? Do Chebzia tytki lepić – mówiło się kiedy chciało się „spławić” rozmówcę lub z niego zakpić. W innej wersji tego powiedzenia leniwych uczniów straszyło się tym, że jak się nie będą uczyć, to pójdą do Chebzia. Co robić? Oczywiście: tytki lepić. Czemu tytki? Bo Chebziu... faktycznie był zakład lepienia tytek.
„Taaaa, jak na Chebziu autostrada wybudują” – mówili kiedyś rudzianie, kiedy chcieli dać do zrozumienia, że coś nigdy, ale to absolutnie nigdy się nie wydarzy. Powiedzenie mocno straciło na aktualności, kiedy to w 2006 r. Chebzie przecięła trzypasmowa „średnicówka”, którą można teraz w kwadrans dojechać do centrum Katowic.
Poza Rudą to miejsce urosło do rangi naszego śląskiego Berdyczowa."Pisz do mnie na Berdyczów", jak wiemy oznacza mniej więcej - "idź w diabły, pisz donikąd". Historia w sumie podobna, bo położony na Ukrainie Berdyczów kiedyś był ważnym ośrodkiem handlowym i miejscem wielu spotkań. Chebzie ze swoją przemysłowo-komunikacyjną przeszłością też stało się symbolem... czegoś... nie do końca realnego. Słownym, językowym wihajstrem. Legenda to tak silna, że nawet na Śląsku ludzie, którzy przez lata słyszeli o Chebziu Pętli (lub Pyntli), długo nie mieli pewności, czy takie miejsce naprawdę istnieje.
"Ja jeszcze z 5 lat wstecz na prawdę myślałam, że to mityczna kraina, która nie istnieje... Dopóki kiedyś nie minęłam przystanku Chebzie" - pisze Klaudia Kala.
Tak samo te słynne tytki. Dialog na Facebooku. "Na Chebziu tytki lepią". "O co chodzi z tymi tytkami?". "Nie wiem, ale w domu tak się zawsze gadało". I nasza ulubiona angegdota. Zuzanna Adamkiewicz-Kiwer: "Ciekawostka z lat 2000-2010: kto wracając z imprezy zasnął w tramwaju jadącym do tej pętli, ten mógł obudzić się zlany potem, kiedy motorniczy zaczął odgrzewać sobie zupę na odkręconych na maksa kaloryferach".
Ktoś potrafi to sobie wyobrazić?
Sny o najwyższym biurowcu
Kilka
lat temu nie lada poruszenie wywołała wiadomość, że właśnie w
Chebziu miałby stanąć największy na całym Górnym Śląsku
biurowiec. Wysoki na 125 metrów, 31-piętrowy Radius
Silesian Business Center
miałby mieścić
hotel,
apartamenty, centrum kongresowe, kompleks rozrywkowy, sky bar
oraz
lądowisko dla helikopterów. Koszty
budowy olbrzyma szacowano wówczas na kilkaset milionów
złotych, lecz projektanci zapewniali, że rynek najmu powierzchni
biurowych jest tak duży, a ceny w Katowicach, czy Gliwicach tak
wysokie, że inwestycja w Rudzie Śląskiej jest uzasadniona
ekonomicznie.
Potem jednak przyszła pandemia, następnie załamanie na rynku kredytów i wizja górującej nad Chebziem szklanej wieży pozostaje dzisiaj wyłącznie mglistym wspomnieniem. Nie ma się jednak co śmiać. W autostradę też nikt nie wierzył. Doskonale położone pod względem komunikacyjnym Chebzie jeszcze może nas kiedyś zadziwić.
Właśnie. Doskonałe położenie komunikacyjne. Czy ktoś może dopisać to w Wikipedii przy haśle Chebzie Pętla?
Może Cię zainteresować:
Jak na ironię, rocznica startu tramwajów w Gliwicach zbiega się z "jubileuszem" ich likwidacji
Może Cię zainteresować: