Teresa ebis bies bytomski 01 1

Teresa Ebis, znana jako Bies Bytomski. Nasza przewodniczka w ramach akcji Kierunek GZM

W jej zdjęciach miłość do Bytomia wręcz czuć, a nie tylko widać. Na prowadzone przez nią spacery po Bytomiu bilety rozchodzą się w mgnieniu oka (tak ja na te, które powiedzie w ramach Święta Metropolii - Kierunku GZM). Nieformalna ambasadorka swojego miasta, Teresa Ebis, znana jako Bies Bytomski, opowiada w rozmowie ze Ślązagiem dlaczego dzieli się z innymi swoim uczuciem do tego miasta, czy coś ją jeszcze zdumiewa w reakcjach turystów czy miejscowych gdy spacerują po Bytomiu, wreszcie - skąd się, do diabła, wziął ten "Bies"?

Szczęśliwcy, którzy wykazali się refleksem i załapali się na wycieczkę ze Ślązagiem i Biesem Bytomskim po północnym śródmieściu Bytomia w ramach Święta Metropolii - Kierunek GZM (akcja odbywa się w ostatni weekend czerwca) będą mieć okazję posłuchać i zobaczyć, jak Teresa Ebis fascynująco opowiada o Bytomiu i jego zakamarkach. Na naszą wycieczkę pula miejsc szybko się wyczerpała, ale w ramach Kierunku GZM jest dostępna kolejna z Biesem, można spróbować jeszcze się na nią dostać.

Rozmowa z Teresą Ebis, znaną jako Bies Bytomski

Czy jest pani bytomianką z dziada pradziada? Skąd pochodzi pani rodzina?
Gdybym powiedziała, że wszyscy moi przodkowie pochodzą tylko i wyłącznie z Bytomia, zapewne bym skłamała. Jednak ci najważniejsi, w prostej linii, pochodzą właśnie stąd. Z Bytomia, z Beuthen a nawet z Bitomia. Był rok 1908, kiedy to mój prapradziadek Felix w wieku 23 lat postanowił założyć kronikę rodzinną i spisać swoich przodków. Był to też rok jego ślubu z Christine, moją praprababcią. Oboje pochodzili z Rozbarku, a ślub odbył się w kościele Mariackim w Bytomiu, a właściwie w Bitomiu, jak zostało zapisane ręką prapradziadka (kronika jest spisana częściowo po niemiecku, a częściowo po polsku). Założeniem kroniki mój praszczur sporo mi ułatwił, gdy tworzyłam drzewo genealogiczne. Są w nim również przodkowie z Königshütte czy innych górnośląskich miast.

Z jakimi miejscami w Bytomiu jest pani najbardziej związana? Gdzie spędziła pani dzieciństwo?
Wychowałam się na pograniczu śródmieścia i Rozbarku, choć w rzeczywistości granica ta już dawno się zatarła. Nie były to moje ukochane kamienice, lecz bezduszne bloki pomiędzy Ul-em a kościołem św. Jacka. Beksiński zapewne wpadłby w nieopisany zachwyt.

W jaki sposób zakiełkowała w pani miłość do Bytomia?
Śmiało można powiedzieć, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Wejrzenia głęboko w trzewia bytomskich kamienic (śmiech). Gdy w 2008 roku rozpoczęłam pracę na stanowisku asystenta architekta w pracowni projektowej, jednym z moich zadań była inwentaryzacja kamienic w Karbiu, przeznaczonych do rozbiórki. Częściowo opuszczonych i znacznie nadgryzionych przez szkody górnicze. I ja, kompletnie zielona (bo tylko po szkole, bez doświadczenia zawodowego) w samym środku tych pustych, zmęczonych i rozpadających się ceglanych murów. Pięknych murów, które nieraz wciąż skrywały w sobie dawne detale i oryginalne wyposażenie.

Spodobał się pani ten klimat?
Tak! Uprawiałam urbex nim stało się to modne. I w dodatku mi za to płacili (śmiech). Chwilę później na rynku nieruchomości pojawił się wielki boom na wykup kamienic przez prywatnych inwestorów. Wtedy też do naszej pracowni spłynęło kilka zleceń na wykonanie inwentaryzacji i projektów koncepcyjnych na potrzeby przetargów. Tych dwóch kamienic przy ulicy Gliwickiej nie zapomnę nigdy. Klatki schodowe, balustrady, świetliki, oryginalna stolarka, sztukaterie…Te ceglane mury mnie po prostu pochłonęły i trzymają aż do dziś.

Dlaczego zdecydowała się pani podzielić tą miłością do bytomskich klimatów z innymi?
Choć pierwszego fotobloga, gdzie publikowałam m.in. zdjęcia z inwentaryzowanych kamienic założyłam 15 lat temu, to tak naprawdę w pełni świadomie zaczęłam je udostępniać dopiero w 2017 roku. Wtedy to jedna ze znajomych stwierdziła, że Bytom jest szary, brudny, nudny i ponury. Dało mi to do myślenia. Postrzegałam Bytom zdecydowanie inaczej. Zapomniany, zaniedbany - tak. Ale nie szary, a w żadnym wypadku nie nudny czy ponury. Tak jakbyśmy mieszkały w różnych miastach. I obudził się Bies, w dodatku Bytomski, który za punkt honoru postawił sobie odczarować ten zły wizerunek pięknego niegdyś miasta. (Interesujesz się Śląskiem? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)

No właśnie - skąd się wziął ten bies? To trochę straszne określenie? A może się mylę?
Wytłumaczenie jest bardzo prozaiczne. “Bies” to anagram mojego nazwiska. Pochodzi jeszcze z czasów, gdy chodziłam do budowlanki. Bies, choć wywodzi się z wierzeń Słowian, to też synonim diabła. Powiada się, że “diabeł coś nakrył ogonem”. Ja za to dość przewrotnie odkrywam. Zdarzyło się, że po jednym z moich wystąpień w lokalnej telewizji napisała do mnie pewna telewidzka (podziwiam za chęć szukania adresu mailowego!). Była oburzona nazwą “Bies”, która kojarzy jej się tylko z siłami zła i destrukcją (swoją drogą lepiej aby nie wchodziła do żadnej drogerii, gdzie aż roi się od takich małych pachnących diabełków spod znaku BI-ES (śmiech). Cóż, przyjęłam informację z uśmiechem i podzieliłam się nią jako ciekawostką w relacji na Instagramie. Wtedy też jeden z obserwujących dowcipnie opisał mnie jako “Lucyfer kamienic, Szatan posadzek, Belzebub mozaik”. Oto cała ja! Bo przecież dusze też kolekcjonuję. Dusze schodów (śmiech).

Dla kogo zaczęła pani pisać bloga i robić zdjęcia? Czy miała pani od razu na myśli potencjonalnych odbiorców?
Zdjęcia początkowo były robione tylko na potrzeby dokumentacji technicznych. Jednak zdarzały się wśród obiektów takie perełki, że grzechem byłoby je ukrywać przed światem, zatem część z nich kończyła na fotoblogu. Gdy narodził się Bies Bytomski, początkowym odbiorcą miał być bytomianin. Człowiek zwyczajny, taki jak ja, lecz zbyt zabiegany na co dzień, aby zobaczyć to, co ja widzę. Czyli piękno Bytomia, choć czasami ukryte pod grubą warstwą kurzu i zapomnienia, to jednak wciąż prześwitujące na fasadach czy klatkach schodowych. Szybko jednak się okazało, że Bytom fascynuje nie tylko bytomian. Miłośników kamienic i zabytków jest więcej i są w wielu różnych miastach. Dziwili się co skrywa Bytom i część z nich nigdy nie brała naszego miasta pod uwagę, jeśli chodzi o jakiekolwiek wyjazdy. Dzięki temu, co u siebie pokazuję i opisuję, zmienili zdanie.

Czyli najpierw był blog i działalność popularyzatorska w sieci, a potem wycieczki po Bytomiu?
Działalność w sieci rozpoczęłam dużo wcześniej. Był fotoblog i kilka innych rzeczy po drodze. Dopiero w roku 2017 dojrzałam do Biesa takiego, jaki jest znany dziś. Już rok później zostałam poproszona przez Stowarzyszenie MyBytomianie o poprowadzenie spaceru po bytomskich kamienicach z okazji III Światowego Zjazdu Bytomian. Był to mój pierwszy spacer, na który zapisało się ponad 20 osób. I pierwsza, choć nie ostatnia taka trema. Jakiś czas później zgłosiło się do mnie stowarzyszenie Mobile Photo Trip, zrzeszające miłośników fotografii mobilnej z całej Polski. MPT organizuje cyklicznie spotkania fotograficzne, co miesiąc w innym mieście. Dla nich przeprowadziłam dwa spacery. W drugim wzięło udział już ok. 40 osób. Od zeszłego roku mam przyjemność prowadzenia spacerów dla Lokalnej Organizacji Turystycznej Miasta Gwarków, jednak ze względu na specyficzny charakter moich wycieczek oraz dla dobrego zaopiekowania się wszystkimi uczestnikami, zdecydowaliśmy się na tworzenie kameralnych grup maksymalnie 20-osobowych. W tym roku będę też miała okazję już po raz drugi poprowadzić spacery dla GZM z okazji Święta Metropolii.

W tym spacer ze Ślązagiem po północnym śródmieściu Bytomia! Na który zresztą miejsca rozeszły się jak ciepłe bułeczki.
Tak. A gdzieś pomiędzy tym wszystkim są i spacery indywidualne.

Coś panią jeszcze zadziwia czy zdumiewa gdy prowadzi pani ludzi po Bytomiu? Czy to są głównie bytomianie czy ludzie spoza Bytomia? Czy były jakieś ciekawe sytuacje w czasie wycieczek?
Bytom interesuje nie tylko bytomian, choć jest ich rzecz jasna znacznie więcej. W spacerach biorą udział zarówno wieloletni mieszkańcy miasta, jak i nowi, którzy ledwo co odkryli tu swoje miejsce. Są przybysze z innych miast a nawet państw. Gdy miałam przyjemność pokazywać Bytom wspomnianym już fotografom mobilnym, na nie jednej z twarzy widziałam to zdziwienie, zachwyt, zauroczenie. Słyszałam okrzyki WOW!, wzdychanie. Nie wspominając już o grupowym leżeniu w Sądzie Rejonowym. To był ten moment, w którym poczułam, że to co robię, robię dobrze. Uwielbiam obserwować później fotograficzne efekty spacerów. Zachwycam się tym, jak inni mogą ukazać coś, co ja widziałam 100 razy w zupełnie zaskakujący i nowy sposób. To bardzo pobudza kreatywność! Ale zgłaszają się do mnie różni ludzie. Okazało się, że w zeszłym roku miałam przyjemność oprowadzać po Bytomiu młode małżeństwo, które przyjechało tu w ciągu swojego… miesiąca miodowego! Pani Młoda, zawodowo związana z zabytkami, oczywiście była oczarowana bytomskimi okładzinami ceramicznymi.

Czym zajmuje się pani na co dzień?
Gdy nie kolekcjonuje dusz klatek schodowych, gdy nie leżę w bramie fotografując detale, lub gdy nie zwisam z balustrady na ostatniej kondygnacji, by zrobić ciekawe ujęcie, to… zajmuję się architekturą. Od 2008 roku jestem z nią zawodowo związana, a ostatnie 9 lat w szczególności z zabytkową architekturą Bytomia. Pracownia projektowa, w której pracuję wyspecjalizowała się w bardzo wąskiej dziedzinie, jaką są zabytkowe kamienice. Przeważają oczywiście zlecenia z Bytomia, ale nie brakuje również obiektów z Zabrza, z Tarnowskich Gór czy z Chorzowa. Wykonujemy zarówno rzeczy “lekkie”, jak programy konserwatorskie zabytkowych elewacji czy termomodernizacje, jak i “cięższe” konstrukcyjne, czyli wymianę konstrukcji balkonowych wraz z odtworzeniem zabytkowych balustrad oraz wzmocnienia stropów w ponad stuletnich kamienicach. Kamienice w Bytomiu, z powodu szkód górniczych, w szczególności wymagają tych ciężkich, konstrukcyjnych działań. Mam szczęście nie tylko pokazywać piękno Bytomia, ale i przykładać do niego rękę.

Kolonia zgorzelec bytom 20

Może Cię zainteresować:

Bytom ma już swój "Nikiszowiec". Zrewitalizowana Kolonia Zgorzelec lśni pięknem cegły. Zobaczcie!

Autor: Katarzyna Pachelska

12/06/2024

Ruiny pałacu w Sławikowie

Może Cię zainteresować:

Zapomniany pałac w Sławikowie koło Raciborza czeka na swojego wybawcę. Zobaczcie, jak wygląda

Autor: Arkadiusz Szymczak

15/06/2024

Ruda slaska archiwalne

Może Cię zainteresować:

Ruda, największy patchwork Śląska. Miasto pozszywane z wsi, przysiółków, osad i... miast

Autor: Tomasz Borówka

15/06/2024