Prawie 300 osób, dla których nie straszne są pułapki i zawiłości języka polskiego, przyjechało do Katowic, by spróbować swych sił w tegorocznej edycji Ogólnopolskiego Dyktanda (przypomnijmy, że przedsięwzięcie to zainicjowała w 1987 roku śp. Krystyna Bochenek). W sobotę (22 października) zmierzyli się z tekstem pt. "Sztangisty przygody z Polską" autorstwa prof. UW dr hab. Katarzyny Kłosińskiej, przewodniczącej Rady Języka Polskiego przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk (pełen tekst publikujemy poniżej).
Najlepiej z zadaniem tym poradził sobie pan Tomasz Malarz z Krakowa, który popełnił tylko jeden błąd (samo podejrzewał, że popełnił dwa). Tym samym otrzymał tytuł Mistrza Ortografii Polskiej i nagrodę w wysokości 30 000 zł. Laureat z zawodu jest elektronikiem, a w Dyktandzie bierze udział aż od 31 lat. Nigdy do tej pory nie zdobył jednak żadnej nagrody.
Pierwszym Wicemistrzem Ortografii (i nagrodę w wysokości 15 000 zł) został pan Arkadiusz Kleniewski z Warszawy. Ten sam tytuł zdobył w Katowicach w 2016 roku. Drugą Wicemistrzynią Ortografii została natomiast pani Zdzisława Gruzla (nagroda 5 000 zł), która przyjechała na Dyktando spod Częstochowy.
Sztangisty przygody z Polską
Pewien mało czuły i małoduszny malejczyk, sztangista wagi lekkociężkiej przemierzył glob od koła podbiegunowego północnego przez zwrotnik Raka, równoleżnik, zwrotnik Koziorożca aż po biegun południowy, by dotrzeć do Polski. Nasamprzód kazał zawieźć się na ziemię wielkopolską, do Małachowa-Złych Miejsc. Tam, przedzierając się przez mdłozielony, lecz już burzejący chabaź, użynając chabinki i buszując w marzymięcie, opędzając się od matowoczarnych omrzeli, zatrzymał się na około dwuipółdniowy pobyt w habendzie. Z jej gospodarzem, absolwentem MChAT-u, wtranżolił chabaninę z grilla, prawie już zhajcowaną do szczętu (by nie powiedzieć: do imentu). Następnie sprofanował chablis, wychłeptując je w półtrzecią sekundy. O Polsce i sprawach okołopolskich wiedział niewiele: słyszał co nieco o Małpce Fiki-Miki (małoznacznej postaci literackiej), o nie najnowszej modzie na małomięsne fast foody, o wczesnopopołudniowej kośbie przy dźwięku złóbcoków i o mariwodażu tutejszych dżentelmentów. Wiedział o istnieniu Dagome iudex, ale sądził, że jest to antyneopozytywistyczna gadka szmatka, nic niewarta mowa-trawa. Miał więc w głowie istny miszmasz, po prostu kogel-mogel. Był też przekonany, że stolicą Polski jest Marrakesz, którym rządzi generał-gubernator, że opowieści o Jules’u Maigrecie wyszły spod pióra Polaka, że na krakowskim rynku stoi Manneken Pis, a u wezgłowi szezlongów w polskich domach (dzięki Bogu – mało dusznych) potrząsają głowami maneki-neko. Ubzdurał sobie, że mityczny małpi król to bohater małoobsadowej komedii napisanej w języku staro-cerkiewno-słowiańskim, za to Smoka Wawelskiego wziął za postać mało znaczącą. Wypisz wymaluj małpikról, nicpotem! Ożeż ty niedouku! Jak by ci to rzec: pojedźże się dokształcić, boż toć niegłupiś!
Może Cię zainteresować: