Dwa
lata temu pół Polski żyła tematem węgla. Mieszkańcy, którzy
wciąż jeszcze ogrzewają nim swoje domy, w perspektywie zimy drżeli
o to, czy uda im się go kupić i jakie pieniądze będą musieli na
to wydać. Politycy drżeli zaś na myśl o tym, że marznący we
własnych domach mieszkańcy wystawią im słony rachunek przy
urnach wybroczych.
Najpierw kupowaliśmy miliony ton. A potem z dnia na dzień wprowadziliśmy blokadę
Nagły brak węgla opałowego dla gospodarstw domowych był skutkiem idącego w miliony ton importu tego surowca do Polski (w roku 2021 był to ok. 8 mln ton) i nagłego wprowadzenia przez Polskę embarga na sprowadzanie do naszego kraju węgla z Rosji i Białorusi. Decyzję te podjęto po rosyjskiej napaści na Ukrainę. To samo zrobiła Rada UE, z tym że o ile unijny zakaz miał wejść w życie od sierpnia 2022 r., to przyjęty 13 kwietnia przez polski Sejm zakaz wszedł w życie trzy dni później. Na zgromadzenie zapasów czasu nie było. Później wypadki potoczyły się zgodnie z regułami ekonomii – niedostateczna podaż podlana paniką klientów wywindowała w górę ceny, a przed kopalniami (które i tak nie były w stanie nagle zwiększyć dostaw węgla) utworzyły się gigantyczne kolejki. Rząd zaś zaczął kombinować jak rozbroić minę, którą sam podłożył.
Nieśpiesznie mu to jednak szło. Co prawda, wedle ustaleń NIK, Minister Klimatu i Środowiska, we współpracy z Ministrem Aktywów Państwowych, złożyła 4 marca 2022 r. wniosek do premiera o rozważenie możliwości zakupu węgla kamiennego z importu, celem utworzenia rezerwy strategicznej obok Programu Rezerw Strategicznych, ale ostatecznie polecenia dokonania zakupu i przetransportowania do Polski 5 milionów ton węgla o parametrach pozwalających na wykorzystanie go przez gospodarstwa domowe zostały wydane przez premiera spółkom Węglokoks oraz PGE Paliwa dopiero 13 lipca. Niespełna dwa tygodnie później (25 lipca) wydał PKP Cargo polecenie transportu dostarczonego węgla do punktów, z których paliwo to miało trafić do konsumentów.
- Szybkość, z jaką polski rząd zdecydował się na embargo węgla kamiennego, kontrastuje z brakiem analogicznych działań względem LPG, który również jest kupowany w ogromnych ilościach od Rosji (w 2022 r. rosyjski gaz stanowił 65% całkowitego importu gazu do krajów UE) Prezes Rady Ministrów nie udzielił odpowiedzi na pytanie zadane w ramach niniejszej kontroli, dotyczące przyczyn niezachowania w Polsce okresu przejściowego na wzór prawodawstwa europejskiego – stwierdza w swoim raporcie NIK.
Szybka decyzja bez analizy skutków. Na jej realizację przeznaczono miliardy złotych.
- Wprowadzeniu embarga nie towarzyszyła analiza skutków dla finansów publicznych i polskiego rynku węgla – ocenia Najwyższa Izba Kontroli. Jak tłumaczy fakt, że postanowiła się ona przyjrzeć tamtej sytuacji, wynika z ogromnych kwot, jakie Polska przeznaczyła na interwencyjny skup węgla.
Zgodnie z ustawą o preferencyjnym zakupie węgla maksymalny limit wydatków z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 na rekompensaty dla podmiotów wprowadzających węgiel do obrotu w 2023 roku ustalono na 4,9 mld zł, a dodatkowo 16,5 mld zł przeznaczono na sfinansowanie dodatków węglowych.
Ostateczne
rozliczenie tej drugiej grupy wydatków nastąpić ma do 30 czerwca
przyszłego roku kiedy to wojewodowie przedstawią ministrowi
właściwemu do spraw energii zbiorczą informację o liczbie
toczących się postępowań w sprawie wypłaty dodatku. NIK zauważa
jednak, że nie wprowadzono żadnych mechanizmów kontrolnych
wiążących wypłatę dodatku z realnym zakupem węgla.
Zignorowano głosy specjalistów. Poszliśmy na zakupy zupełnie nie znając specyfiki rynku
NIK zwraca uwagę, że ustalając ilość węgla, jaką należało sprowadzić, premier nie uwzględnił faktu, iż w handlu międzynarodowym prowadzonym drogą morską przedmiotem obrotu jest prawie wyłącznie węgiel niesortowany. To zaś oznacza, że uzyskanie węgla nadającego się do wykorzystania przez odbiorców komunalnych w ilości określonej w poleceniach premiera możliwe będzie dopiero po przesianiu lub odpowiednim przetworzeniu około 4–5 razy większej ilości węgla niesortowanego. Dodajmy od siebie, że na ten fakt zwracały uwagę osobę znające specyfikę rynku węgla, ale ich głosy zignorowano.
- Spółki sygnalizowały, że dostarczając węgiel dla odbiorców komunalnych, ponoszą istotne ryzyko wynikające z trudności sprzedaży drobnego węgla, jaki pozostanie w ich dyspozycji po procesie odsiewania frakcji nadających się do wykorzystania w gospodarstwach domowych. Podmioty te wskazywały także na problemy logistyczne oraz koszty wynikające z posiadania nadmiernych zapasów węgla drobnego. Z kolei pojawienie się w obrocie importowanego drobnego węgla energetycznego mogło spowodować ograniczenie możliwości zbywania tego rodzaju paliwa przez polskich przedsiębiorców górniczych – czytamy w raporcie.
W
efekcie, ze sprowadzonych w badanych przez NIK okresie 7,5 mln ton
węgla tylko 700 tys. ton zostało dostarczone do gmin na warunkach
określonych w ustawie o preferencyjnym zakupie węgla. Reszta
zapełniła składowiska, kompletnie
zaburzając
równowagę rynku węgla
w Polsce. Efektem tego były rosnące zwały przy elektrowniach i
kłopoty krajowych spółek górniczych ze sprzedażą swojego węgla,
co z kolei przełożyło się na konieczność skorzystania w
większym stopniu z dopłat ze środków publicznych do redukcji
zdolności produkcyjnych kopalń.
Państwowe spółki handlowały na własne ryzyko. Rekompensaty były spóźnione
NIK wytyka, że w wydanych przez siebie poleceniach premier niekonsekwentnie wskazywał źródła finansowania zakupu i transportu węgla. Źródła finansowania nie wskazali także wyznaczeni ministrowie, co sprawiło, że spółki realizujące polecenia premiera przez ponad rok działały „w warunkach niepewności i ponosiły ryzyko związane z nierzetelnym przygotowaniem operacji”.
- Minister Klimatu i Środowiska do 2023 r. nie zapewnił środków na pokrycie kosztów zakupów węgla, a Minister Aktywów Państwowych do dnia dzisiejszego nie oszacował kosztów wewnątrzkrajowego transportu węgla i nie zapewnił środków na ich pokrycie – czytamy w komunikacie Izby.
Dodatkowo Minister Aktywów Państwowych nie zawarł umowy z PKP Cargo, przez co Węglokoks PGE Paliwa zmuszone były do pokrywania ze środków własnych kosztów transportu zakupionego węgla na ich składowiska w kraju. Opłaty na rzecz PKP Cargo uwzględniały potencjalny zysk przewoźnika, przez co – jak wylicza NIK - zwrot kosztów dla spółek importujących węgiel ze środków publicznych będzie o ok. 82 mln zł większy, niż byłby w przypadku, gdyby koszty transportu węgla były pokrywane bezpośrednio przez MAP w razie zawarcia przez niego umowy z przewoźnikiem. Izba wytyka w tym kontekście także to, że refundacja przez Skarb Państwa części kosztów transportu węgla została dokonana ze środków Funduszu Przeciwdziałania COVID-19, a tymczasem powinno być to dokonane ze środków budżetu państwa.
- W efekcie wydatkowano środki publiczne z pominięciem przepisów ustawy o finansach publicznych – zauważa NIK.
Izba
zwraca
ponadto
uwagę
na „nierzetelne działania Ministra Aktywów Państwowych związane
z wypłatą rekompensat dla importerów”, o których mowa w ustawie
o preferencyjnym zakupie węgla, co
skutkowało
opóźnieniami w wypłacie rekompensat dla przedsiębiorców
sprzedających importowany węgiel gminom. Doprowadziło
to
do finansowania procesu sprzedaży węgla ze środków własnych
tychże
przedsiębiorstw.
Mieszkańcy w swych domach nie zmarzli, ale i tak jest wniosek do prokuratora
- Pomimo stwierdzonych nieprawidłowości, działania Ministra Aktywów Państwowych, spółek importujących oraz gmin zaangażowanych w dystrybucję importowanego węgla, pozwoliły zapewnić ciągłość dostaw tego surowca gospodarstwom domowym – stwierdza NIK.
Innymi słowy, mimo gigantycznego bałaganu, chaotycznych zakupów wszystkiego, co wyglądało jak węgiel i niepatrzenia na koszty ludzie w swoich domach nie marzli.
Podsumowując, wyniki swej kontroli Izba stwierdza, że wykazała ona „braki koordynacji działań między naczelnymi organami państwa w organizacji procesu interwencyjnego zakupu węgla” i w związku z tym istnieje „pilna potrzeba wprowadzenia rozwiązań systemowych gwarantujących bezpieczeństwo energetyczne państwa przy jednoczesnej dbałości o finanse publiczne”. Zarazem jednak podała, że skierowała zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Ministra Aktywów Państwowych (w okresie tym był nim Jacek Sasin), który – jak oceniono - „nie dopełnił obowiązku prawidłowego sprawowania nadzoru właścicielskiego w zakresie realizacji zadania objętego poleceniem Prezesa Rady Ministrów dotyczącym priorytetowego przetransportowania importowanego węgla”, czego skutkiem było „pozbawienie możliwości zapewnienia racjonalnego i gospodarnego wydatkowania środków publicznych”.
Może Cię zainteresować:
Weszły w życie nowe normy jakości paliw stałych. Ze składów znika ekogroszek
Może Cię zainteresować: