Warto było czekać na ten piątek?
Warto
było czekać przez te wszystkie lata. Doczekałem się. W tym
tygodniu miałem przyjemność rozmawiać z wiceprezydentem Zabrza,
Krzysztofem Lewandowskim. Kibicem Górnika Zabrze. Po przyjacielsku
pogadaliśmy o piłce i razem cieszyliśmy się, że dożyliśmy
derbów. Bo to nasza wspólna radość. Włodek Lubański kiedyś mi
wytknął: „To pan życzy dobrze Górnikowi? Przecież pan jest
kibicem Ruchu!”. Odparłem: „Jestem, ale to w żadnym wypadku nie
przeszkadza w ogromnej sympatii do pana”. Ruch to jest moja miłość, moja drużyna
i będzie do końca życia, ale Górnika nie można nie szanować. I
trochę też tego dzisiejszego meczu się boję…
Patrząc
na miejsca w tabeli, oba zespoły mogą dziś czuć to samo.
Ale
bilans Ruchu z Górnikiem nigdy nie był za dobry. Poza tym, Ruch
musi zacząć wygrywać, bo remisy nie wystarczą do utrzymania. Jako
stary kibic pamiętam czasy, gdy z 14 drużyn w I lidze, 8 było z
województwa katowickiego: siedem śląskich i Zagłębie Sosnowiec.
A dziś Górnik i Ruch, ci najbardziej utytułowani, są w dole
tabeli. Ostatni tytuł Ruch zdobył w roku 1989. Potem była
transformacja ustrojowa, spadki, chude lata. Okazało się, że dla
chłopców z Górnego Śląska farorz i fusbal to nie są jedyne
drogi kariery. Kiedyś to w Górniku i Ruchu wyłącznie się godało,
dziś mamy wymieszanie etniczne i Ślązaków może jest połowa.
Dużo się zmieniło.
Pamiętam
opowieści Stanisława Oślizły, legendy Górnika, o tym, co
znaczyła śląska szatnia.
O
tak. Swoją drogą, jestem już chyba jednym z niewielu, którzy
pamiętają Oślizłę jeszcze jako stopera Górnika Radlin. W bramce
był Budny, a w najlepszym strzelcem Dybała. Jak oglądam tego
słynnego Argentyńczyka Dybalę, to zawsze zastanawiam się: „Boże,
czy to możliwe, że oni byli spokrewnieni?”.
Ruch
w ekstraklasie – jest bolesne zderzenie, czy wiadomo było, że
będzie ciężko?
Wiadomo
było, że nie będzie łatwo. Ale mam nadzieję, że Ruch się
oswoi. Żeby ten stadion w Chorzowie był jak najszybciej…
Oceniając wyniki Ruchu, trzeba pamiętać, że to fenomen: biedni,
bez stadionu. Kiedyś to była gańba, że spadali tak nisko. Ale
awans rok po roku to było coś wspaniałego.
Jaki
wynik dzisiejszych derbów?
Faworytem
jest Górnik. Ale Ruch nie dał się z Wartą, nie dał się w
Gliwicach. W Warszawie padli bezdyskusyjnie, ale pechowo. Może to
bardziej moje chciejstwo, ale stawiam na remis.
Pamięta
pan swoje pierwsze Wielkie Derby Śląska?
Ależ
oczywiście. Rok 1957. Górnik wszedł do I ligi, bo tak kiedyś
nazywała się Ekstraklasa. Pierwsza kolejka i pierwszym
przeciwnikiem od razu był Ruch. To był Ruch z Gerardem Cieślikiem
i… nie dał rady Górnikowi. Przegrał 1:3 i tak zaczynała się
era Górnika. Nie powiem, że był to szok, bo beniaminkowie zawsze
grali dobrze w pierwszych kolejkach po awansie. Górnik miał coś
jeszcze – już wtedy to była bardzo silna drużyna z Pohlem,
Kowalem i Jankowskim. Przecież, gdy rok wcześniej mistrzostwo
zdobywała Legia, dwaj pierwsi byli jej gwiazdorami.
Który
mecz z Górnikiem wspomina pan najlepiej?
Ten
w roku 1968. Byłem w euforii – skończyłem studia, żeniłem się
i jeszcze Ruch zdobył mistrza. W ostatniej kolejce pokonał Górnika
3:1. Ja nawet skład pamiętam z tamtego spotkania: z Pietrkiem,
Piechniczkiem, Hermanem, Gomoluchem, Faberem czy Bulą.
Pytał
pan kiedyś Cieślika o pojedynki Ruchu z Górnikiem?
Chyba
nie, ale o to nie trzeba było pytać. Za to raz jeden Cieślika
zapytałem publicznie, czy nie śni mu się mecz z Gwardią Warszawa
w 1954 roku. Ruch wtedy nie wygrywał jak rok wcześniej, był na
trzecim miejscu w tabeli, ale miał jeden zaległy mecz, który
wystarczyło wygrać u siebie. Lecę ze szkoły, bo mecz o godz. 14.
Słucham w radiu transmisji. Gra się nie układa, jest 0:0, psia
krew. Ruch ciśnie jak jasny pieron, ale bramkarz Gwardii,
Stefaniszyn wszystko broni. Na dodatek, goście robią jeden wypad i
Krzysztof Waśkiewicz strzela gola Ruchowi. Katastrofa. Kwadrans
przed końcem wyrównuje Bochenek i zaczyna się szaleństwo. Słupek,
poprzeczka, kotłowanina. I nic, nic, nic. Końcowy gwizdek, jest
1:1. Ruch zrównuje się punktami z Polonią Bytom i ŁKS-em, ale
bramki ma gorsze i zostaje na trzecim miejscu. Na stadionie w
Chorzowie była przygotowana mistrzowska feta z orkiestrą dętą.
Ryczałem wtedy do północy.
Co
odpowiedział Cieślik?
Nic.
Ino się uśmiechnął (śmiech).
Tyle
silnych drużyn mieliśmy na Śląsku. Dlaczego akurat mecze Ruchu z
Górnikiem stały się tymi wielkimi derbami?
Gdy
w 1957 Ruch grał z Górnikiem po raz pierwszy, nikt nie mówił o
„Wielkich Derbach Śląska”. Ale późniejsza rywalizacja obu
drużyn była czymś niezwykłym. Dwa najbardziej utytułowane kluby
w Polsce, z rzeszami kibiców nie tylko na Śląsku… Przy całym
szacunku dla Polonii Bytom czy GKS-u Katowice, to zawsze będą
Wielkie Derby Śląska. Gdy gra Ruch z Górnikiem.
Gdy
Ruch gra w Zabrzu, wygrywa rzadko. Pierwszy raz w lidze, jak zauważył
Bogdan Kalus, dopiero w 1983 roku!
Ruch
ma dwa takie stadiony w Polsce, na których nigdy mu nie szło.
Pierwszy to Szczecin. Drugi Zabrze. Ale pamiętam mecz pucharowy w
Zabrzu w 1963 roku. W półfinale Pucharu Polski Ruch pokonał
Górnika na jego stadionie 3:0. A potem, w finale rozgrywanym 1 maja
na Stadionie Śląskim, niespodziewanie przegrał z Zagłębiem
Sosnowiec.
Słyszał
pan profesor, że dzisiejsze derby będą pierwszymi w historii,
którym w telewizji towarzyszyć będzie komentarz po śląsku?
Nie
wiedziałem. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Śląska mowa i fusbal to
moje wspomnienia z dzieciństwa, chłopca kopiącego piłkę w
Tarnowskich Górach. Mam nadzieję, że będzie o czym godać.
Może Cię zainteresować:
Pierwsze takie Wielkie Derby Śląska. Telewizyjni komentatorzy meczu Górnika z Ruchem będą godać
Może Cię zainteresować: