W pobliżu nowego Nikiszowca, w rejonie ulicy Gospodarczej w Katowicach stanie rząd stu dębów kolumnowych, a każdy z inną nazwą. To znaczy... patronem. Będziemy mieć dąb Obrońców Niemczy, księcia Henryka Brodatego z żoną Jadwigą Śląską, poety Wawrzyńca Hajdy nazywanego Śląskim Wernyhorą, księdza Jana Dzierżonia – pszczelarza, Franciszka Chrószcza – śląskiego Drzymały, drukarza Teodora Heneczka, a może nawet przedsiębiorcy Karola Goduli. Nieoficjalnie wiemy, że klucz doboru patronów dębów jest jeden: mają to być osoby "dbające o polskość Śląska na przestrzeni wieków". Gdy Śląsk pozostawał poza granicami Rzeczpospolitej.
Jak ustaliliśmy, lista
osób i wydarzeń z historii Górnego Śląska już jest gotowa, choć
wciąż doprecyzowywana – w wielkiej tajemnicy. Ale pierwszy dąb
już rośnie od 20 czerwca. Planowano, że posadzi go premier Mateusz
Morawiecki, ale ostatecznie uczynił to wojewoda śląski. Koło sadzonki dębu jest tablica informująca o powstaniu "Alei polskiego dziedzictwa Śląska", z okazji "100-lecia powrotu części Śląska do macierzy".
Pierwszy dąb symbolizuje właśnie obchodzoną w tym roku setną rocznicę powrotu części
Górnego Śląsku do Polski. Pozostałe 99 drzew zostaną nasadzone do końca roku. Każde będzie stosownie
opisane: patronem i jego życiorysem. Opowieść kończy się właśnie w 1922 roku, czyli mniej więcej tam, gdzie - teoretycznie - zaczyna się Panteon Górnośląski. Więc pierwszy dąb zasadzony 5 dni temu jest zarazem ostatnim w tej opowieści - taka to koncepcja.
Następny do wysadzenia, ale przedostatni w kolumnie, będzie dąb Wojciecha Korfantego. Nietrudno się domyślić, że to przedsięwzięcie znów wywoła złe emocje, bo znów, jak w przypadku rzekomego Panteonu Górnośląskiego, wszystko dzieje się za zamkniętymi drzwiami. A drzewa głosu nie mają.
Pomysłodawcą alei jest Czesław Sobierajski, doradca wojewody śląskiego, były poseł i radny PiS.