Lotnicze
MMA – tak pół żartem - pół serio anonsowano w kuluarach
poświęconą lotnictwu debatę, która wczoraj odbywała się w
ramach Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Normalnie
debata ta budziłaby zainteresowanie branżowych mediów oraz grupy
specjalistów zajmujących się tym sektorem, ale ostatnie wydarzenia
wokół lotniska w Pyrzowicach sprawiły, że spodziewano się czegoś
na miarę piłkarskiego meczu Serbia – Albania.
Jak państwowe agendy wystrychnęły port w Pyrzowicach na dudka
Oczekiwania takie napędzała przede wszystkim historia z przejęciem połączeń do Stambułu przez krakowskie Balice. Tym, którzy ów epizod przegapili wyjaśniamy, że w ubiegłym roku z Katowice Airport skontaktowali się przedstawiciele Turkish Airlines, jednego z topowych „graczy” na dzisiejszym rynku lotniczym zgłaszając chęć uruchomienia bezpośredniego połączenia z Pyrzowic do Stambułu.
Pozytywną decyzję administracyjną w tej sprawie wydał polski Urząd Lotnictwa Cywilnego, zatwierdzając zarazem zimowy rozkład lotów. Jako że wielki debiut miał nastąpić z początkiem marca, to kluczowe było uzyskanie zatwierdzenia rozkładu lotów na lato. I tu zaczęły się „schody”. Wobec przedłużającego się braku wydania przez ULC „zielonego światła” Turkish Airlines zmuszony był przesunąć termin inauguracji, ale wówczas wydawało się jeszcze, że to wyłącznie kwestia kilkutygodniowego poślizgu.
Sprawa zaczęła się jednak komplikować kiedy to tłumacząc się ze swej opieszałości ULC wyjawił, że w styczniu zamiar uruchomienie połączeń z Katowice Airport do Stambułu zgłosił również PLL LOT. To – w myśl polsko – tureckiej umowy skutkowało tym, że obaj przewoźnicy powinni uzgodnić swoje rozkłady lotów. Rzecz w tym, że sam port o tej chęci narodowego przewoźnika nic nie wiedział, co kazało zastanawiać się na ile LOT chciał faktycznie latać do Stambułu z Pyrzowic, a na ile chciał szukał prawnego wytrychu do zablokowania startu Turkisha. Rzecz wyjaśniła się, kiedy kilka dni później okazało się, że PLL LOT faktycznie uruchomi połączenie do Stambułu, ale… z Balic. Dzień później wyszło na jaw, że od 1 maja z Balic zacznie również latać Turkish Airlines i stało się jasnym, że Pyrzowice zostały przez państwowe instytucje w majestacie prawa wystrychnięte na dudka.
Jeśli
dodać do tego fakt, że w kwietniu ULC wydał odmowną decyzję
dla węgierskiego Wizz
Aira w
sprawie upoważnienia
do „wykonywania regularnych przewozów lotniczych” na
trasie z Pyrzowic do Erywania (po
przeszło 80 dniach analizowania złożonego przez przewoźnika
wniosku i raptem na trzy tygodnie przed inauguracyjnym lotem),
to
można mieć jako taki pogląd na aktualną temperaturę wzajemnych
relacji między oboma podmiotami.
„Towarzystwo wzajemnej adoracji”, czy może „lotnicza prowincja”?
O tym wszystkim podczas wczorajszej debaty nie wspomniano. Iskrzyło natomiast między przedstawicielami tanich linii lotniczych, a prezesem Centralnego Portu Komunikacyjnego Mikołajem Wildem. Tłem ich sporu była zaś sytuacja lotnisk regionalnych.
Michał Kaczmarzyk, prezes spółki BUZZ (Grupa Ryanair) kategorycznie stwierdził, że tanie linie (dla których oparciem są porty regionalne) będą wypierały z rynku regularne linie i tego trendu odwrócić się już nie da, a państwowe agendy mają „absolutnie zły obraz sytuacji lotnictwa w Polsce”. Sens tej wypowiedzi był jasny: potrzeby zdecydowanej większości pasażerów zabezpieczają bazujące w regionalnych lotniskach tanie linie i najlepsze, co państwowe agendy mogą zrobić, to nie przeszkadzać.
- Powinniście więcej rozmawiać z branżą, przewoźnikami i lotniskami regionalnymi. Odejść od tego towarzystwa wzajemnej adoracji: wy i LOT. Jeśli chcecie budować CPK na LOT, to nic nie zbudujecie – ocenił Michał Kaczmarzyk.
- Naturalnym rozwojem prowincji lotniczych jest to, że w pewnym momencie są zdominowane przez linie, które odwołują się tylko i wyłącznie do portfela – odgryzł się prezes Wild dodając jednocześnie, że nasz rynek opiera się na dotowaniu linii niskokosztowych (np. przez samorządy), co oznacza, że trudno tu mówić o jakiejkolwiek rynkowości.
- Problemem w portach regionalnych jest dysproporcja siły negocjacyjnej – po jednej stronie mamy największą linię lotniczą w Europie, po drugiej port, który dostaje ofertą przyłączeniową na zasadzie „bierz albo pójdę” – argumentował szef CPK-u.
- Dementuję plotkę, że jesteśmy tylko portem czarterowym – zareagował Artur Tomasik, prezes zarządu, Górnośląskie Towarzystwo Lotnicze, które zarządza portem w Pyrzowicach. Przypomniał, że w ubiegłym roku w Katowice Airport w ruchu regularnym odprawiono ponad 2,5 mln pasażerów, uznając zarazem dyplomatycznie słowa Wilda o „lotniczych prowincjach” za przejęzyczenie.
- Nie widzę problemu w tym, że budujemy connectivity dedykowane mieszkańcom danych regionów, bo po co nam puste lotniska? Naszą rolą jest budowanie maksymalnej ilości połączeń za optymalną rentowność. A dziś rentowność nie została obniżona przez współpracę z lowcostami, tylko drogie kredyty i koszty pracy – wskazał Tomasik.
Może Cię zainteresować:
Dlaczego LOT bał się Turków w Pyrzowicach? „Bo zaniedbał to lotnisko i nie ma nad nim kontroli"
Może Cię zainteresować: