Historia Umbrii jest fascynująca i nieco zbieżna ze Śląską, choć ta kalka ma grubo ponad 2000 lat. Nie czują się tam klasycznymi Włochami, raczej potomkami Umbrów. Ci natomiast o swoje istnienie walczyli zarówno z rodzącymi się w siłę Rzymianami jak i ze słabnącymi, ale asymilującymi się szybciej Etruskami.
Tyber zamiast Brynicy i niemieckie ferie.
- Umbryjczycy wg opinii są nieco zamknięci na przyjezdnych. To jest taki region Włoch bardzo mocno przywiązany do swojej tradycji. Odmienni. A ta duma jest ogromna i za nią miało iść zamknięcie. W praktyce było inaczej. Na miejscu po zapoznaniu przy wyciąganiu rzeczy z auta okazało się… sąsiedzi zapraszają na ciasto, przynoszą oliwę, trufle wraz z instrukcją jak ją obrobić. Super ludzie! - pod najważniejszą fontanną w Asyżu opowiada mi Bartek Kieżun, jeden z najpoczytniejszych pisarzy kulinarnych, od niedawna nowy mieszkaniec Umbrii.
Umbria jest górzysta i chłodniejsza od reszty Włoch, wiosna przychodzi tu później, czarnym złotem jest najlepszej jakości oliwa. Ziemia często się trzęsie, to codzienność, sporo budynków lubi popękać, część - jak np. w 1997 roku - całkowicie runąć.
Dawne ziemie umbryjskie z etruskimi dzieliła rzeka Tyber. W górnym swym biegu. Rzymianie starali się dać do zrozumienia, że Umbrów uznają, choć niekoniecznie kochają. Za czasów cesarza Augusta nawet czterech arystokratów umbryjskich zostało senatorami rzymskimi.
Perugia, stolica, trochę podobnie jak nasze Opole, stanowi historyczny andrut, w którym przekładają się warstwy umbryjskie, etruskie i rzymskie. A wszystko rozmywa włoski renesans.
Z murów Rocca Paolina widać w oddali Asyż. Miasto znane jako centrum pielgrzymkowe, jest jednocześnie jednym z najpiękniejszych miast Włoch. Po prostu.
Niemieckie wycieczki dominują okres wielkanocny, na ulicach słychać język sąsiada częściej od włoskiego.
- To wszystko efekt wiosennych ferii w niektórych niemieckich landach - z radością w głosie uświadamia mi właścicielka kawiarni z widokiem na romański kościół Św. Rufina.
Śląskie Franciszkanaria
Jesteśmy w mieście, gdzie żył i tworzył i zmarł Św. Franciszek - jeden z najpopularniejszych świętych kościoła katolickiego, którego nauki chyba najmocniej ugruntowały się w świecie (postawy i filozofie proekologiczne). Należy też do patronów pokaźnej liczby kościołów na Śląsku. Właściwie każde śląskie miasto posiada taki kościół. Sam wychowałem się na zabrzańskim Zaborzu, gdzie właśnie dominantą był neogotycki “Franciszek”.
Umbryjską regułę wypracowywali też bracia zakonni z klasztorów w Katowickich Panewnikach czy Dąbrowie Górniczej. Pracują dziś w Chorzowie, Cieszynie i Gliwicach. Bytomiu oraz Raciborzu. Jednak mianem “Śląskiego Asyżu” czy też “Małego Asyżu” ochrzczono Kościół świętych Franciszka i Klary w Tychach autorstwa wybitnego architekta Stanisława Niemczyka. Kamienne wieże nawiązujące do środkowowłoskich budowli rycersko mieszkalnych zobaczyć może każdy udający się gdzieś na południe Górnego Śląska. Czy dalej, w kierunku Asyżu i Umbrii właśnie.
O twórczości Niemczyka w kontekście rozwoju Tychów i jego franciszkańskim często podejściu do natury i budulca opowiada m.in. film dokumentalny “Niemczyk - Ostatni Buntownik Architektury” z 2019 roku.
Jedźmy znów na południe. Ku wspomnianemu przeze mnie na początku “śląskiemu” Szlakowi Św. Franciszka.
Ale ostrzegam. To nie jest trasa ani dla ukrainofobów, ani dla tych z alergią na górnośląskie barwy.
Niebiesko-żółte drogi...
Miniemy Czeski Śląsk, wjedziemy na Morawy, by całkiem szybko znaleźć się pod austriacką granicą. I teraz wielkie zaskoczenie, otóż flaga landu Dolna Austria (Niederösterreich), do którego wjedziemy z pewnością, to połączenie… niebieskiego i żółtego. W herbie landu widnieje aż pięć orłów na niebieskim tle.
Możemy się czuć niekomfortowo lub… jak w domu, jeśli kolejność pasów nie jest dla nas tak bardzo istotna.