Olgierd Łukaszewicz to zdecydowanie jeden z najwybitniejszych aktorów śląsko-polskich. Urodzony w Chorzowie w 1946, wychowany na Ligocie. Choć jego rodzice pochodzili z Polski i przybyli na Śląsk po powstaniu warszawskim, to mało który aktor tak poradzi godać po naszymu. Znany z wielu wybitnych ról w filmach Kazimierza Kutza, Filipa Bajona czy Andrzeja Wajdy.
Poza Górnym Śląskiem najbardziej rozpoznawalny z „Seksmisji”. I choć karierę aktorską ma imponującą, i mało który polski aktor może poszczycić się taką liczbą nagród, w tym amerykańskich, tak w ostatnim czasie Łukaszewicz udziela się jako działacz społeczny na rzecz pogłębiana świadomości europejskiej w Polsce i integracji unijnej. Jak sam mówi, najłatwiej mu się działa na Górnym Śląsku, bo tu ludzie wiedzą, że Śląsk zawsze był w Europie.
„Czułem już zmęczenie tym, że moje postaci ciągle umierają”
Z okazji naszych drugich urodzin przygotowaliśmy dla państwa specyficzny ranking ról Łukaszewicza. Przed państwem TOP 10 najlepszych filmów, w których postać grana przez Olgierda Łukaszewicza umiera na końcu. I choć pierwszym pytaniem, jakie zadał mi oberredaktor Zasada było „Czy znajdzie się tyle filmów?”, to część filmów znalazła się poza pierwszą dziesiątką i musiałem je pominąć. Łącznie udało mi się wyszukać aż 14 filmów kończących się takim finałem.
- W pewnym momencie czułem już zmęczenie tym, że moje postaci ciągle umierają. Pamiętam, że gdy dowiedziałem o propozycji roli śmiertelnie chorego Andrzeja Gellera w „Dekalogu”, to zadzwoniłem do Krzyśka [Kieślowskiego] i zapytałem się, czy nie drwi sobie ze mnie, bo przecież wiedział, że tkwię w tej szufladzie. On jednak spokojnie wyjaśnił, że rola ozdrowieńca nie jest żartem i jest przemyślana. I wyszło mi na dobre, bo dzięki "Dekalogowi" zagrałem w niemieckim „König der Letzten Tage” u boku nagrodzonego przez Akademię Filmową Christopha Waltza. Tam moja postać również umiera, ale w dość efektowny sposób: zostaje jej odcięta głowa. Co ciekawe, prawie nie udało się zrealizować tej sekwencji, gdyż celnicy mieli problem z ekipą charakteryzatorów przewożących przez granicę odlew mojej głowy. Na szczęście moja głowa ostatecznie trafiła na plan filmowy, aby mogła zostać ścięta przez jeźdźca na koniu – wspominał Łukaszewicz.
- Chociaż niewątpliwie zagrałem bardzo dużo ról kończących się śmiercią, tak muszę powiedzieć, że były one naprawdę różnorodne. I choć aktor nie ma wyboru, gra co mu napiszą, tak potrafi być różnorodnie. Niektóre sceny były metaforyczne, poetyckie wręcz, jak w „Jak pies z kotem” czy "Brzezina". Inne bywają widowiskowe jak egzekucje w “Generale Nilu” i “Królu Ostatnich Dni”. Czasem bywały śmierci z konieczności historycznych, jak w przypadku postaci Karola Wojtyły seniora w biografii Jana Pawła II. Kilka śmierci było „klasycznych”, że się tak wyrażę. Zbliżenie na moją twarz, a ja gram człowieka, który wydaje ostatnie tchnienie. Najbardziej zadowolony jestem z takiej sceny w "Lekcji Martwego Języka”, gdzie spokojnie, skupiając pełną uwagę widza i kamery pokazałem, jak człowiek odchodzi – podkreśla aktor.
Zatem, mili państwo. Jak umiera i ginie w kinie Olgierd Łukaszewicz? Tak:
König der letzten Tage, 1993
Miejsce ostatnie, bo śmierć dzieje się poza ekranem. W tym pełnym rozmachu niemieckim filmie historycznym zabrakło jednak tego rozmachu przy śmierci postaci granej przez Łukaszewicza. Dekapitacja Jana Mathhysa została usunięta na stole montażowym na chwilę przed tym, jak miała się wydarzyć. Ten mało znany w Polsce film opowiada o konflikcie pomiędzy biskupem Münsteru a prorokami anabaptystów, jaki miał miejsce w XVI wieku. W rolach proroków brawurowy Christoph Waltz i Olgierd Łukaszewicz. Ten pierwszy zresztą stawia nieostrą granicę między religijnym prorokiem a zbrodniczym Hansem Landą, jakiego znamy z filmu Tarantino. Za muzykę z kolei odpowiadał bardzo dobrze znany na Śląsku Wojciech Kilar. Film trudno dostępny.
Lekcja Martwego Języka, 1979
Film w reżyserii i według scenariusza Janusza Majewskiego z 1979 roku. Rok 1918, ostatnie tygodnie wojny. Do galicyjskiego miasteczka przybywa grany przez Łukaszewicza umierający na gruźlicę porucznik armii CK Alfred Kiekeritz. Finału można się domyślać, ale ten dramat psychologiczny to już klasyka kina polskiego. Poza tym filmów poświęconych I wojnie światowej nie jest aż tak dużo, więc samo sięgnięcie po tematykę cieszy.
Generał Nil, 2009
Jeżeli ktoś zna życiorys Augusta Fieldorfa ps. Nil, to wie, jak on się kończy jeszcze przed seansem. Jeden z kluczowych działaczy AK. Oskarżony i skazany na śmierć przez powieszenie przez polskie władze w 1953 roku. Łukaszewicz wystąpił w filmie będąc o wiele starszym niż rzeczywisty Fieldorf, ale nie widać tego. Pełen wigoru Łukaszewicz dał radę pomimo wielu nieścisłości fabularnych. Film zebrał całkiem solidne recenzje i premierował w tym samym okresie co “Czas Honoru”, wpisując się w bardzo bogatą polską kinematografię drugowojenną.
Brzezina, 1970
Cofamy się do roku 1970, a filmowo - do rekonstrukcji lat 20. Reżyserem jest Andrzej Wajda, główną rolę grają Daniel Olbrychski i Olgierd Łukaszewicz. Nasz chorzowianin jest umierający na gruźlicę, tak dla odmiany. Film na podstawie opowiadania Iwaszkiewicza dziś jest nieco zapomniany, gdyż przestał być ekranizacją lektury szkolnej. Film warty uwagi jako laurka Andrzeja Wajdy dla twórczości Jacka Malczewskiego (w filmie są cytowane obrazy malarza).
Wierna Rzeka, 1983
Nie oszukujmy, oglądasz ten film z dwóch możliwych powodów. Albo znalazłeś jeden z pięciu filmów opowiadających o powstaniu styczniowym, albo nadrabiasz ekranizacje powieści Żeromskiego. Materiał źródłowy jest jednak wystarczająco solidny, aby zapewnić dobry seans. Łukaszewicz tym razem jest bardziej umierający niż umiera. Warto jednak przypomnieć sobie ten film, a żeby nie było, że unikam scen śmierci, to w “Dziejach Grzechu”, również na podstawie Żeromskiego, postać grana przez Łukaszewicza zostaje zamordowana.
Noce i Dnie, 1975
Bogumił, Bogumił, Bogumił. Tomaszek, Tomaszek, Tomaszek. A w tle umiera Łukaszewicz po raz kolejny, tym razem nie na suchoty, a zapalenie opon mózgowych.
Zabij mnie Glino, 1987
Mała rola w proto-Psach, gdzie Linda ćwiczy jak być Franzem Maurerem. Z Olgierdem Łukaszewiczem gra scenę niczym z “Ulic Nędzy" Martina Scorsese, gdzie morduje z zimną krwią bohatera tego rankingu. Scena ma dość specyficzny charakter, bo panowie zagrali ze sobą wtedy dwa filmy pod rząd. W “Magnacie” Filipa Bajona zagrali braci von Teuss (inspirowanych śląską arystokracją von Pless), a w filmie Jacka Bromskiego jeden morduje drugiego.
Karol, człowiek, który został papieżem, 2005
Tym razem śmierć z konieczności historycznych. Wcielając się w Karola Wojtyłę seniora, Łukaszewicz liczył się z tym, że musi umrzeć, a wątku nie można pominąć, gdyż był kluczowy w historii Karola Wojtyły juniora. Film kręcony na świeżo po śmierci papieża i zbierający swojego czasu bardzo dobre recenzje. Dziś jednak budzi kontrowersje, gdy wiemy, że ta hagiografia jest wycinkiem rzeczywistości, którą od paru lat poznajemy dowiadując się, jak bardzo skorumpowany i zły okazał się system chroniący księży pedofilów. Poza tym film jest zmontowany jakby to robił pięciolatek z ADHD po zażyciu amfetaminy.
Jak pies z kotem, 2018
Film na podstawie przeżyć Janusza Kondratiuka, który opiekował się umierającym bratem, nie jest łatwym obrazem. Jest za to piękny, mądry i ma w sobie wiele emocji. Nie słodzi widzowi, ale potrafi go rozbawić i wzruszyć. Ten do szpiku kości życiowy dramat pojawia się tu jednak bardziej jako rekomendacja niż groteskowy top. Film jest dostępny na Netflixie, więc może ktoś się skusi na wspaniały duet Łukaszewicza i Więckiewicza w roli braci Kondratiuków.
Sól Ziemi Czarnej, 1969
Wprawdzie Gabriel Basista nie umiera w finale filmu, to jego postać jest śmiertelnie ranna pod koniec, a następnie trafia do raju - Polski (chociaż tak technicznie rzecz biorąc to Sosnowiec). Jeden z najsłynniejszych śląskich filmów w reżyserii nieodżałowanego Kazimierza Kutza. Pierwszy film, gdzie tyle mówiono po śląsku, a dla Łukaszewicza było to doświadczenie magiczne, aby móc mówić nie tak, jak się uczył w szkole aktorskiej a jak sie godało na placu. I choć bywa nazywany propagandowym, tak trzeba sobie jasno powiedzieć - to kawał wybitnego kina i historii. Tak jak większość ról Olgierda Łukaszewicza to kawał dobrego kina i historia.