Takie historie zdarzają się tylko w filmach. Albo w mediach społecznościowych. Paweł Kidoń, skromny chłopak spod samiuśkich Tater, tak zachwycił świat i ludzi z najsłynniejszego zespołu showmenów koszykówki - amerykańskich The Harlem Globetrotters, że wykupili mu bilet lotniczy na prywatny casting. Chłopak od 5 lat jest w zespole i daje show razem ze swoimi koleżankami i kolegami na całym globie.
Ze Spodka do legendarnej drużyny showmenów
Ale po kolei. The Harlem Globetrotters to legenda USA. Ta założona prawie 100 lat temu w Chicago drużyna koszykarska łącząca elementy sportu i rozrywki zyskała nazwę pochodzącą od nowojorskiej dzielnicy Harlem. Od 1926 roku ich koszykarskie show widziało ponad 150 milionów ludzi w 123 krajach! Sportowe show Harlem Globetrotters obfitują w wiele kosmicznych trików, a także nieoczekiwanych zwrotów akcji wykraczających poza koszykarski parkiet. To rozrywka adresowana do widzów w każdym wieku, w tym rodzin z dziećmi. Jej zawodnikami są często byli gracze w koszykówkę w amerykańskich ligach.
I właśnie Harlem Globetrotters przyjechali w 2019 roku do katowickiego Spodka, by dać tu akrobatyczno-muzyczno-koszykarskie show. Jednym z widzów widowiska był Paweł Kidoń, nieco ponad 20-letni chłopak z małej wioski Zubrzyca Dolna koło Nowego Targu (gmina Jabłonka). - Bilety na show kupiła moja ówczesna dziewczyna. Były prezentem na moje urodziny. Przyjechaliśmy specjalnie do Spodka - wspomina Paweł. - Miałem taką opcję, że mogłem przed meczem podejść do jednego z zawodników, pogadać z nim, a on chwilę zademonstruje jakąś sztuczkę. Oczywiście skorzystałem. Zawodnik zakręcił piłkę, podał mi ją, a ja zacząłem się nią bawić, robić różne triki. Nagrałem z tego filmik, który później wrzuciłem na swoje media społecznościowe, np. na Instagrama. Ten film stał się szybko viralem. Oglądali go i przekazywali dalej nie tylko zwykli ludzie, ale też światowe media, np. brytyjskie BBC. To było szaleństwo! - opowiada Paweł.
Zawodnicy Globetrottersów z niedowierzaniem obserwowali niesamowite zdolności tego chłopala. “You ain’t got no bones, that’s your problem” (Nie masz kości, to twój problem) - skomentował kąśliwie jego wyczyny jeden z zawodników.
Na sławie w wirtualnym świecie się nie skończyło. Paweł dostał telefon od samych menadżerów The Harlem Globetrotters i zaproszenie na prywatny casting do drużyny. - Wykupili mi bilet lotniczy do Rumunii, bo ekipa akurat była w trasie po Europie. Zwykle Globetrotters nie organizują prywatnych castingów tylko ogólne raz na jakiś czas. Dla mnie nagięli reguły. Tam im się spodobałem i tak trafiłem do drużyny - relacjonuje Paweł. Od razu zyskał przydomek "Dizzle", czyli "zawrót głowy" - od tego medialnego hype'u, który towarzyszył początkowi kariery zawodowca od rozrywkowej koszykówki.