Kidawa nie musiał niczego wymyślać. Międzywojenny Śląsk był prawdziwą krainą przemytu
- Jak długo ten staw istnieje, nikt tu nie widziol ryby, ale my chytali. Tam u Niemców, na drugim brzegu też – tak zaczyna się krótki przemytniczy epizod w „Grzesznym żywocie Franciszka Buły”. Scena, gdy nieświadomy niczego celnik, który akurat przyszedł sobie powędkować, wyciąga z granicznej glinianki pęto kiełbasy przeszła do klasyki. Tyle, że reżyserujący ten film Janusz Kidawa nie musiał tu niczego wymyślać. Górny Śląsk w okresie międzywojnia to naprawdę była kraina szmuglu i kontrabandy. Na „zielonej granicy” każdego dnia gangi przemytników i straż graniczna grały w „policjantów i złodziei”.