Ogródki jordanowskie to światowy ewenement, unikatowy polski fenomen. Polski – mimo iż ich koncepcja powstała, gdy Polska była jeszcze pod zaborami. Z drugiej strony, idea ta zrodziła się właśnie z powodu zaborów. Ogródki jordanowskie prócz funkcji rekreacyjnej i wychowawczej, miały też kształtować miłość do Polski u dzieci, z myślą o których je stworzono.
Wynalazek doktora Jordana
Pomysłodawcą był lekarz Henryk Jordan, z którego inicjatywy powstał pierwszy tego typu ogród, i od którego nazwiska nadano wszystkim nazwę. Ten pierwszy założono w roku 1889 w Krakowie. Miał 22 hektary powierzchni, a dziś jest Parkiem Miejskim doktora Henryka Jordana. Dla porównania, katowicki park Kościuszki ma 72 hektary.
Jednak ogród jordanowski to nie to samo, co park. Autor przedwojennej broszury propagującej ogródki jordanowskie (wydanej przez Centralne Towarzystwo Ogrodów Jordanowskich) ostrzega:
(…) parki miejskie nie są bynajmniej miejscem idealnego pobytu dla dziecka. Przeszkadza ono swą hałaśliwą zabawą dorosłym, spragnionym wypoczynku, samo ulega złym wpływom przypadkowego otoczenia i wreszcie nie ma swobody, gdyż nie wolno mu biegać po trawie, zrywać kwiatków, chlapać się w wodzie itd.
A dodatku „w wilgotnym parku” zmęczone dziecko nie ma nawet gdzie usiąść, bo wszędzie ławki zajęte są przez dorosłych.
Jakże inaczej jest w ogródku jordanowskim! – zachwala broszura.
Tam dziecko każde i każda matka czują się i siebie – tylko dla nich został ten ogród stworzony i dla nich istnieje wszystko. Ogród Jordanowski posiada werandy, które w słotne i zimne dnie chronią od wiatru przemoczenia. Dalej ogród posiada basen z czystym piaskiem do zabawy dla najmłodszych, huśtawki, przyrządy sportowe, boiska ziemne i trawiaste, po których dzieci mogą biegać dowoli. Zamiast nudzić się na spacerze, dziecko bawi się i ćwiczy chętnie w gromadzie rówieśników.
Broszura przekonuje, że ogródek jordanowski jest wspaniały o każdej porze roku:
Wiosną i latem dzieci bawią się w piasku i na trawie, kopią grządki i uprawiają własne zagonki, biorą słoneczne kąpiele i werandują na leżakach, brodzą w płytkim basenie, Jesienią ćwiczą na przyrządach, ustawionych na werandach, bawią się w gry ruchowe itd. W zimie wszystkie boiska ziemne służą na ślizgawki, a każda wyniosłość terenu, naturalna, czy sztuczna, przydaje się, jako tor saneczkowy. Nawet najmniejsze dzieciaki mogą w zimie godzinami przebywać w ogrodzie, bo ogrzany pawilon zabezpieczy je przed zimnem. Specjalny pokój do przewijania i karmienia niemowląt czynny jest zimą i latem; starsze dzieci mają jadalnie, gdzie mogą się ogrzać i zejść drugie śniadanie.
Model dobrego społeczeństwa
Jak widać ogródki jordanowskie nie mają słabych punktów. A do tego dochodzi jeszcze walor egalitarny:
Każdy Ogród Jordanowski jest małym modelem dorosłego społeczeństwa, bo bez żadnych różnic spotykają się w nim dzieci ze wszystkich warstw ludności. (…) Dzieci niezamożnych, na terenie ogródka, jak nigdzie indziej poznają się osobiście, jak równe z równymi, z tymi innymi dziećmi, z bogatych kamienic. Powstają niezwykłe przyjaźnie i sympatie, które u szlachetniejszych jednostek przetrwają lata całe. (…) Obowiązek „miłości bliźniego” mają tu dzieci wpojony od najmłodszych lat i żadnemu wychowankowi Ogrodów Jordanowskich nie przyjdzie na myśl wyśmiewać się złośliwie z kogoś, kto jest gorzej lub biedniej ubrany.
Wraz z ogródkami jordanowskimi powstawała w latach 30. nowoczesna architektura. Nie inaczej było na Śląsku. Pawilony ogródków jordanowskich wznoszono nie dość, że w stylu modernistycznym, to jeszcze nieraz w jego szczególnie wysmakowanej odmianie, jakim był streamline moderne. Inspirację do ich formy i detali czerpano z architektury okrętowej.
Może Cię zainteresować:
Kiedyś budowaliśmy na Śląsku Titaniki. Architektura okrętowa dumą Śląska!
Taka nowoczesna architektura powstała (i istnieje nadal) w Katowicach przy ulicy Barbary, w ich dzisiejszych dzielnicach Dąbrówce Małej i Załężu. Oraz wielu innych miejscowościach, jak np. w Siemianowicach Śląskich i Chropaczowie (dzisiejszej dzielnicy Świetochłowic). O tym siemianowickim tak pisze Jacek Polechoński w „Siemianowickim Roczniku Muzealnym” (2007):
W tamtych czasach był to jeden z najpiękniejszych i najbardziej funkcjonalnych ośrodków pracy pozaszkolnej na Śląsku. Do walorów tej placówki należało ciekawe ukształtowanie terenu, obfitość zieleni, budynek z piękną słoneczną salą, obszerne werandy umożliwiające prowadzenie zajęć na powietrzu nawet podczas deszczu, amfiteatr, basen kąpielowy, boiska, natryski, szatnie, piaskownice, liczne szwedzkie urządzenia gimnastyczne oraz tor saneczkowy.
Dodajmy, że ogrody jordanowskie powstawały także za Brynicą. Zbudowano je np. w Sosnowcu i Czeladzi. Nie wszystkie ogródki ukończono przed wybuchem wojny, jak ten w Radzionkowie. Ale budowano je też po 1945 r.
Pani wojewodzina wspiera
Rzecz jasna wszystkie te inwestycje – tak nowoczesna architektura, jak i wyposażenie, urządzenia, zieleń i jej pielęgnacja, utrzymanie personelu, w tym lekarskiego – kosztowały majątek. Pobierano wprawdzie opłatę za korzystanie, ale od rodziny, nie każdego dziecka była ona niewielka, jeszcze niższa dla bezrobotnych, którzy zresztą bywali z niej całkowicie zwolnieni. Na ogródki jordanowskie łożyła więc władza.
W województwie śląskim czyniła to tym chętniej, że ogródki jordanowskie miały tu wpływową protektorkę. Zagorzałą krzewicielką ich idei była bowiem sama pani wojewodzina Helena Grażyńska (z domu Gepner, primo voto Śliwowska), znana harcerka i działaczka społeczna, owiana legendą i odznaczona Krzyżem Walecznych uczestniczka wojny polsko-bolszewickiej.
Wiele dawnych ogrodów jordanowskich istnieje nadal, z tym że funkcjonując już pod inną nazwą – wspomniane katowickie obiekty to przedszkola, a ten siemianowicki jest Młodzieżowym Domem Kultury – i to noszącym imię dr. Henryka Jordana.