street art katowice

Mona tusz mural katowice

Mona Tusz: "Kiedy zaczynałam malować w Katowicach, rzucali mi petardy pod nogi. Były też kwiaty od kierowcy"

Poprzedni użytkownicy ściany wykorzystywali ją do swoich wrzutek i traktowali jak tablicę ogłoszeń. W przewadze były to treści o wulgarnej i ostrej formie, nierzadko ocierające się o mowę nienawiści. Kiedy zaczynałam tam malować, to walczyli o swoją przestrzeń i rzucali mi z samochodu petardy pod nogi, ale w końcu uszanowali jej nowy wymiar, za co byłam bardzo wdzięczna. Z drugiej strony byli mieszkańcy, cieszący się z odmiany. Ciągle pytali: "Jak długo to tu będzie?". Uzbierałam tam nawet pieniądze od przechodniów na osiem godzin zwyżki, potrzebnej do pomalowania zwieńczeń wiaduktu, a z autobusu wyskoczył na chwilę kierowca i dał mi kwiaty - opowiada Mona Tusza, katowiczanka, znana i ceniona autorka murali.