Jubileusz niczym impreza pożegnalna. "Pięć minut" dla węgla minęło
Przed laty fotografował ją słynny Max Steckel, dokumentalista Górnego Śląska i tutejszego przemysłu. Jej charakterystyczną bramę można dostrzec w filmie „Drzazgi” w reżyserii Macieja Pieprzycy, a zakładową orkiestrę dętą można usłyszeć w słynnym filmie „Magnat” w reżyserii Filipa Bajona.
To tutaj właśnie w 1942 roku zamontowano ostatnią w śląskim górnictwie parową maszynę wyciągową. Raptem trzy tygodnie temu kopalnia „Bielszowice”, bo o niej tu mowa, świętowała 120-lecie swego istnienia. Ulicami dzielnicy przeszły poczty sztandarowe, w kościele odbyła się uroczysta msza święta, ale wszyscy wiedzieli, że tak naprawdę to „impreza pożegnalna”, bo następnej okazji do celebrowania jakiekolwiek okrągłego jubileuszu już nie będzie.
W myśl zapisów górniczej umowy społecznej Ruch „Bielszowice” kopalni Ruda miał bowiem działać pod własnym szyldem do końca roku… 2023, po czym miał zostać połączony z Ruchem „Halemba”. To, że tak się nie stało, było konsekwencją wybuchu wojny w Ukrainie, kryzysu surowcowego, rosnącego zapotrzebowania na węgiel i wzrostu ceny tego surowca.
Uznano, że kopalnia będzie fedrować do końca roku 2025. Tyle, że „pięć minut” dla węgla już minęło – energetyka nie kwapi się do odbioru miałów, bo zasypana jest surowcem z importu, wydobycie w kopalniach oraz przychody spółek spadają, więc PGG wraca do pomysłu połączenia „Bielszowic” z „Halembą”.
Będą przenosiny pracowników i program dobrowolnych odejść
- Zaproponowaliśmy przyspieszenie tego procesu od 1 lipca 2025 roku. Dzięki zastosowaniu tego rozwiązania wydobycie w Bielszowicach mogłoby potrwać dłużej - do połowy 2026 roku, a nie jak było planowane do 1 stycznia 2026 roku – mówił podczas niedawnego spotkania ze związkowcami prezes PGG, Leszek Pietraszek.
Na „Bielszowicach” pracuje ok. 2300 osób. PGG zapowiada, że będzie analizować możliwości skorzystania pracowników z urlopów górniczych, odpraw, przenosin na inne ruchy czy wykonywania prac związanych z wygaszaniem kopalni. Wybrane osoby będą mogły skorzystać z Programu Dobrowolnych Odejść.
- Jedno jest pewne - nikt nie straci pracy, to gwarancja wynikająca z umowy społecznej - zapewnił prezes Pietraszek.
PGG nie ukrywa, że jej sytuacja jest trudna. Spółka sprzeda w tym roku 17 mln ton węgla, czyli 5 milionów ton węgla mniej, niż zakładano w placach, co przekłada się na spadek jej dochodu o ok. 2,5 mld złotych. Władze PGG szacują, że gdyby nie optymalizacja kosztów i wprowadzone oszczędności, to dotacja z publicznych środków musiałaby wynieść 8 mld zł.