Patchwork, czyli większa wieś. W takim miejscu łatwiej przekazuje się wartości
Ruda Śląska jest Rudą Śląską stosunkowo krótko, bo raptem od 65 lat. Powstała z połączenia Nowego Bytomia i Rudy u swego zarania była i wciąż jeszcze jest swego rodzaju patchworkiem, pozlepianym z żyjących wcześniej własnym życiem kawałków. Do dziś dnia u wielu mieszkańców tożsamość dzielnicowa przeważa nad tożsamością miejską, a na pytanie „skąd jesteś”, odpowiedzą: z Goduli, Rudy, Wirka, czy Fryny (jak wśród miejscowych często nazywany jest Nowy Bytom). To wciąż nie tyle w pełni ukształtowane miasto z wyraźnie zarysowanym centrum i peryferiami, ale konglomerat dzielnic (choć liczący sobie blisko 134 tys. mieszkańców). I to – jak można usłyszeć – ma swoje tożsamościowe konsekwencje.
- My trochę funkcjonujemy w takiej większej wsi, a wiadomo, że w takich małych społecznościach łatwiej przekazuje się pewne wartości – komentuje Adam Kowalski, wiceprezes stowarzyszenia Tu Ruda, które stara się przywracać współczesnym pamięć o historii dzielnicy Ruda.
- To takie odzyskiwanie pamięci w myśl zasady „kop tam, gdzie stoisz”. Nie ma miejsc, które nie mają swojej historii i tożsamości, a dziś jest dobry czas dla takich mikronarracji – tłumaczy. Gdy pytamy się go, czy wyniki spisu powszechnego w Rudzie Śląskiej w jakichkolwiek sposób zaskakują, odpowiada krótko: ani trochę.
- To „od zawsze” było na wskroś śląskie miasto. Tu śląską godkę można usłyszeć wszędzie. Pamiętam, że nawet nauczycielom w szkole, niezależnie od tego, co się mówiło w oficjalnych sytuacjach, zdarzało się płynnie przechodzić na śląski. I to nawet na lekcjach! Tyle, że ta śląskość była tak oczywista, że nikt nie traktował tego jako jakiejś wartości dodanej - mówi Kowalski.
Przedstawiony
przez niego opis wciąż zresztą pozostaje aktualny: godkę w Rudzie
Śląskiej słyszy się na targu, w sklepie, w przedszkolu, w
autobusie, czy nawet placówkach kultury. Godają górnicy,
pielęgniarki, nauczycielki, artyści estrady (zgadnijcie skąd
pochodzi Grzegorz Poloczek i Marian Makula, bądź też gdzie
narodził się kabaret „Rak”), urzędnicy, a nawet… politycy. (Interesujesz się Śląskiem? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter).
Tu nawet PiS szuka poparcia wśród regionalistów. I godki też się nie boi
- Dziynkuja za te poparcia, one są dla mnie fest ważne. Rozmowy były trudne, musielimy się trocha pospierać, ale myśla, że wyfedrowalimy jakiś wspólny mianownik dla przyszłości Rudy Śląskiej – tak w sierpniu 2022 r. swoje wystąpienie na konferencji prasowej podczas przedterminowych wyborów prezydenckich w Rudzie Śląskiej rozpoczął Marek Wesoły.
Choć Prawo i Sprawiedliwość na śląskie postulaty tożsamościowe od lat reaguje alergicznie (w 2016 r. poseł Waldemar Andzel wystosował do MON prośbę o rozlokowanie na Śląsku Wojsk Obrony Terytorialnej uzasadniając to występowaniem w regionie „opcji proniemieckiej” i słabością tożsamości śląskiej), to poseł Wesoły nie miał problemu z tym, by jego briefing odbył się po śląsku. Skoro zresztą Wesoły publicznie przyznaje, że w deklaracji spisowej sam wpisał narodowość polską i śląską, a także język polski i śląski, to czemu nie? Ba, poseł PiS-u nie miał też problemu z tym, aby po wsparcie zwrócić się do… śląskich regionalistów z rodzinnego miasta. A ci zgodzili się na taki sojusz.
- To jest poparcie od człowieka dla człowieka To nie jest żadna umowa polityczna. Tu nie ma żadnych partyjnych szyldów – tłumaczył w rozmowie ze ŚlaZag.pl Henryk Mercik, ówczesny przewodniczący Śląskiej Partii Regionalnej i członek Rady Naczelnej Ruchu Autonomii Śląska (dodajmy, że gdyby miejscy regionaliści chcieli wtedy ulokować swoje sympatie po stronie późniejszego zwycięzcy prezydenckiej batalii, to również nie mieliby z tym problemu – rządzący obecnie w Rudzie Śląskiej Michał Pierończyk chętnie akcentuje swoją śląskość, a w wyborach poparcia udzieliły mu lokalne struktury Związku Górnośląskiego).
Podkreślający swoją śląskość Wesoły nie jest bynajmniej wyjątkiem w szeregach rudzkiego PiS-u. Była senator Dorota Tobiszowska w godce i kultywowaniu regionalnej tożsamości także nie widzi zagrożenia separatyzmem.
- Jestem Ślązaczką. Uczestniczę w wielu wydarzeniach, konferencjach gdzie promowany jest język śląski. Jestem za tym, żeby język śląski był w szkołach, żebyśmy nie zapomnieli o języku śląskim – stwierdziła w Rozmowie Dnia Radia Piekary.
Pnioki, krzoki oraz ptoki wciąż żyją obok siebie. Czas tu urządzić festiwal!
Reasumując, nie ma nic dziwnego w tym, że w świetle wynikoów spisu powszechnego Ruda Śląska okazała się śląska. Tłumaczyć dlaczego jest bardziej śląska niż stołeczne Katowice, pełne uczniów, studentów, urzędników i pracowników z całego województwa, chyba specjalnie nie trzeba. Daczego jednak jest zdecydowanie bardziej śląska aniżeli sąsiadujący z nią Bytom, czy Zabrze?
- Trudno o takie wyniki tam, gdzie nastąpiła znaczna wymiana ludności i ludność śląska rozmyta jest wśród osób przyjezdnych niekoniecznie identyfikujących się ze śląskością. Zwłaszcza jeśli fakt mieszkania w zwartej grupie sprawia, że trwają oni przy wspomnieniach np. ze Lwowa – mówi prof. Tomasz Nawrocki, socjolog miasta z Uniwersytetu Śląskiego wskazując na wpływ dokonujących się po II wojnie światowej migracji, które kompletnie wywróciły strukturę ludnościową śląskich miast. Szczególnie tych położonych po niemieckiej stronie dawnej plebiscytowej granicy.
Ruda Śląska, której dzielnice przed 1939 r. znajdowały się w obrębie II Rzeczpospolitej, tych procesów także nie uniknęła, ale ich skala było dużo mniejsza niż np. w Bytomiu, czy Gliwicach (większy odsetek śląskich deklaracji widać zresztą we wszystkich miastach będących przed II wojną światową po polskiej stronie granicy). Tutaj także budowano blokowiska, zasiedlane przez napływających za pracą na „grubie” przyjezdnych, ale nie towarzyszył temu jednoczesny exodus miejscowej ludności. Mówiąc obrazowo, obok „ptoków” i „krzoków” wciąż jeszcze zachowało się sporo „pnioków”. Rzecz jasna, w różnych proporcjach w różnych częściach miasta.
- Stąd byłbym bardzo ciekawy jak wyglądał rozkład tych śląskich deklaracji w poszczególnych dzielnicach Rudy Śląskiej. Bo wiemy ile osób takie deklaracje w sumie złożyło, ale nie wiemy, kto dokładnie je składał. A bardzo byłbym ciekaw, czy śląskość np. Orzegowa jest porównywalna ze śląskością np. Nowego Bytomia. Już po poprzednim spisie na naszym wydziale mówiliśmy o potrzebie przeprowadzenia wieloaspektowych badań, które by szczegółowo analizowały takie kwestie i ta potrzeba nadal jest aktualna – mówi prof. Nawrocki.
- Fajnie by było, gdybyśmy kiedyś w Rudzie Śląskiej doczekali się ziszczenia idei festiwalu kultury śląskiej. Wydarzenia, które pokazywałoby wszystko to, co się w tej kulturze dzieje. Gdzie lepsze miejsce niż tutaj? Ruda Śląska stałaby się wtedy nie tylko witryną śląskości, ale też miejsce dyskusji o jej przyszłości – podpowiada Adam Kowalski.
Może Cię zainteresować:
Gdzie jest najwięcej Ślązaków? Są ostateczne wyniki Spisu Powszechnego 2021 z podziałem na gminy
Może Cię zainteresować: