Temat
budowy spalarni odpadów komunalnych w województwie śląskim
zdominował poniedziałkowe (11 lipca) obrady Parlamentarnego
Zespołu
ds. Energetyki oraz Transformacji Energetycznej i Górniczej w
Polsce. Udział w nich wzięli samorządowcy, kierownictwo Narodowego
Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a także firm
zainteresowanych budową tego typu instalacji. Wśród nich jest
należący do skarbu państwa Węglokoks Energia, należące do
samorządu Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w Gliwicach i tyska
spółka Instalmedia. Ta ostatnia przymierza się do budowy dwóch
spalarni odpadów – jedna miałaby stanąć w tyskiej dzielnicy
Wilkowyje (dostarczając ciepło do Mikołowa i Tychów), druga
w Łaziskach Górnych.
Najpierw Tychy, potem Gliwice. Kto chce zabolować inwestycje?
- Jeśli będziemy mieli w tym roku prawomocną decyzję środowiskową, to do końca 2025 roku jesteśmy w stanie ją wybudować – zadeklarował w kontekście pierwszej z tych instalacji Marek Mrówczyński, prezes spółki Instalmedia. Jak stwierdził samą decyzję środowiskową dla tyskiej spalarni spółka powinna otrzymać w drugiej połowie lipca, ale nie ma złudzeń, że to zakończy związane z tym formalności.
- Spodziewamy się odwołania od Towarzystwa nad Rzecz Ziemi z Oświęcimia – powiedział Mrówczyński.
Tyska instalacja miałaby spalać 25 tys. ton tzw. RDF-ów (wysokokalorycznej frakcji odpadów komunalnych), wytwarzając ciepło i energię elektryczną. Jak przekonuje prezes Mrówczyński taka moc zakładu będzie idealnie dopasowana do lokalnych potrzeb, a sama spalarnia wpisywać się będzie w dekarbonizację sektora ciepłowniczego i tzw. gospodarkę o obiegu zamkniętym, a poza tym pozwoli na obniżkę cen dla odbiorców (ciepło produkowane z tego paliwa ma być o 5 proc. tańsze od ciepła produkowanego w EC Tychy, zaś jego dystrybucja ma być tańsze nawet o 20 proc.).
Bliźniaczy projekt w Łaziskach Górnych to na razie dopiero koncepcja, będąca w fazie uzgadniania. Przedstawiciele spółki nie wskazywali ewentualnego terminu jej uruchomienia.
- W styczniu 2027 r. chcielibyśmy przeciąć wstęgę – tak z kolei zapowiada Krzysztof Szaliński, prezes PEC Gliwice (prace studialne dotyczące spalarni rozpoczęły się tam w roku 2018), choć zastrzega, iż termin ten będzie możliwy do utrzymania pod warunkiem, że do końca roku będzie prawomocna decyzja środowiskowa (jej wydanie blokuje Towarzystwo na Rzecz Ziemi, obecnie sprawa jest w WSA).
- Czas gra na niekorzyść sektora, bo nakłady inwestycyjne będą rosły i każde opóźnienia będą nas oddalały od procesu dekarbonizacji – mówi prezes gliwickiego PEC-u.
Pieniądze to nie największy problem. Partnerzy pytają Węglokoks o termin
Również w roku 2027 instalację wykorzystującą jako paliwo odpady chciałby na terenie swojej elektrociepłowni w Rudzie Śląskiej uruchomić Weglokoks Energia. Jak poinformował prezes tej spółki, Jacek Boroń, w czerwcu po raz kolejny uzyskała ona decyzję środowiskową dla tej instalacji (poprzednia została unieważniona przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze), ale decyzja ta ponownie została zaskarżona przez działaczy z Oświęcimia. Dlatego też prezes Boroń uważa, że to nie samo pozyskanie finansowania (choć koszt 397 mln zł stanowić będzie spore wyzwanie) i sama realizacja stanowi największy problem, ale właśnie uzyskanie prawomocnej decyzji środowiskowej i pozwolenia na budowę.
Rudzka instalacja Weglokoksu miałaby spalać ok. 72 tys. ton odpadów, w pełni wypełniając potrzeby miasta w zakresie zapotrzebowania na ciepło i w zakresie całej spółki Węglokoks. W ramach grupy kapitałowej będzie zużywana również część energii (w skład grupy wchodzi m.in. znajdująca się na terenie Rudy Śląskiej Huta Pokój).
-
Mamy podpisane szereg listów intencyjnych i adresaci tych listów
wielokrotnie
upominają się o termin wybudowania tej instalacji – przyznaje
prezes Boroń.
Spalarnia Węglokoksu to nie jedyna tego typu instalacja, która miałaby stanąć w Rudzie Śląskiej. Podobne plany miała warszawska firma Eneris. Na jej drodze stawało jednak wspomniane już powyżej Towarzystwo z Oświęcimia i Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Katowicach, które uchyliło wydaną dla tego przedsięwzięcia decyzję środowiskową. Jak ustaliliśmy inwestor nie rezygnuje jednak ze swoich planów i pod koniec czerwca skierował uzupełniony raport środowiskowy do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, Urzędu Marszałkowskiego, Wód Polskich i Sanepidu.
Metropolia kibicuje, ale sama też chciałaby zbudować spalarnię
Wszyscy uczestniczący w posiedzeniu sejmowej komisji potencjalni inwestorzy zainteresowani budową spalarni jako argument za koniecznością takiej inwestycji wskazywali spadającą pojemność wysypisk, unijne dyrektywy nakazujące ograniczać ilość kierowanych tam odpadów i coraz wyższe opłaty za taki właśnie sposób ich zagospodarowywania.
- Gdy podejmowaliśmy decyzję o budowie spalarni, zrobiliśmy analizę, jak wyglądają potrzeby 41 miast i gmin w tym zakresie. Ponad 400 tys. ton odpadów, zamiast być przetworzone, ląduje u nas na wysypiskach, a ich możliwości składowania już się wyczerpują – powiedział Kazimierz Karolczak, przewodniczący Górnośląsko – Zagłębiowskiej Metropolii. Jak dodał „kibicuje” przedstawianym projektom, ale to nawet nie jedna trzecia potrzeb.
- Budowa spalarni jest koniecznością, dlatego zwracam się wprost z prośbą o wpisanie takich kompetencji do ustawy o związku metropolitalnym. Patrząc na specyfikę naszych gmin, a także ich finanse, tylko przy udziale Metropolii możemy taką spalarnię wybudować – stwierdził Karolczak apelując do posłów o literalne wpisanie do zadań Metropolii zapisów umożliwiających jej działania w segmencie gospodarki odpadami (właśnie ich brak sprawił, że nadzór prawny wojewody zablokował uchwałę GZM o powołaniu spółki odpowiedzialnej za budowę takiej instalacji).