Naturalnie był mistrzem murarskim, jak głosi inskrypcja na jego nagrobku, a ściślej rzecz ujmując, to był założycielem i właścicielem firmy budowlanej, która wybudowała znaczącą część Katowic. Śmiało możemy nazwać Grünfelda jednym z budowniczych miasta. Do tego był wyznania mojżeszowego. Gdybyśmy dzisiaj postawili przed nami Ignatza, to sporo osób zdziwiłby jego wygląd. Zamiast chałatu i tałesu elegancki i drogi garnitur, o tej porze roku na pewno wełniany. Zamiast pejsów, krótko i modnie przycięte włosy, a jeżeli Ignatz posiadał zarost to zadbany. Na głowie zamiast jarmułki elegancki kapelusz, albo bez nakrycia, jeżeli sytuacja nie jest stricte religijna.
Mówi po niemiecku, zapewne biernie rozumie coś ze śląskiego. Słysząc jidisz zagotowałby się, ale co najważniejsze: nie zrozumiałby wypowiedzi, bo on w nim nie mówi. Jego znajomość hebrajskiego zależy z kolei od tego jak bardzo przykładał się do nauki jako dziecko. Zapytany o to czy je koszernie, możliwe, że powiedziałby, że nie zawsze, głównie na święta. Spytany z kolei o to kim jest, kim się czuje, mógł powiedzieć, że jest Żydem, ale równie prawdopodobnie mógł nazwać się Niemcem wyznania mojżeszowego, a może i Ślązakiem wyznania mojżeszowego. Co najważniejsze jednak Ignatz Grünfeld wchodząc do katowickiej synagogi nie wyróżniałby się spośród reszty górnośląskich żydów.
Żydzi z Górnego Śląska
Ustaliśmy sobie, jak wyglądali i co jedli górnośląscy żydzi. Swoją drogą można o nich pisać używając małej litery, gdyż w pełni uprawnione jest identyfikowanie ich przez religię, a więc żydzi jak katolicy czy ewangelicy, a nie w rozumieniu etnicznym jak Żydzi, Ślązacy czy Niemcy. Nie była to też bynajmniej wspólnota mająca dużo wspólnego z Żydami z terenów Polski czy literackiej Anatewki.
Śląscy żydzi darzyli Ostjuden (bo tak ich nazywali) w najlepszym układzie obojętnością a w najgorszym szczerą nienawiścią. W latach dwudziestych XX wieku, gdy żydzi śląscy mieli coraz więcej kontaktów z Żydami polskimi, znajdujemy naprawdę wiele przykładów dość specyficznych zachowań. A to w Tarnowskich Górach żydzi lokalni załatwili dozór policyjny nowo przybyłym. A to w Chorzowie żydzi niemieckojęzyczni opuścili gminę i założyli własną, a to w Katowicach składki dla nowych członków były o wiele większe. W Pszczynie za to wydzielono część synagogi dla Żydów polskich.
Ostjuden dla naszych żydów byli emanacją wszystkiego, co zasymilowani żydzi odrzucili i uważali za nieodpowiednie w nowożytnej Europie. Ale zanim napiszę o powodach, to warto odnotować jeszcze jedną rzecz, mianowicie język. Żydzi śląscy mówili głównie po niemiecku, trochę po polsku i znali w jakimś stopniu śląski, chociaż źródła nie pozwalają nam tego dokładnie zmierzyć. Nie znali za to jidisz (na to mamy źródła), a z hebrajskim bywało różnie. Z jednej strony mamy błędy ortograficzne w inskrypcjach hebrajskich na górnośląskich cmentarzach, a z drugiej strony zachowało się trochę książek z prywatnych kolekcji, właśnie po hebrajsku. W Pszczynie za to rabin alarmował, że dzieci chrześcijańskie chodzą na naukę hebrajskiego w Gimnazjum Klasycznym, a nie te żydowskie. Zatem z językiem hebrajskim było zapewne jak z łaciną u chrześcijan. Trochę osób go znało, wielu podstawy tylko i nie miał to nic wspólnego z dzisiejszym izraelskim hebrajskim.
Haskala, czyli asymilacja
Kluczowym pytaniem, jakie zadają historycy jest “dlaczego” i “po co”. Podać datę to nie jest problem, nie ma też sensu ich pamiętać. Opisać zjawisko już trudniej, ale da się. To, co kluczowe to jednak, dlaczego tak się stało. Aby na to pytanie odpowiedzieć, należy się cofnąć do drugiego wieku naszej ery, gdy przodkowie wszystkich Żydów mieszkali na terenie syropalestyny. Dalej się nie ma co cofać, bo od jakiś 40 lat wiemy, że większość czasów biblijnych należy włożyć między bajki (łącznie z Mojżeszem, niewolą egipską i królem Salomonem, o Potopie i przedpotopowych czasach nie wspominając) a ponadto judaizm dopiero w czasach Jezusa w miarę przyjął finalną formę.
Mamy więc drugi wiek naszej ery, upada powstanie Szymona Bar Kochby, a Żydzi zostają wygnani z terenów dzisiejszej Palestyny przez imperatora rzymskiego (albo cesarza, obie formy dopuszczalne). Przez następne setki lat przebywali w Europie, na terenie różnych państw, a w drugim tysiącleciu naszej ery większość Żydów osiada w miejscach, gdzie spędzą kolejne kilkaset lat. W czasie oświecenia, w XVIII wieku, żydzi francuscy i z terenów Świętego Cesarstwa Rzymskiego oraz Prus zaczęli tworzyć ruch oświecenia, tak zwanej haskali. Ruch ten zakładał asymilację do kultury europejskiej oraz weryfikację zwyczajów i tradycji religijnych. Zrezygnowano z charakterystycznych ubiorów oraz przeniesiono prawa w realia nowej Europy. Asymilowano się w mowie i tożsamości. Wielu zwolenników haskali zaczęło mówić, że nie są Żydami, a Francuzami/Prusakami wyznania mojżeszowego. Ten ruch na Górnym Śląsku przyjął się w pełni.
Kim oni są?
Badanie tożsamości to jedno z moich ulubionych zagadnień, ale nie powiem, że czuję się ekspertem, chociaż chciałbym kiedyś. W każdym razie patrząc na to co nasi żydzi nam zostawili możemy stwierdzić, że nazywali siebie Niemcami wyznania mojżeszowego. Mamy też deklarację Hugo Panofskiego, który nazwał siebie Ślązakiem (Silesius). Niektórzy z pewnością odparliby, że są Żydami, ale zaznaczyli, że nie takimi jak Tewie Mleczarz. Oczywiście trzeba sobie zaznaczyć, że nikt nie wie, co znaczyło dla nich bycie Niemcem albo Ślązakiem, raczej coś innego niż dla nas, ale to jedyne co mamy i będziemy mieć.
Bardziej interesuje nas to, że nie postrzegali siebie jako tylko Żydów, a coś więcej mówili. Tożsamość górnośląskich żydów była unikatowa nawet na tle Rzeszy, bo żyli między żywiołem germańskim a słowiańskim, skrobiąc sobie rzepkę będąc tak nieodmiennymi jak się ino da.
I co w związku z tym?
Wyobraź sobie, że nie jesteś chrześcijaninem. Może jesteś wyznawcą Wisznu, może nie masz żadnego Boga. Załóżmy teraz, że na terenie całej Europy od setek lat żyła mniejszość chrześcijańska. Na Śląsku byli sami ewangelicy, w Polsce prawosławni. Wyobraź sobie, że Holocaust zabrał prawie całą tę mniejszość chrześcijańską, a na Śląsk trafili po wojnie ocaleni prawosławni. Myślisz, że pamiętasz o kulturze i ludziach, którzy zginęli 80 lat temu, ale masz w głowie obraz prawosławia, nie ewangelików.
Czy Ci zmarli chcieliby, żebyśmy ich tak pamiętali? Pamięć zbiorowa na temat żydów górnośląskich zamyka się w tych ramach związanych ze Skrzypkiem na Dachu czy Dybukiem. Zastanówmy się, czy Ignatz Grünfeld chciałby, żeby ludzie, wspominając go mieli w głowie brodatego Żyda w jarmułce, nie eleganckiego pana. Pomniki i wystawy są bardzo pomocne trwaniu pamięci, ale pamięć niemoderowana będzie protezą pamięci. A niestety, to w co ludzie wierzą, jest rzeczywistością i jest prawdziwe. Nie to, co się kiedyś mogło wydarzyć.
Może Cię zainteresować:
Żyd z Laurahütte w górnośląskim kotle. "Nie jestem z Polski", czyli historia Heinza Lowenstama
Może Cię zainteresować: