– Ufam, że będzie to miejsce budowania śląskiej tożsamości i refleksji nad ofiarą tych, dzięki którym czujemy się dziś Polakami. To jakby otwarta encyklopedia Śląska – mówił Piotr Gliński wicepremier, minister kultury i dziedzictwa podczas tego symbolicznego otwarcia. To dzięki publicznym pieniądzom, przyznanym przez ministra Glińskiego, mógł w ogóle powstać panteon. List intencyjny w tej sprawie podpisano w lutym 2019 roku Podpisy złożyli: inicjator – metropolita katowicki abp Wiktor Skworc, marszałek województwa śląskiego Jakub Chełstowski, prezydent Katowic Marcin Krupa i właśnie minister kultury.
Dziś Panteon Górnośląski to instytucja marszałka śląskiego, prowadzona przez te cztery strony umowy.
Zdjęcie i banalny życiorys
– 2,5 tysiąca metrów kwadratowych niewykorzystanych. Pustostan. Dla mnie osobiście pustostan to klęska, jeśli nie ma pomysłu, żeby pustostany zagospodarować – mówił z kolei arcybiskup Skworc i dodał, że panteon w przyziemiach archikatedry będzie spełniać ważną funkcję społeczną, bo opowie o bogactwie ludzi z Górnego Śląska.
No
więc trzeba było wyremontować te obszerne piwnice świątyni i
przystosować je dla osób zwiedzających. Czasu było bardzo mało.
Niestety,
to widać i słychać. Kogo ostatecznie zobaczyliśmy w ciasnych i
ciemnych zaułkach ekspozycji,
już wiadomo. Są
tylko wątpliwości,
dlaczego tych,
a nie innych?
Dobór
osób wyróżnionych od początku był krytykowany, bo
bez jednoznacznych kryteriów, konsekwencji, ale także zrozumienia
skomplikowanej historii Górnego Śląska. Jednak ta krytyka niewiele
organizatorów
obchodziła.
Dziś
widać, że ten
spór nie
miał sensu. W tym natłoku nazwisk osób wyróżnionych (na początek
166), ich zdjęć wielkości trzech znaczków pocztowych na pierwszy,
a nawet trzeci rzut oka
nie wiadomo, kto jest, a kogo nie ma.
Owszem, można obrazy powiększać, a nawet w niektórych przypadkach obejrzeć filmik z muzyką, ale wszystko to sprowadza się do banalnego życiorysu. Nie po to się idzie na wystawę, do muzeum, żeby czytać plansze. Biografie lepiej się czyta wygodnie w domu.
Korfanty naprzeciw Grażyńskiego
Największego
dreszczyku emocji można doświadczyć w odremontowanej krypcie
biskupów katowickich, z freskami Romana Kalarusa.
Zwiedzanie
rozpoczyna się w w
holu głównym
z kawiarnią, która pozwala
na przygotowanie różnego rodzaju eventów dla
150 osób. Stamtąd
wiedzie ścieżka edukacyjna. Na początku ekspozycji są zmarli
laureaci nagrody metropolity
katowickiego –
Lux
et Silesia. Potem
widzimy ludzi muzyki,
literatury,
a
następnie działaczy społecznych i politycznych
XX-lecia
międzywojennego,
w tym kilku
powstańców
śląskich. Trasa wiedzie nieco w dół, jakby do więzienia ofiar
hitleryzmu i komunizmu. Znów idziemy ku górze, gdzie jest miejsce
dla społeczników i polityków późniejszych, m.in. Krystyny
Bochenek
i
na koniec docieramy do sali duchowości, przeznaczonej
dla wielu
śląskich
kapłanów.
Te
same postaci przewijają się w różnych działach. Na przykład
Wojciech Kilar jest w miejscu, gdzie prezentowani są laureaci
nagrody Lux
ex Silesia, a potem w pomieszczeniach dla wybitnych muzyków.
Sylwetki
odwiecznych wrogów: Wojciecha
Korfanego
i Michałała
Grażyńskiego
umieszczono w wąskim korytarzu
vis-à-vis.
W tak prosty sposób pogodzono „korfanciorzy” ze zwolennikami
Piłsudskiego?
W zasadzie jedyne artefakty to: zabytkowe ornaty, dwa pastorały i mszał. Resztę oglądamy na ekranach komputerów, albo w gablotach. Najciekawiej wypadają animacje dla małych dzieci. Ale im jest wszystko jedno, czy na wystawie zamieszczono byłego wojewodę śląskiego Jerzego Ziętka (a nie zamieszczono) i czym Sławomir Skrzypek, były działacz KPN, potem związany z PiSem zasłużył sobie na odrębną gablotę. Naciskają guzik przy motocyklu i jadą do pierwszej kraksy. Przy okazji dowiedzą się, że Antoni Woryna, świetny żużlowiec pochodził z Rybnika. A w innym miejscu prześledzą na ekranie rok liturgiczny.
Zmarnowana szansa
Za wizualizację wnętrza odpowiada katowicka firma Adventure, ta sama, która pracowała nad wystawą stałą w Musem Śląskim, w kopalni Wujek, kopalni Bochni. Ściany wielu pomieszczeń mogą momentami cieszyć oko, ale wyraźnie brakuje scenariusza. Ta opowieść o regionie nie dość, że jest kulawa, to także nudna.
Historia
Górnego
Śląska
nigdy nie była łatwa, często zmuszała do opowiedzenia się po
jakiejś stronie. A każda z tych stron miała swoich bohaterów.
Panteon Górnośląski
powinien
stać
się płaszczyzną porozumienia skłóconych
dziś Ślązaków,
także
w sprawie swojej przeszłości. Setna rocznica była
okazją,
by tę społeczność scalić i nie należało
tej szansy zmarnować. A
zmarnowano.
– Organizatorzy zapowiadają dialog i otwartość na rozwój tego wspólnego miejsca pamięci – mówił minister Gliński. – W tym wyborze postaci chcemy upamiętnić wszystkich, którzy bronili tożsamości, także matki przekazujące wiarę i język, anonimowych bohaterów wiernych Bogu i ojczyźnie.
Sugestie
pod adresem obecnej
na otwarciu
panteonu śląskiej kurator jasno
wskazywały, dla kogo jest
ta wystawa w
niedawnym pustostanie.
Może Cię zainteresować:
Aniela Wolnik w Panteonie Górnośląskim bez wiedzy rodziny. "To bardziej pandemonium"
Może Cię zainteresować: