Przyjęcie przed radnych Rybnika uchwały ustanawiającej park kulturowy w centrum tego miasta sprawiło, że znów zaczęliśmy mówić o jakości przestrzeni publicznej w miastach Górnego Śląska i Zagłębia. Przez wiele lat temat ten leżał w całej Polsce odłogiem, czego jednym z najbardziej widocznych skutków jest reklamowy chaos panujący na naszych ulicach. Trudno nie odnieść wrażenia, że w sferze tej nikt nad niczym nie panuje – kolorystyka, wielkość, lokalizacja i styl szyldów reklamowych jest taka, jaką reklamujący się przedsiębiorcy uznają za stosowne, a olbrzymie płachty wielkoformatowych reklam miesiącami zasłaniają fasady budynków.
Uchwały krajobrazowe w ośmiu miastach regionu. W Katowicach przymiarki od lat
Narzędziem ograniczającym reklamową „wolną amerykankę” miały być tzw. uchwały krajobrazowe. Gminy dostały możliwość ich przyjmowania na podstawie zapisów ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Pierwsze samorządy skorzystały z tej możliwości w roku 2016 i do końca zeszłego roku uchwały krajobrazowe zostały przyjęte w 72 gminach całego kraju. W województwie śląskim na taki krok zdecydowano się w Sosnowcu, Tarnowskich Górach, Wiśle, Mikołowie, Pyskowicach, Zawierciu, Bytomiu i Bielsku-Białej.
- Uregulowanie przyjęto, by stworzyć czytelne, jednakowe dla wszystkich zasady umieszczania w przestrzeni publicznej naszego miasta tablic i urządzeń reklamowych, w tym szyldów. Wskazuje ich graniczne ilości, gabaryty i sposób umieszczania w różnych częściach miasta. Uchwała nie zakazuje reklam. Pokazuje jedynie sposób ich eksponowania tak, by były bardziej czytelne, a jednocześnie szanowały przestrzeń i odbiorcę przekazu – tłumaczył Arkadiusz Czech, burmistrz Tarnowskich Gór, gdzie uchwałę krajobrazową przyjęto w czerwcu 2020 r. dając dwa lata na dostosowanie się do ustalonych w niej zasad.
W stołecznych Katowicach, centrum ponad 2-milionowej Metropolii i zarazem całego województwa śląskiego, uchwały krajobrazowej na razie nie ma, chociaż pierwsze przymiarki do niej miały miejsce już w połowie minionej dekady. Wiosną zeszłego roku ratusz wreszcie ogłosił, że powstały „założenia” do tego dokumentu, z które skierowano do radych z komisji rozwoju miasta.
Wspomniane założenia zakładały podział Katowic na kilka stref, w których będą obowiązywały różne przepisy dotyczące „sytuowania tablic reklamowych, urządzeń reklamowych, obiektów małej architektury i ogrodzeń oraz ich standardów jakościowych”. Najbardziej restrykcyjne zasady miały obowiązywać w ścisłym centrum (zniknąć miały stamtąd reklamowe flagi, windery, siatki, duże materiały wolnostojące, a materiały naklejane mogłyby zakrywać tylko 5 proc. powierzchni danej witryny) oraz na Nikiszowcu.
Od ujawnienia tych założeń niebawem minie dokładnie rok i co? Ano nic. Uchwały krajobrazowej w Katowicach nie ma i trudno powiedzieć, kiedy w ogóle będzie.
Trybunał „wywrócił stolik”: nie można rozebrać reklamy bez odszkodowania
- Katowice potrzebują uchwały krajobrazowej na wczoraj, niestety kij w szprychy wbił Trybunał Julii Przyłębskiej – stwierdził kilka dni temu w Radiu Piekary Łukasz Borkowski, katowicki radny PO.
Nawiązał w ten sposób do orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 12 grudnia ubiegłego roku, który uznał za niekonstytucyjną część przepisów ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Chodzi w szczególności o te zapisy, które pozwalały w uchwałach krajobrazowych nakazywać dostosowanie legalnie istniejących nośników reklamowych do przepisów tychże uchwał bez odszkodowania dla ich właścicieli. Trybunał wytknął, że w takim kształcie przepisy te zrównywały legalnie postawione, czy zamontowane nośniki reklamowe z „samowolkami”. Zaraz po ogłoszeniu wyroku w mediach zaroiło się od komentarzy przewidujących wysyp roszczeń tytułem kosztów rozbiórki i utraconych zysków kierowanych do gmin ze strony przedsiębiorców, zmuszonych do zmiany swych billboardów, bądź innych nośników reklamowych. (Interesujesz się Śląskiem i Zagłębiem? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)
- Wszystkie miasta, które jeszcze nie wprowadziły takich uchwał muszą się zastanowić, przekalkulować jakie będą koszty wprowadzenia tej uchwały w takim reżimie prawnym. Nie wiemy w jakim otoczeniu prawnym będziemy funkcjonować. Mam nadzieję, że to się uda zmienić na poziomie rządowym, ale czekamy jak ta kwestia się rozstrzygnie – mówił w Radiu Piekary radny Borkowski tłumacząc w ten sposób impas, w jakim znalazły się prace nad uchwałą krajobrazową dla Katowic.
U nas lawiny pozwów od przedsiębiorców na razie nie widać
Tyle, że to nie jest tak, iż za sprawą grudniowego wyroku TK (opublikowano go 21 grudnia, czyli dokładnie trzy miesiące temu) przedsiębiorcy zasypali miasta lawiną pozwów o odszkodowania za uchwały krajobrazowe. Nawet sami przedstawiciele branży reklamy zewnętrznej wskazywali zresztą, że niektóre gminy przygotowując tego typu uchwały wyłączyły z zakresu ich stosowania legalne nośniki reklamowe, bądź zapisały w nich na tyle długie okresy okresy dostosowawcze, że są bezpieczne od ewentualnych roszczeń ze strony właścicieli, czy operatorów tychże. Również pytani przez nas burmistrzowie Mikołowa, czy Tarnowskich Gór nie kojarzą, aby przez ostatnie trzy miesiące jakiś przedsiębiorca zgłosił się z żądaniem odszkodowania.
- Myśmy też zresztą nie nakazywali rozbiórki, czy niszczenia reklam – mówi nam burmistrz Mikołowa Stanisław Piechula.
- Przed datą wydania wyroku Trybunału Konstytucyjnego nie upłynęły zapisane w bytomskiej Uchwale reklamowej terminy dostosowawcze (dla reklam niezgodnych z tą uchwałą), nie były w Bytomiu prowadzone żadne postępowania (w oparciu o uchwałę reklamową i ustawę o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym), skutkujące rozbiórką legalnie wzniesionych nośników reklamowych. Nie było zatem podstaw do roszczeń o odszkodowania na rzecz właścicieli takich nośników, żaden tego typu wniosek/roszczenie nie wpłynęło do Urzędu Miejskiego w Bytomiu – informuje nas Małgorzata Węgiel – Wnuk, rzeczniczka bytomskiego ratusza (w przyjętej w styczniu 2023 r. uchwale dla Bytomia zapisano, że dla siatek i banerów reklamowych czas na dostosowanie się do nowych regulacji wynosi 12 miesięcy od jej wejścia w życie, dla szyldów - 2 lata, zaś w przypadku pozostałych tablic reklamowych i urządzeń od 5 do 8 lat, w zależności od lokalizacji).
Szyldoza to przejaw głębszej choroby. Dlaczego nasze ulice mają jarmarczny klimat?
- Uchwała krajobrazowa nie jest jedynym narzędziem pozwalającym opanować reklamowy chaos w miastach. Można przecież uchwalić dobrze zrobiony plan zagospodarowania przestrzennego, tak samo jak można uchwalić standardy urbanistyczno-architektoniczne – komentuje w rozmowie ze ŚLĄZAGIEM Maciej Franta, architekt i założyciel Franta Group. Od razu jednak zastrzega, że temat „szyldozy” jest wyłącznie detalem szerszego tematu związanego z jakością naszych przestrzeni publicznych. I to wcale nie tym najważniejszym.
- Nasze ulice mają jarmarczny klimat, bo od kreowania przestrzeni odsunięto osoby posiadające wiedzę urbanistyczno – architektoniczną. Kiedyś w miastach istniały kreatywne biura planowania, dziś miasta ograniczają się w zasadzie do administrowania, a decyzje są podejmowane skutkiem dość frywolnych dyskusji między politykami, a różnymi grupami interesów. Dla polityków dobry architekt to chyba tylko martwy architekt, bo ma realne oczekiwania i proponuje coś, co przyniesie wymierne efekty w przyszłości, a tymczasem politycy nie chcą czekać i oczekują szybkich efektów – kpi Franta.
- To nie przypadek, że mieszkania w starej zabudowie w centrum Katowic są często nawet dwa razy tańsze od tych w nowej zabudowie kilkaset metrów dalej. To po prostu jest odzwierciedleniem atrakcyjności centrum – surowo ocenia stolicę regionu architekt.
Może Cię zainteresować:
Radni zgodzili się na park kulturowy w Rybniku. Dodatkowy rok na wymianę reklam i szyldów
Może Cię zainteresować:
Uchwała krajobrazowa w Katowicach. Największe restrykcje w ścisłym centrum i na Nikiszowcu
Może Cię zainteresować: