W Wiśle odbył się 22. Bieg po Nowe Życie. To inicjatywa, która zwraca uwagę zarówno na sukcesy, jak i potrzeby oraz wyzwania, które stoją przed transplantologią w Polsce. Zapoczątkował ją znany bokser Przemysław Saleta, który w 2007 roku oddał nerkę swojej córce.
Choć ŚLĄZAG powstał dopiero w 2022 roku, to już dwukrotnie mieliśmy zaszczyt uczestniczyć w Biegu po Nowe Życie i przez to promować ideę transplantologii, która - jak sama nazwa tego wydarzenia wskazuje - daje ludziom nowe życie.
Przedstawiamy Wam naszą sztafetę, w której skład weszli:
- Katarzyna Smykał-Jankowiak, nefrolożka, internistka i transplantolożka ze Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu,
- Monika Zacharzewska, która w 2022 roku przeszła przeszczep nerki,
- Patryk Osadnik, reporter ŚLĄZAG-a,
- Michał Handzlik, uczeń Liceum Ogólnokształcącego w Kozach.
"Byłam przygotowana na to, że będzie to piękny moment"
Monika Zacharzewska w wieku 32 lat urodziła pierwsze dziecko. Przeszła cesarskie cięcie - zabieg chirurgiczny, któremu w tamtym czasie poddawano w Polsce około 43 proc. rodzących kobiet. Niestety w jej przypadku doszło do komplikacji. Wystąpił krwotok wewnętrzny, którego nikt na czas nie zauważył. Dopiero po kilku godzinach, kiedy czynności życiowe zanikały, ponownie trafiła na stół operacyjny.
- Następnego dnia okazało się, że moje nerki przestały pracować. Lekarze liczyli, że to tylko tymczasowe, ale rozwinęła się wielonarządową niewydolnością organizmu - sepsa. Przez to, że nerki zbyt długo były nieukrwione, doszło do nieodwracalnych zmian - opowiada.
- Byłam przygotowana na to, że będzie to piękny moment. Cała rodzina się cieszyła, oczekiwała czegoś dobrego, a moje życie wywróciło się o 180 stopni. Cieszyłam się, że dziecko jest zdrowe, a z drugiej strony żałowałam, że straciłam pierwsze cztery tygodnie jego życia. Leżałam w szpitalu i nie mogłam go zobaczyć, bo byłam w ciężkim stanie. Tego nikt mi nie zwróci - podkreśla Monika Zacharzewska.
Bardzo szybko trafiła na dializy. Trzy razy w tygodniu po około 4-5 godzin. Do tego trzeba doliczyć dojazd do szpitala oraz czas na uporanie się z osłabieniem, bólem głowy etc. Normalnie funkcjonować mogła dopiero kolejnego dnia.
- Po pół roku zapisałam się na listę oczekujących na przeszczep. Nie mogłam wyjść z domu bez telefonu, bo w każdej chwili ktoś mógł zadzwonić, że czeka na mnie nowa nerka. Jadąc na wakacje musiałam dopilnować, aby znalazło się dla mnie miejsce w najbliższej stacji dializ, co nie jest takie proste, ponieważ w Polsce jest ich niewiele, a potrzebujących wielu.
Trzy lata takiego życia dały jej mocno w kość, aż pod koniec 2022 roku przyszła informacja, że ma stawić się na Oddziale Transplantologii Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu, gdzie przejdzie przeszczep nerki.
- Przeszczep
narządu kojarzy się ludziom z czymś strasznym, a ja już
następnego dnia mogłam chodzić po korytarzu. Minęło pół roku i
cieszę się nową jakością życia. Wróciłam do biegania, a także
do pracy. Mam to szczęście, że mogę to robić z domu. Wreszcie
mogłam wyjechać w góry i nie przejmować się tym, czy będzie dla
mnie miejsce w stacji dializ. Jeśli ktoś nie wie, że przeszłam
przeszczep, to nawet tego nie zauważy.
Osoby po przeszczepach "mogą znów spełniać swoje marzenia"
Tak się składa, że Monika Zacharzewska i Katarzyna Smykał-Jankowiak pochodzą z tego samego miasta - Zgorzelca. Choć w innym czasie, to uczęszczały do tej samej szkoły średniej. Ich drogi przecięły się dopiero na Oddziale Transplantologii Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu, a teraz w jednej sztafecie podczas Biegu po Nowe Życie.
- Monika jest doskonałym przykładem na to, jak transplantacja daje nowe życie. Pół roku temu przeszła operację w naszym ośrodku, a teraz możemy tutaj wspólnie biegać. Oczywiście osoby po przeszczepach mają pewne ograniczenia. Muszą regularnie brać leki. Zwłaszcza na początkowym etapie konieczne są wizyty lekarskie, niekiedy hospitalizacje. Mimo to, rodzą się na nowo. Mogą znów uprawiać sport, wrócić do pracy, spełniać swoje marzenia - podkreśla Katarzyna Smykał-Jankowiak.
W jej ocenie najtrudniejszy jest moment, kiedy lekarz musi przekazać pacjentowi, że konieczne będzie leczenie nerkozastępcze, którego najlepszą możliwą metodą jest przeszczep wyprzedzający, czyli wykonany na takim etapie, kiedy nie są jeszcze konieczne dializy. Do tego najczęściej potrzeba jednak żywego dawcy, a to w Polsce wciąż rzadkość. Po informacji o konieczności wykonania transplantacji, o ile taka jest wola pacjenta, zaczynają się przygotowania do wpisania na listę oczekujących, aby w momencie, kiedy znajdzie się odpowiedni organ, był w jak najlepszej możliwej formie i mógł poddać się operacji.
- Statystycznie od momentu wpisania na listę oczekujących, mija około roku lub półtora do samego przeszczepu. Miałam też przypadek, że pacjent, którego kwalifikowałam i był dializowany w miejscu, gdzie pracuję, czekał na nową nerkę zaledwie dwa dni. W piątek został zgłoszony, a w niedzielę wzywałam go do przeszczepu. To niesamowite uczucie, gdy mogę złapać za telefon i poinformować kogoś, że ten czas już nadszedł - podkreśla lekarka.
Niestety liczba przeszczepów wykonywanych w Polsce wciąż jest niewystarczająca. Wynika to m.in. z tego, że rodziny często nie zgadzają się na pobranie organów od swoich bliskich.
- W teorii obowiązuję zgoda domniemana - jeśli ktoś nie wyraził sprzeciwu, to z zasady uznajemy, że zgadza się na transplantację. W praktyce to temat, który często nie jest nawet poruszany w domach. Rodzina, kierując się pewnymi obawami, niestety wielokrotnie nie wyraża takiej zgody. W związku z tym warto wypełnić i mieć przy sobie oświadczenie woli, co może sprawić, że nasze narządy dadzą komuś nowe życie. Chciałabym, żeby transplantologia kojarzyła się przede wszystkim z życiem, a nie ze śmiercią. Na śmierć często nie mamy wpływu, a na to, aby uratować życie drugiej osobie, już jak najbardziej.
Może Cię zainteresować:
Prof. Tomasz Pietrzykowski w ŚLĄZAQ: Cieszę się, że centrum nauki w Katowicach nie powstało
"Mi nie będą już potrzebne, a komuś mogą uratować życie"
Podczas 22. edycji Bieg po Nowe Życie rozszerzył formułę. Wzięły w nim udział nie tylko osoby po przeszczepach, lekarze, dziennikarze, aktorzy, muzycy etc., ale również uczniowie szkół średnich z województwa śląskiego. W ten sposób organizatorzy chcą promować ideę transplantacji wśród młodych ludzi.
- Cieszę się, że mogłem poznać osoby po przeszczepach oraz ich historie. To niesamowite, że mimo swoich problemów, są tutaj z nami zdrowe, w pełni sił i mogą przebiec ten symboliczny kilometr. Jestem dla nich pełen podziwu - mówi Michał Handzlik, uczeń Liceum Ogólnokształcącego w Kozach.
- Na co dzień o tym nie myślimy, że w każdym momencie może wydarzyć się coś i sami znajdziemy się w takiej sytuacji. Jak najbardziej jestem za ideą transplantacji. Po śmierci narządy nie będą mi już potrzebne, a komuś mogą uratować życie.
Może Cię zainteresować: