To było jedno z największych wydarzeń tego lata na rynku transferowym na śląskim podwórku. Górnik Zabrze sprzedał Dariusza Stalmacha do Milanu. 16-latek w legendarnym klubie na razie będzie grać w drużynach młodzieżowych, ale wielką karierę ma na wyciągnięcie ręki.
Teraz wszystko tak naprawdę zależy od młodego pomocnika. Będzie wiele czynników, które zadecydują o tym, czy za kilka sezonów będziemy oglądać wychowanka Górnika w derbach z Interem Mediolan, klasykach z Juventusem, czy w Lidze Mistrzów. Nikt nie ma wątpliwości, że Stalmach ma wielki talent, ale to nie wystarczy. Za tym musi iść ciężka praca, zdrowie, silna psychika i także szczęście.
W klubach z województwa śląskiego nie brakuje świetnych zawodników. Regularnie talenty z naszego podwórka w młodym wieku trafiają do dużych klubów. Potem wiedzie im się bardzo różnie. Oto kilka historii, które 16-letni Dariusz powinien uważnie prześledzić i wyciągnąć wnioski, bo to sprawi, że za kilka lat nie będziemy świadkami powrotu do Ekstraklasy z podkulonym ogonem.
Wyjechał do Milanu i myślał, że już wszystko ma
Był moment, w którym w modzie byli piłkarze akademii Ruchu Chorzów. Dla Stalmacha najciekawsze powinny być losy Przemysława Bargiela. On w wieku 17 lat także trafił do Milanu i na własnej skórze przekonał się, że sam transfer do słynnego klubu niczego nie gwarantuje.
Kariera tego środkowego pomocnika skończyła się na występach w drużynach młodzieżowych. W dodatku nie zawsze w Milanie, bo raz był na wypożyczeniu w Spezii. W pierwszej drużynie nigdy nie zadebiutował. W 2019 roku wrócił do Polski i trafił do Śląska Wrocław. Dziś gra tam przede wszystkim w II-ligowych rezerwach. Tak potem mówił o nieudanym podboju Włoch.
- Byłem dzieckiem, myślałem, że mi się wszystko należy. Byłem w wielkim Milanie, tylko to miałem w głowie. Przez pół roku faktycznie mogłem żyć takim życiem. Później dopiero się zachłysnąłem. Moja głowa nie nadążała za nowym otoczeniem, nowymi obowiązkami - opowiadał w "Gazecie Wrocławskiej".
W wieku 18 lat z Ruchu Chorzów odszedł Mateusz Bogusz. Trafił do Leeds. Do dzisiaj jest zawodnikiem klubu z Premier League, ale jest regularnie wypożyczany do innych klubów. Obecnie łapie doświadczenie w hiszpańskiej Ibizie. W jego przypadku jeszcze jest za wcześnie, aby mówić, że odbił się od zagranicznej piłki. 21-latek wciąż próbuje się przebić, a w Leeds go nie skreślili. Czas jednak ucieka i za moment okaże się, czy w przypadku Bogusza druga liga hiszpańska to maksimum, na co go stać.
Trzeci nastolatek z Ruchu, który wcześnie wyjechał z Polski, to Mateusz Lipp. Trafił do akademii Schalke 04 Gelsenkirchen, ale środkowy obrońca postanowił szybko sprawdzać się w seniorskiej piłce. W poprzednim sezonie poszedł na wypożyczenie do Podbeskidzia Bielsko-Biała, ale I liga to jeszcze były za wysokie progi. Dziś ogrywa się w III-ligowej Polonii Bytom. Czy w przyszłości zobaczymy go w pierwszym zespole Schalke? To wydaje się coraz mniej prawdopodobne.
Za granicą jednak całkiem nieźle sobie radzi Kamil Grabara. Krnąbrny bramkarz porzucał Ruch Chorzów na rzecz Liverpoolu. Tam długo buńczucznie zapowiadał, że w niedalekiej przyszłości będzie jedynką "The Reds". W końcu jednak zrozumiał, że jeżeli chce się rozwijać, to musi zmienić otoczenie. Najpierw były wypożyczenia do Aarhus i Huddersfield, a rok temu został sprzedany do FC Kopenhaga.
To był strzał w dziesiątkę. Grabara szybko stał się najlepszym bramkarzem w duńskiej ekstraklasie. Z czasem zaczęły przychodzić powołania do reprezentacji Polski, a w czerwcu tego roku nawet zadebiutował z orzełkiem na piersi. Ostatnio sprawy się skomplikowały w wyniku poważnej kontuzji w postaci złamania kości twarzy. Wiele jednak wskazuje na to, że 23-latek z Rudy Śląskiej ma papiery na granie w dużych klubach.
Niech idzie w ślady Milika i Glika
Jeżeli Stalmach ma na kogoś patrzeć jak w święty obrazek, to z pewnością może to być Arkadiusz Milik. On w świat wyruszył trochę później, bo w wieku 19 lat, ale jest dowodem na to, że dzięki ciężkiej pracy można wspiąć się niemal na szczyt.
Początki nie były łatwe. Rzucił się na głęboką wodę, bo na start wybrał Bayer Leverkusen. Zagrał kilka spotkań, nie spełnił oczekiwań i poszedł w odstawkę. Potem było wypożyczenie do FC Augsburg, ale i tam nie wiodło mu się najlepiej. Odpalił za trzecim razem, gdy trafił do Ajaxu Amsterdam i wskoczył na piłkarską karuzelę. SSC Napoli, Olympique Marsylia, a dzisiaj Juventus. Nazwy klubów, w których był Milik, robią wrażenie. W dodatku wszędzie strzela bramki i jest czołową postacią. Trzeba też mieć na uwadze, że mówimy o napastniku, który dwa razy leczył kontuzję, która przekreśliła niejedną karierę. Wychowanek Rozwoju Katowice, a potem gracz Górnika Zabrze jest dowodem na to, że można w młodym wieku wyjechać z kraju i zrobić dużą karierę.
To jednak nie jest jedyny przykład. Kolejny to... Kamil Glik. To, co łączy go z Milikiem, to cierpliwość, ciężka praca i nieustępliwość. Miał 18 lat, gdy opuścił Silesię Lubomia i wyjechał do Hiszpanii. Tam przez moment grał w trzeciej drużynie Realu Madryt. Potem był Piast Gliwice, Palermo, Bari, Torino, Monaco, a dziś Benevento Calcio. W dodatku od lat jest najważniejszym obrońcą w reprezentacji Polski.
Stalmach powinien uważnie prześledzić losy tych dwóch kadrowiczów. Dzięki temu zauważy, że w futbolu są wzloty i upadki, ale jeżeli konsekwentnie dąży się do jakiegoś celu, to prędzej czy później uda się go osiągnąć.
Włoska tragedia zawodnika Piasta
Obecnie ciekawie rozwija się kariera Kamila Piątkowskiego. On wyjechał z Polski później, bo w wieku 21 lat. Raków Częstochowa rok temu sprzedał go do Red Bull Salzburg, który słynie z promowania młodych talentów. W Austrii dość szybko zaczął grać, a nawet udało mu się dwa razy wystąpić w Lidze Mistrzów. Obecnie leczy kontuzję, ale wiele wskazuje na to, że w europejskiej piłce sobie poradzi.
To nie udało się z kolei Patrykowi Dziczkowi, który niedawno wrócił do Piasta Gliwice. On także miał 21 lat, kiedy kupiło go Lazio Rzym. W stolicy nawet nie zadebiutował, bo od razu go wypożyczono do Salernitany. Możliwe, że dziś grałby z tym klubem w Serie A, ale jego życie nagle wywróciło się do góry nogami. Pomocnik Piasta otarł się o śmierć, gdy na treningu doszło u niego do zatrzymania pracy serca. Nie grał przez 1,5 roku i było ryzyko, że już nie będzie mógł uprawiać sportu. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, dzięki czemu 24-latek znowu może grać w PKO Ekstraklasie.
Na koniec mamy jeszcze jednego zawodnika, który w młodym wieku opuścił Śląsk. To Bartosz Białkowski, który mając 19 lat odszedł z Górnika Zabrze do Southampton. Dzisiaj ma ponad trzysta występów w Championship (druga liga angielska), jest podstawowym bramkarzem Ipswich Town i wielokrotnie zdobywał nagrody dla zawodnika meczu. 35-letni bramkarz wprawdzie nigdy nie zagrał w Premier League, ale wielu zawodników może mu pozazdrościć przyzwoitej kariery. W pewnym momencie nawet był powoływany do reprezentacji Polski, a nawet miał okazję w niej zadebiutować.
Dobre mecze w Ekstraklasie o niczym nie świadczą
W futbolu mnóstwo czynników ma wpływ na to, czy piłkarz zrobi karierę, czy skończy się wielkim rozczarowaniem. W polskim futbolu od lat toczy się dyskusja, czy utalentowany zawodnik powinien jak najszybciej wyjechać z Polski, czy jednak będzie lepiej, gdy najpierw ogra się w Ekstraklasie, dojrzeje i dopiero potem wyruszy w świat.
Ostatnio ciekawego wywiadu udzielił Jakub Kamiński. Wprawdzie do VfL Wolfsburg trafił z Lecha Poznań, ale jest wychowankiem Szombierek Bytom. W PKO Ekstraklasie był już gwiazdą, miał duży wkład w to, że "Kolejorz" zdobył mistrzostwo Polski, ale w Bundeslidze na razie przeważnie jest rezerwowym. Okazuje się, że w Niemczech spotkał go szok.
- Tempo gry jest zupełnie inne niż w Ekstraklasie. Wszystko dzieje się w sprincie, dwa razy szybciej w porównaniu do polskiej ligi. Do tego dochodzi wysoki poziom poszczególnych zawodników. Trzeba być bardzo dobrze przygotowanym, żeby podołać warunkom meczowym. Jest dużo faz przejściowych, z obrony do ataku bądź w drugą stronę. Nie było mi łatwo się przestawić, ale powoli się adaptuję - przyznał 20-latek w tygodniku "Piłka Nożna".
Ciekawe, co za kilka lat będzie mówić w wywiadach Dariusz Stalmach i w jakim miejscu wówczas będzie. Czy wtedy będzie już wschodzącą gwiazdą Milanu i będziemy go oglądać przed telewizorem w Lidze Mistrzów? A może odbije się od włoskiego futbolu, wróci do kraju i znowu będzie jeździć do Radomia, Mielca, czy Płocka? W tej chwili nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie.
Może Cię zainteresować:
Dariusz Stalmach sprzedany do AC Milan. Górnik dostanie za niego co najmniej 700 tys. euro
Może Cię zainteresować:
Z Szombierek Bytom do Bundesligi. Jak chłopak ze Śląska zadziwił piłkarską Europę
Może Cię zainteresować: